Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kolejna?!

Kiedy wróciliśmy do willi poszłam do pokoju Ameli żeby ją położyć. Weszłam i zobaczyłam Bloody Paintera na jej łóżku. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał i zrobił mniejsce. Położyłam Amelie i usiadłam obok niej.

-Nic jej nie będzie?-spytał Helen patrząc na dziewczynę. Ja tylko kiwnełam przecząco głowom. Martwiłam sie o Melody. Usłyszałam że Sally mnie woła.

-Jagby sie obudziła zawołaj mnie.-powiedziałam BP. On sie zgodził. Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu. Tam siedziała Sally skulona w kulke. Podeszłam do niej i przykucnełam.

-Sally...coś sie stało?-spytałam dziewczynke. Ona na mnie skoczyła i przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i wziełam ją na ręce. Poszłam w strone kanapy. Usiadłam nadal trzymając malutką,dziewczyne.

-Czemu Nieghtmer Melody tak sie dziwie zachowywała?-spytała oddalając sie ode mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.

-Wiesz...ym....mieła zły dzień.-powiedziałam uśmiechając sie do dziewczynki.

-Ale żeby walczyć z swoją siostrą?-spytała ponownie Sally. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Po chwili ciszy postanowiłam ją przerwać.

-ymm...Sally....Możemy o tym nie rozmawiać?-spytałam dziewczynke patrząc jej w oczy ukrywając smutek.

-No...dobrze. I tak wiem że nie chcesz o tym rozmawiać.-powiedziała Sally.

-BUDZI SIE!-usłyszałam głos Helena. Wziełam dziewczynke na barana i szybko pobiegłam na góre. Wparowałam do pokoju. Zobaczyłam Amelie siedzącą na łóżku. Dopiero teras sobie przypomniałam że jestem podrapana w ręke i zaczełam mnie strasznie boleć. Schyliłam sie by Sally zeszła z moich ramion i złamałam sie za ręke.

-Dominika! Nic ci nie jest?-spytała przerażona Amelia. Chciała wstać ale powiedziałam że nic mi nie jest. Uśmiechnełam sie do niej ale zdradziła mnie łza spływająca po policzku.

-Domi...prosze powiedz co sie dzieje...-rozkazała mi Melody.

-Na prawdę nic mi nie jest.-odpowiedziałam.-A jak z tobą? Wszystko ok?-spytałam prostując się.

-Wszystko dobrze...-powiedziała patrząc mi na ręke.-Ale tobie coś jest... Ty krwawisz.

-To? A...To tylko draśnięcie.-powiedziałam uśmiechając sie do niej.-Może...ja to zabandażuje...-powiedziałam po czym wyszłam.Poszłam do salonu ciągle trzymając swoją ręke. Znowu..ból głowy i czerń...padłam na podłoge. Słyszałam kroczki dziecka. Domyśliłam sie że to Sally.

-Sally...-powiedziałam cicho. Nagle to wszystko znikneło. Zaczełam widzieć i zobaczyłam przerażoną Sally całą zapłakaną.

-Sally...cichutko...już dobrze...już...nie płacz...-powiedziałam troskliwym głosem. Ona na mnie popatrzyła i aż zaczeła piszczeć ze strachu. Próbowałam ją uspokoić. Po jakimś czasie wreszcie się udało i podała mi lustro. Zobaczyłam moje do tąt normalne oko stało sie czarne.

-Przepraszam...powiec reszcie że ide....i nie moge wrócić... dobrze?-powiedziałam dziewczynce która od razu pokiwała przecząco głową.

-Nie możesz odejść! Rozumiesz masz zostać jesteś wyjątkowa tak jak my!-wykrzykneła mi Sally przed twarzą.

-Sally...ja przepraszam ale mósze...wybacz...

-NIE NIE MUSISZ!!! MASZ ZOSTAĆ!!-wykszykneła z łzami w oczach. Usłyszałam że ktoś schodzi po schodach. Spojżałam na dziewczynke. Złapałam ją za ręke i przyciągnełam do siebie. Przytuliłam ją i wtuliłam sie w niej małe ramie. Szepnełam jej do ucha.

-Przepraszam...-po czym ją puściłam i pobiegłam w strone drzwi.

-DOMINIKA!-krzykneła dziewczynka. Pobiegłam do lasu tam mogą sobie mnie szukać. Biegłam przez jakiś czas aż wkońcu dostrzegłam jakąś dziewczyne ubraną w sukienkę i latała. Zaczełam sie do niej zbliżać. Kiedy byłam kilka metrów od niej poczułam jak coś wobija moją noge. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam że owija mnie liana. Popatrzyłam na dziewczyne i była inna. Zamiajt pięknej białej sukienki do kostek miała zieloną sukienkę do kolan. Miała też inny kolor włosów. Zbliżała sie do mnie. Zaczełam ruszać nogą żeby ją uwolnić ale wszystko na nic. Poddałam sie i dałam złapać przez jakąć czarodziejke. Liana owineła mnie całą. Spojżałam na dziewczynę i znowu inaczej wyglądałatym razem miała niebieską sukienke i niebieske końcówki włosów. Wokuł mnie pojawiła sie woda która zmieniła sie w lód . Doszła do mojej szyi. Popatrzyłam dziewczynie prosto w oczy i wreszcie ją rozpoznałam... to Rosse...ona mi pomagała kiedy mnie tu nie było...w szkole zawsze mnie pocieszała gdy byłam smutna. Czarowała mi kwiaty i figurki z lodu kture nigdy sie nie rozpuściły. Pewnie mnie nie poznała poniewasz sie zmieniłam.

-Rosse! Prosze! Poznajesz mnie!? PROSZE!-błagałam dziewczyne. Poczułam że liany zwaniają uścisk. Popatrzyłam kolejny ras na dziewczyne. Ona mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk.

-Gdzieś ty była?! I...Co ci sie stało z oczami?!-spytała oddalając sie ode mnie.

-To długa historia...A teras ić do willi Slendermana...prosze...i nie szukaj mnie. To bardzo ważne... powiedz żeby sie nie martwili o mnie...będe daleko z tąd więc... to nasze ostatnie spotkanie.

-Ale o co chodzi czemu chcesz odejść? Ja nie rozumiem...-powiedziała dziewczyna

-Masz tam pójść a oni ci wszystko wyjaśnią...-powiedziałam z powagą. Usłyszałam za sobą kroki. Szybko sie obruciłam i zobaczyłam kogo innego nisz kogoś z bronią tym razem palną. Szybko zrobiłam tarcze ochraniającą tylko Rosse. Uniosłam człowieka w fioletowej plazimie a on strzelił.

-NIE!-krzykneła Rosse. Stwożyłam przed sobą tarcze która zablokowała pocisk. Usłyszałam że ktoś idzie. To Sally. Pewnie usłyszała strzał. Człowiek wymeżył w nią broń.

-SALLY!!-krzyknełam. Strzelił. Przed dziewczynką pojawiła się tafla lodu który ją ochronił.

-Sally uciekaj z tąd JUŻ!!-rozkazałam dziewczynce. Ona nie ruszała sie z miejsca.

-Rosse! Poradzisz sobie z nim?!-zawołałam do dziewczyny. Ona kiwneła twierdząco głową. Przeteleportowałam sie do dziewczynki i z nią znowu do willi.

-Sally...czemu poszłaś za mną?-spytałam się dziewczynki.

-J-ja nie mogłam sie pogodzić że ciebie stracimy...-powiedziała dziewczynka. Teras zrozumiałam jak dużo dla niej znacze. Spojżałam jej w małe śliczne zielone oczy. Uśmiechnełam się do niej z łzami w oczach.

-Musze sie przeteleportować do dziewczyny która ze mną była. Niestety nie możesz ze mną pójść bo nie chce ryzykować twojego życia dobrze?

-Ale wrucisz?-spytała z nadzieją Sally.

-Tak...obiecuje.-powiedziełam dziwczynce i przeniosłam sie do Rosse. Była już poobijana. Leżała na ziemi. Musiałam choć zanucić piosenke i już miałam pomysł jakom.

-Powiedz mi czy znasz...

Prawdziwą smutku twarz

To odległe niebo do którego mi wzbroniono wejść..!-zaczełam. (jagby co to tytuł piosenki macie na dole)On od razu zatkał uszy i zaczeła mu krew lecieć z nosa. Kontynułowałam.

-Młodość mą obdarto już nawet z możności płakania a wystarczy choć łza by wgłębi tam, na serca dnie płomień zaiskrzył się dał nowym światom życie.-dokończyłam po czym mężczyzna upadł. Rosse patrzyła na mnie z przerażeniem jak i zachwytem. Podeszłam do niej i pomogłam dziewczynie wstać. Kiedy sie podniosła oddaliła sie odemnie troche.

-Rosse spokojnie...to tylko działa na ludzi których nie znam i...których chce zabić.

-A-ale jak? Ty zabijasz głosem?!-spytała z zaciekawieniem. Ja twierdząco pokręciłam głową. Ona do mnie podeszła i zapytała czy może dołączyć do mieszkańców willi. Powiedziałam że muszę zapytać Slendermana. Złapałam dziewczyne za ręke i przeteleportowałam nas pod wille. Kiedy weszłyśmy od razu wyskoczyła Sally, Amelia,Zero,Dagmara,Olivia oraz Jena. Podbiegły do mnie i przytuliły. Popatrzyłam na Rosse a ona sie tylko uśmiechneła. Kiedy się oddaliły przedstawiłam im moją koleżanke i poszłyśmy do Slendermana spytać czy może zostać. Zgodził się.



Wiem dużo już jest dodatkowych bohaterów ale wiecie...koleżanki...Tu macie tytuł piosenki którą użyłam | Deemo | Fluquor [ Polish Cover ]. Bardzo mi się spodobała więc ją użyłam. To tyle na dziś to... Bay!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro