29. Czy to koniec?
Wstałam o 6:50 i poszłam do łazięki. Wykonałam poranną rukyne i stanełam przed lustrem. Wziełam włosy do przodu i popatrzyłam na nie. To co zobaczyłam przeraziło mnie i zasmuciło. Nie miałam pasemka na włosach tylko na grzywce mi został mały kawałek. Łzy poleciały mi po policzkach. Wyszłam z pokoju i poszłam w kierunku salonu. Siedziała tam już Amelia która oglondała TV. Poszłam w kierunku kuchni ale kiedy stałam przed drzwiami zatrzymał mnie głos mojej kochanej siostry.
-Dominika? Czemu nic nie mówisz?-spytała dziewczyna. Ja odwróciłam się w jej strone i popatrzyłam jej prosto w oczy. Ona się przestraszyła i zaczeła płakać. Zasłoniła swoją twarz rękami i zaczeła szlochać. Złapałam ją za ręke i przytuliłam ją.
-Amelia...wiesz co trzeba zrobić kiedy się przemienie?-spytałam nadal będąc przy dziewczynie.
-Tak...ale wiem że można cię wtedy zabić. Martwie się o ciebie.-powiedzia wtulając się w moje ramie. Oddaliłam się od niej i wyciągnełam ręke. Wyrzeźbiłam z mojej magii fioletowy pierścionek.
-Masz. Załóż go.-powiedziałam po czym go założyła. Zmienił się jego kolor w zielony. Uśmiechnełam się do niej i powiedziałam że dzięki niemu będziesz miała takie same moce jak moje (Ami jak ich nie będziesz chciała to może go zgubić albo coś...). Ona się uśmiechneła i popatrzyła na mnie. Widziałam w jej oczach smutek.
-Uwież mi wszystko będzie dobrze.-powiedziałam z uśmiechem.Ona jeszcze się do mnie przytóliła i zaczęła oglądać pierścionek ode mnie. Usiadłam obok niej i zaczełam tłumaczyć jej co może zrobić.
-Dobra. Wyciągnij rękę i pomyś o czymś miłym.-jak powiedziałam tak zrobiła. Na jej ręce pojawiła się jasno zielona plazma. Spojżała na mnie i się uśmiechnęła. Powiedziałam jej że może wyczarować co jej się tylko zachce. Ona się ucieszyła tak jak dziecko które dostało ciężarówkę zabawek. Zaczełyśmy gadać o różnych rzeczach i poszłam w końcu do swojego pokoju. Weszłam i poszłam na balkon. (tak ona ma balkon) Zaczełam patrzeć na piękny widok. Wtedy pojawił mi się na ułamek sekundy mój przyjaciel z domu dziecka. Był jedynym dzieckiem które się ze mną przyjaźniło w tamtych czasach. Nie chodziłam wtedy do szkoły bo była darmowa. Tylko był jeden problem. Był bardzo chory. Pomyślałam o tym jak się teraz czuje i postanowiłam go odwiedzić. Zostawiłam na swoim biurku kartkę że Poleciałam odwiedzić kogoś. Poleciałam do miejsca gdzie był mój jagby dom. Wylondowałam i założyłam soczewki żeby się nie dowiedzieli o tym co się ze mną dzieje. Weszłam i zapytałam się czy nie ma chłopca o imieniu Karol. Pani przyprowadziła mnie do małego pokoiku. Weszłam tam i zobaczyłam mojego małego przyjaciela.
-Cześć Karol...-powiedziałam podchodząc do chłopaka. On się odwrócił i przytulił mnie.
-Domi...czemu poszłaś?-spytał płacząc mi w ramie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Karol...co się stało? Co się działo kiedy mnie nie było?-spytałam spokojnie chłopaka.
-Miałem operacje i teraz jestem zdrowy...Ale mnie tu zamknęli.
Heh...hahahaha.-zaczoł się szaleńczo śmiać i przyciągnął mnie do siebie. Nie wiedziałam co robić.
-Wiesz co...od kiedy cię poznałem czułem że jesteśmy dla siebie przeznaczeni. Ale ty odeszłaś, zostawiłaś mnie tu.-powiedział jeszcze bardziej przyciągając mnie do siebie. Zaczełam się dusić.
-Karol... ja ciebie przepraszam. Rozumiesz przepraszam.-mówiłam ciężko biorąc oddech.
-Teraz już zawsze będziemy razem.-powiedział dziwnym tonem.
-Karol...prosze...puść mnie...-powiedziałam a przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
*tym czasem w willi. Amelia*
Poszłam do pokoju Domu ale jej tam nie było. Zobaczyłam na jej biurku kartkę. Zaczełam ją czytać.
"Cześć. Nie musicie mnie szukać bo poszłam odwiedzić mojego kolegę z domu dziecka. Jest od na ulicy Szarych Szeregów."-było napisane na kartce. Postanowiłam tam polecieć.
Heja. Teraz zobaczyłam że moja książka ma 2 tysiące wyświetleń! JESTEŚCIE CUDOWNI! W nagrodę bendzie speszjal i to za niedługo. 10 gwiazdek i 10 komentaży z pytaniami i wstawiam specjalek. To tyle Bajo!
Kocham was ^3^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro