Czy to...Monika?
Wstałam z wielkim bólem głowy. Poszłam powoli do łazięki i spojrzałam w lustro. Byłam posiniaczona na całym ciele i wiadomo czemu mnie głowa boli...przez śliwę na oku. Strasznie bolało. Zastanawiała mnie jedna rzecz, czemu i kiedy sobie to zrobiłam? Poszłam do pokoju i posmarowałam sobie siniaki maścią a na nos złożyłam przeciw słoneczne okulary. Wziełam z szafy sweter z długim rękawem i dżinsy po czym je założyłam. Kiedy zdięłam bluzkę zobaczyłam ogromne nacięcie na brzuchu które...krwawiło. Nie wiedziałam jakim cudem nie zauważyłam krwi na bluzce. Szybko podbiegłam do szawki ale w tym momęcie mój mózg załapał że mam wielką ranę na brzuchu i zaczeła mnie strasznie boleć. Złapałam szufladę ale nie wytrzymałam i padłam na ziemie wyciągając półkę. Usłyszałam straszny trzask ale miałam siłę żeby się podnieść i wyciągnełam z półki leżącej na ziemi bandarze, nitkę i igłę. Zaczełam jęczeć z bólu nagle usłyszałam głos za drzwiami.
-Domi? Wszystko dobrze? Słyszałam jakieś trzaski...-usłyszałam głos małej, troskliwej Sally.
-S-Sally...prosze...-z trudem próbowałam powiedzieć żeby weszła ale ona i tak otworzyła drzwi. Kiedy mnie zobaczyła od razu podbiegła z pytaniami kto mi to zrobił, kiedy i dla czego. Ja nie odpowiadałam tylko pokazałam na przedmioty które leżały na podłodze obok mnie. Ona je wzieła i nawlekła nitkę na igłę. Zaczeła delikatnie szyć moją ranę a ja jęczałam z bólu.
-Spokojnie już prawie koniec.-powiedziała troskliwie Sally po czym zrobiła jeszcze kilka szwów.
-Sally...proszę pomóż...wstać...-powiedziałam próbując podnieść się z podłogi. Ona wzieła mnie pod ramę. Ja kierowałam się w strone drzwi a ona na moje łóżko.
-NIE! Nie możesz z tąd wychodzić teraz!-powiedziała ciągnąc mnie w stronę posłania. Ja położyłam się na nim i ułożyłam się tak żeby zbytnio nie bolało.
-Ja idę po pana Slendermana on może ci pomóc.-powiedziała kierójąc się w strone otwartych na oścież drzwi.
-Nie...p-proszę Sally...nie...-próbowałam ją zatrzymać ale ona mnie nie słuchała. Wyszła z pokoju a przed moimi oczami ukazała się czerń ale wiedziałam że nie zemdlałam. Zobaczyłam w koncie czarnego pokoju jakąś postać. To była ta durna Monika która mnie opętała.
-Więc nie wiesz kto ci zrobił kuku?-spytała jakby była trzy latką.-Nie? Więc ci powiem...ty. Sama to sobie zrobiłaś tylko...ja tobą kierowałam.-dokończyła.
-C-co? Jak?!-spytałam.
-No jak. Normalnie! Zamieniłyśmy się miejscami. Wiesz przecież że kiedyś ciebie...no wiesz...opętam. Więc wiesz co to może oznaczać.-powiedziała.
-Co..? O nie...-dopiero teraz domyśliłam się co to może znaczyć.-prosze nie...-zaczełam płakać.
-Hej...wiesz że to dla ich dobra. Ja chce tylko żeby byli wolni.-powiedziała kładąc swoją rękę na moich plecach. Wtedy czarny pokój zniknoł i byłam w mojej sypialni. Jeszcze nikogo nie było. Bałam się...zaczełam drżeć...łzy leciały mi strumieniami. Poczułam tylko że ktoś kładzie mi rękę na moich plecach. Wyszeptałam tylko ciche...
-To będzie dziś...dzisiaj...będzie przemiana...dziś...-po czym była tylko ciemność.
HEJAAAAA. Fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu Dx koniec wakacjiiiiiii...... ;< płacze z tego powodu.... Jak wiecie z książki zaraz będzie koniec...tak zaraz będzie koniec tej jakże prze durnej książki....wybaczcie ;< Ale będą jeszcze inne na pocieszenie! To tyle. Bay!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro