Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miłe wspomnienia?

Wstałam z podłogi ponieważ na moim łóżku była Amelia i nie wiem czemu pierwsze co zrobiłam to uszyłam krótką czerwoną sukienkę z czarnym paskiem i kryształkami u góry. Założyłam ją tylko nie mogłam się zapiąć bo głupia ja zrobiła suwak z tyłu. Usłyszałam że ktoś wchodzi więc chciałam jak najszybciej to zapiąć. Nie udało mi się a do pokoju wszedł Slenderman.
-Dzień doby.-powiedziałam nadal próbując zasunąć durny suwak.
-Witaj...może ci pomóc?zapytał podchodząc do mnie i zasuwając sukienkę.
-Dziękuje.-powiedziałam lekko przyrumieniona. Uśmiechnełam się do niego a on jakby smutny usiadł na krańcu mojego łóżka.

-Slenderman? Coś się stało?-spytałam zmartwiona. On pochylił się tak jakby patrzył na podłogę. -Nic mi nie jest...po prostu...Dzisiaj jest czwarta rocznica śmierci twoich rodziców.-powiedział a do moich oczu napłynęły łzy. Złapałam moją siostrę za rękę. Po policzkach popłyneły mi łzy. Lekko się uśmiechnełam ale nie wiedziałam czemu. Wytarłam łzy z policzków i spojrzałam na Operatora.

-Ymm...ja może...pójdę odwiedzić nagropki rodziców...ale później bo muszę coś zrobić.-powiedziałam uśmiechnięta. On na mnie spojrzał,wstał i wyszedł bez słowa. Ja uklękłam przy moim łóżku i popatrzyłam na Melody.

-Heh...widzisz...teraz jest dzień twojej "śmierci"...chwile mnie nie będzie sis...-powiedziałam i pocałowałam ją w czoło. Wziełam z szafy czarną sukienkę i poszłam do łazięki. Założyłam ją i spiełam włosy w ten sposób.

Przypięłam jeszcze moją spinke z wronim piórem i soczewki.  Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu powiedzieć że wychodzę. Oni nawet na nie nie spojrzeli tylko machneli ręką. Wyszłam z willi i poszłam na cmentarz. Po drodze weszłam jeszcze do kwiaciarni i kupiłam kwiaty. Podeszłam do trzech kamiennych tablic. Na nich były napisane imiona moich rodziców i Ameli. Przy nich był wazon z kilkoma różami. Patrzyłam na tablice. Uśmiechnełam się i wyryłam swoją mocą na nich serce każda miała po jednym. Jeszcze zrobiłam krzyż. Wypowiedziałam dziesiątkę różańca i położyła kwiaty. Przez ten cały czas byłam uśmiechnieta. Popatrzyłam na to wszystko. Po policzku popłyneła mi samotna łza,po niej jeszcze jedna...aż w końcu zrobił się strumień. Zakryłam twarz rękami i padłam na ziemie. Nie powstrzymywałam się...płakałam przez kilka minut. Poczułam że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwruciłam się i zobczyłam Amelie. Rzuciłam się jej na szyje. Oona odwzajemniła uścisk.

-Już...spokojnie...jestem przy tobie. Będzie dobrze...-powiedziała. Ja wypłakiwałam sie w jej ramie. W końcu oddaliłam się od niej i wytarłam oko. Uśmiechnełam się do niej i poszłyśmy razem do willi. Pprzez cały dzień rozmawiałyśmy,rysowałyśmy i śpiewałyśmy.

Sory że takie krótkie ale wene mi Smile dog ukradł. To do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro