Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Utrata siebie

I wreszcie nadszedł koniec roku. Wstałam w ten piątkowy ranek o 8.00. Zaczęłam się powoli szykować, zakończenie roku miałam na 10, ale musiałam wstąpić po zamówione kwiaty do kwiaciarni i być przynajmniej 20 minut wcześniej w szkole, by zorganizować, kto z klasy ma pozanosić kwiaty do nauczycieli. Ubrałam się w czarną, obcisłą spódniczkę i białą, elegancką, obcisłą bluzkę. Wyprostowałam starannie włosy, nałożyłam na twarz idealny makijaż. Zawiesiłam na szyi złoty naszyjnik, a na nadgarstku zapięłam złotą bransoletkę. 

-A śniadanie, moja droga? - zapytał tata, gdy zeszłam już gotowa na dół. 

-Tatuś, tak się denerwuję, że nie jestem wstanie nic przełknąć. 

-Kochanie, ale czym? Musisz tylko iść na środek i odebrać świadectwo z czerwonym paskiem. 

-Tato! - zawyłam, bo doskonale wiedział, że przez  moje nieobecności miałam takie braki, że o pasku mogłam pomarzyć. Chyba, że bym sobie go dorysowała. 

-No dobrze, przepraszam - tata wyjął miskę z szafki. - Zrobiłem ci owsiankę, masz ją zjeść. 

Próbowałam jakoś zagłuszyć mój żołądek, który wywracał koziołki, czułam, że zaraz zwymiotuję i naprawdę, dzisiaj nie miałam ochoty na tą zasraną owsiankę, ale usiadłam przy stole i zaczęłam ją jeść. Kiedy tata poszedł się przebierać, natychmiast spuściłam owsiankę w zlewie i pobiegłam do pokoju nałożyć na siebie ostatnią dawkę perfum. 

Po 5 minutach siedziałam już w samochodzie i jechałam do szkoły. Zawoził mnie Paweł. 

-Mam wstąpić do kwiaciarni? - zapytał. 

-Tak - odparłam i nie odrywałam wzroku od mojego telefonu. 

-Wiesz, że  dzisiaj wychodzimy do klubu? 

-Tak - przewróciłam oczami. 

-To dobrze. 

-Paweł, o co chodzi? - zapytałam i spojrzałam wymownie na niego. 

-Tak po prostu - machnął ręką i zaparkował pod kawiarnią. - Wyskakuj, bo zaraz się spóźnisz! 


Trzy godziny później było już kompletnie po wszystkim. Siedzieliśmy sobie w pizzerii, zajadaliśmy się pizzą i piliśmy piwo. 

-No, to już jest koniec! - opadła Patrycja na oparcie krzesła i jednocześnie rękę mojego brata. 

-Wreszcie i wy macie wakacje - ucieszyła się Weronika. 

-To gdzie jedziemy? - zaczął pocierać ręce z ekscytacji Arek. - Bieszczady, Sopot, a może gdzieś za granicę? 

-Na początek Bieszczady! - zaczął Mateusz. 

-Później Sopot - uśmiechnęła się szeroko Weronika. 

-A na koniec Hawaje! - rozmarzył się Arek. 

-Uhm - zaśmiał się mój brat. 

-Ej, a tak serio, to z tymi Bieszczadami nie taki zły pomysł! - dodał Mateusz. 

-Moi rodzice jeżdżą tam od lat, mają już zaprzyjaźnione miejsce. Co prawda, nie wynajmują domku na tyle osób, na ile my byśmy wynajęli, ale ten pensjonat na pewno ma większe domki. Myślę, że gdyby zadzwoniła do nich moja mama, to nawet taniej by nam policzyli - rzuciła zachwycona Weronika. 

-Ej, to jest świetny pomysł - klasnęła w dłonie Patrycja. 

-Co o tym myślisz? - zapytał mnie Mateusz, gdy wszyscy zajęli się planowaniem. 

Westchnęłam, bo zdałam sobie sprawę, że jak zwykle zamulam. Co ostatnie zdarza mi się często, bo od kiedy Kinga umarła jakoś nie potrafię znaleźć sobie miejsca, nie mówiąc już o dobrej zabawie. 

-Myślę, że to dobry pomysł - posłałam mu delikatny uśmiech. 

Chłopak wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym uśmiechnął się blado, pocałował mnie w czoło, wstał i zabrał ze sobą Pawła i Arka na papierosa. 

-Co jest, Izka? - zagadnęła Werka, gdy tylko chłopaki zniknęli z pola widzenia. 

-Nic, wszystko w porządku - odparłam. 

-Dziwnie się ostatnio zachowujesz - dodała Patrycja. - To znaczy, ja rozumiem, że teraz masz ciężkie chwilę... 

-Dziewczyny, jest okej! - upierałam się przy swoim. 

One tylko pokiwały głowami, na znak, że skoro tak mówię to mi wierzą i dały mi spokój. 

Nie było okej i ja to doskonale wiedziałam. Nie potrafiłam wytłumaczyć tego, że czułam się dziwnie. Tego, że nagle nabrałam dystansu do wszystkich. Odtrącałam każdego. Mateusza, Pawła, Patrycję, Weronikę, Arka, i nawet Darka. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać i nikomu się zwierzać. Sprawdzałam jedynie codziennie, czy Darek znowu nie gra, a Maciek nie ćpa. To było moje zadanie, mój obowiązek. Skupiałam się na tym, żeby moja waga nie spadała, żebym normalnie jadła, piła i po prostu, żyła. Nie potrafiłam jednak wytłumaczyć dlaczego wszystkich od siebie odtrącałam. I nawet sama tego nie rozumiałam. 

Więc kiedy chłopaki wrócili, posiedzieliśmy jeszcze chwilę w kawiarni i wróciliśmy do domu. Tzn. Paweł pojechał do Patrycji, a mnie do domu odwiózł Mateusz. 

-Wejdziesz? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się pod domem. Mateusz westchnął i zgasił samochód, ale nie ruszał się z miejsca. 

-Izka - zaczał. - Czy my nadal jesteśmy razem? 

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałam na niego z niepokojem. 

-Czemu pytasz? 

-Myślisz, że jestem ślepy? - spojrzał na mnie wściekle. - Nie spotykasz się ze mną, unikasz mnie, prawie w ogóle nie rozmawiamy. Ja wiem, że ostatnio dużo przeszłaś, ale nie możesz przez cały czas mnie odtrącać. Minął już ponad tydzień. Staram się jak mogę, ale już naprawdę, nie wiem co mam robić. 

-Mateusz, ja po prostu potrzebuję trochę czasu - wyznałam. 

-Rozumiem - pokiwał głową. 

Wysiadłam z samochodu, a on odjechał. Dopiero gdy weszłam do domu, zrozumiałam co właśnie się stało. Mianowicie wyglądało na to, że z nim zerwałam. Co?! Zerwałam z nim! Zerwałam z najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Wyjęłam szybko telefon z kieszeni i wybrałam numer do Weroniki. Odebrała roześmiania. 

-No co tam? 

-Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam drżącym głosem. Nagle poczułam słony ślad na policzku. 

-Hej, hej, co się dzieję? - szybko zapytała. 

-Proszę - wyszeptałam. 

-Jasne, zaraz będę. 

Rozłączyłam się i poczłapałam do pokoju. Opadłam na łóżko i zaczęłam poważnie się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi. Co się ze mną dzieję? Dlaczego się tak zachowuję? Zaczęłam płakać, chociaż sama nie miałam pojęcia z jakiego powodu. Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja wiedziałam kto to. Poszłam, a gdy otworzyłam i ujrzałam Weronikę natychmiast znalazłam się w jej ramionach. 

-Co się stało? - zapytała cicho dziewczyna. 

-Zerwałam z Mateuszem - wychlipałam. 

Długo siedziałyśmy i rozmawiałyśmy. Obie z Weroniką próbowałyśmy zrozumieć co się ze mną dzieję. 

-Wiesz, wydaję mi się, że śmierć Kingi bardzo tobą wstrząsnęła - powiedziała dziewczyna. -Boisz się, że stracisz jeszcze kogoś, a tego nie chcesz. Dlatego wszystkich od siebie odpychasz. Ale spójrz - dziewczyna ścisnęła moją dłoń. -Żadne z nas się nigdzie nie wybiera. 

Później wiedziałam co mam zrobić. A może nie wiedziałam. Tkwiłam w jednym wielkim znaku zapytania. I naprawdę nie miałam pojęcia, co będzie dalej. I jak to się wszystko potoczy. Chyba dlatego, że gdzieś po drodze zagubiłam samą siebie. 


Hej kochani! :*

Mam dla was bardzo ważną wiadomość. To jest przedostatni rozdział. Już za niedługo zobaczycie finał tego opowiadania. A teraz szczerze! Co myślicie o rozstaniu Mateusza i Izy? I jesteście ciekawi jak się zakończy ta historia? 

Czekam na wasze opinie! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: