24.OMG...
Kiedy się obudziłam byłam nadal w pokoju Slendera. Pomyślałam że jest. Na dole na kanapie. Odwruciłam się na drugi bok i zobaczyłam Operatora leżącego obok mnie. Przestraszyłam się i zaczerwianiłam. Odwruciłam się na drugi bok i zakryłam tważ. Zaczełam mamrotać non stop
-MOG...-w końcu przestałam bo usłyszałam głos w mojej głowie.
-Lepiej się czujesz?-spytał mężczyzna kładąc mi rękę na głowie. Odkryłam tważ i się odwruciłam.
-Tak...już o wiele lepiej...-powiedziałam przykrywając się prawie całą. Zostawiłam tylko odkryty kawałek od nosa do góry. Patrzyłam na tważ Slendera jakbym była zbitym psiakem.
-Co się tak na mnie patrzysz?-spytał przybliżając mnie do niego. Byłam czerwona jak burak. Chciałam zapaść się pod ziemie. Spojżałam na jego tważ jeszcze raz i wtedy się zorjentowałam że to Offender...ah jak ja go nienawidzę... próbowałam się wyrwać ale on mnie za mocno trzymał.
-Co mała? Zorientowałaś się? O jak miło...
-POMOCY...!-krzyknełam ale on mi zatkał usta.
-Hej...cicho... bo jeszcze mój zapyziały brat przyjdzie. Myśli że taki mądry jest, prawda? To niech uratuje swoją dziewczynkę...-powiedział Off po czym poczułam ostry ból w ramieniu. Zaczełam piszczeć z bólu i strachu. Nie wiedziałam co zrobić. Nagle wskoczył do pokoju Slenderman. Zaczełam krzyczeć żeby uważał że Offender ma broń ale przez zatkane usta nic nie można było zrozumieć. Pomyślałam żeby wszystko to tylko był jakiś głupi koszmar, ale poczucie bólu to wykluczało. Slender wyciongnił swoje macki.
-Hej hej bracie. Nie tak szybko.-powiedział odkrywając mnie. Poczułam ukłucie na plecach. Offender kontynuował.
-Jeden ruch a ona zginie.-powiedział przyciągając mnie do siebie. Przypomniałam sobie że nie mam związanych rąk. Trzeba było zrobić coś żeby on puścił nóż. Miałam już plan. Przeteleportowałam się do Slendera i uniosłam Offendera. On nie wiedząc o co chodzi żucił w naszą stronę nożem. Złapałam Slendermana za rękę i przeteleportowałam nas w inne miejsce w pokoju. Niestety nóż przeszedł. Dostałam w brzuch. Zaczełam dyszeć. Przyklenkłam a Slender razem ze mną. Wzioł mnie na ręce i wyciongnoł jagrze swoje popularne macki i wbił je w serce Offa. Popatrzył na mnie i wyciongnoł nóż z mojego brzucha. Położył mnie na jego łóżku i zaczoł grzebać w szafkach. Znalazł bandaże i podbiegł do mnie. Trzymałam się za ranę która mocno krwawiła. Podniósł mnie delikatnie i wzioł moją koszulkę do góry żeby zabandażować ranę. Do pokoju weszła Amelia trzymającą Sally.
-Hej co wy tu robicie na dole słychać dziwne chałasy.-powiedziała Amelia nie zauważając że jestem ranna.
-Mela błagam...Możesz chwile nie gadać?-spytałam zmęczonym głosem. Ona podeszła i zobaczyła bandaż owinięty wokuł mojego brzucha.
-Matko co się stało?!-spytała przerażona Melody.
-A nic takiego... leżałam sobie spokojnie na łóżku...
....
....
I zaatakował mnie brat Slendera. NO CO SIĘ MOGŁO STAĆ?!?!-spytałam łapiąc się za brzuch.
-Ok teraz się połóż kochana.-powiedział Slender. Posłusznie się położyłam. No nie no znowu?? Poczułam ostry ból głowy i zaczęło wszystko się rozmazywać.
-Slender...nic nie widzę...-powiedziałam ciut przerażona. On złapał mnie za podbródek. Bardzo się bałam że coś się pogorszy. Po kilku minutach znowu wrócił mi wzrok. Zobaczyłam że to nie operator trzymał mnie za podbrudek tylko jakimś cudem Offendrman przeżył. Nie miał dziury w swojej piersi. Odsunełam się od niego i szybko wstałam z łóżka. Zobaczyłam leżącego na podłodze Operatora a obok niego Amelie i Sally. Był ranny i to mocno. Zaczełam płakać. Popatrzyłam na Offendera. Byłam wkużona po całości. Zacisnełam pięści i zamiast pojawienia się fioletowej pięknej magii pojawiła się czarna z czerwonym charakterem.
-Ty chciałeś tylko mnie...to nie powód żeby zabijać wszystkich któży są dla mnie ważni...-powiedziałam tłumiąc w sobie płacz. Wyczarowałam wielkie czaszki w których gromadziła się energia. Podnosząc ręke wystrzeliłam ją i trafiłam w mężczyzne. Przwbiłam ścianę a on wyleciał z budynku. Przeteleportowałam się do niego i zobaczyłam że on się bardzo szybko leczy. Uniosłam go w czarno-czerwonej plaźmie i walnełam kilka razy o ziemie. On się podniusł i zaczoł mnie atakować. Unikałam każdego ciosu od niego ale troche mnie drasnoł.(oczywiście on miał nóż)Zaczełąm się męczyć a on był coraz to szybszy. Byłam już strasznie zmęczona...Padłam na ziemie...Offender był nade mną. Złapał mnie za koszulke i podniusł.
-Czemu chcesz nas zabić...?-spytałam mężczyzne.
-Was? Nie chodzi mi o was wszystkich zabić. Ja chce tylko ciebie maleńka. Jesteś taka potężna że możemy razem żądzić wszystkim i wszystkimi. Więc jak? Chcesz przyjąć umowe?-spytał Offender.
-...-milczałam.
-Zastanów się dobrze kochana...-powiedział
-NIE MUSZE SIĘ ZASTANAWIAĆ!!-wykrzyknełam prosto w jego twarz.-ZRANIŁEŚ OSOBY KTÓRE KOCHAM!! NIE CHCE I NIGDY NIE ZECHCE Z TOBĄ BYĆ!!-dokończyłam wkurzona a on mnie póścił.
-Ok skarbie. Czyli mam cię zabić?-spytał mnie.
-Spróbuj...-powiedziałam po czym zaczeła się walka. Biliśmy się przez kilkanaście minut kiedy poczułam w sobie dziwną... nawet bardzo dziwną moc. Uniosłam się.
-Wisz co na początku wydawałeś się milszy...wiesz?-spytałam zniekształconym głosem-Ale jak chcesz... DIE!!-krzyknełam po czym pokazała się sciana czaszek i wystrzeliły energią. Kiedy skończyły pozostał po nim tylko proch. Moja moc zmieniła się na fioletową i padłam na ziemie. Dyszałam ponieważ byłam wykończona. Przeteleportowałam się do willi żeby uratować Slendera,Sally i Amelie. Zobaczyłam ich nadal leżeli na ziemi. podeszłam do niżi uniosła nich w fioletowej plaźmie i zaczełam leczyć ich rany. Zamknełam oczy i stałam tak przez minute. Opuściłam ich i otwożyłąm oczy. na początku obudził się Slenderman. Otwożyłam oczy i popatrzyłam na niego. Uśmiechnełam się do niego po czym zaczełam spadać na ziemie. On szybko wstał i mnie złapał w locie.
-Jesteś przemęczona...co się stało? Pamiętam tylko że mój brat wstał i zaczoł nas atakować i ciemność.-powiedził i położył mnie na swoim łóżku.
-Tak...kiedy odzysałam wzroki zobaczyłam was na podłodzie byłam...wściekła...nie wiedziałam co bym bez was zrobiła...moja moc zmieniła się na czarną...i właśnie zaczełam walke z Offem...J-ja...ja go zabiłam...-powiedziałam po czym zaczełam płakać. Zakryłam tważ rękami. On do mnie się przybliżył i odkrył moją buzię przy czym mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałónek. Oddaliłam się od niego i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.
-Mam pytanie...-powiedziałam szeptem.
-Co takiego?-spytał operator
-Czy...na pewno wszystko będzie dobrze...?-spytałam-Przecież...we mnie jest dróga dusza...ona...ona może was wszystkich zabić...wtedy nie będe sobą...-dokończyłam po czym znowu zaczełam szlochać.
-Hej...nie płacz i o nic się nie martw...wszystko będzie dobrze. Sprubuje wszystkich sposobów żeby ci pomóc...-powiedział oddalając się ode mnie i patrząc na mnie.
-Dziękuję...-powiedziałam szeptem po czym znowu się w niego wtuliłam i zasnełam.
heja. Kolejny rozdziałek!!Jedna osoba prosiła mnie żeby było więcej...no...romansów Domi z Slenderem...powiedzcie w komentarzach czy to dobry pomysł. TO NA TYLE !!! BAY!!!
[LIVE END]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro