Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Początek diety


Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest być anorektyczką, to powiem wam szczerze, sama tego nie wiedziałam. Nie mówię, że się nad tym nie zastanawiałam. Kiedyś przeszła mi ta refleksja przez myśl. Ale to trwało tylko chwilę. Sekundę, może dwie.

Anoreksje postrzegałam jako chorobę "bzdurną". Było dla mnie śmieszne, że nastolatki, bądź nastolatkowie, nagle przez to, że schudli są anorektyczkami (anorektykami). No proszę was, przecież, to, że nagle jestem szczupła, wcale nie oznacza, że już umieram! To koniec mojego życia. I pozostaje po mnie jedna mała "." .

Tak własnie postrzegałam tą oto chorobę. Legenda! i tyle. 

Nie wiedziałam jak bardzo się mylę.


-Ale jestem gruba! - powiedziałam do Pawła, mojego 18-letniego brata. 

-Tak, bardzo. Wiesz jest taki program w telewizji - Pół tony nastolatka. Powinnaś się tam zgłosić - Mówił to całkiem poważnie, dlatego ja postanowiłam kontynuować jego zabawę.

-Ale on jest nadawany w Ameryce!- Zrobiłam smutną minę.

-Oj głupolu! Żartuje przecież. - Posłał mi lekki uśmieszek. Był kochany, szkoda tylko że kłamał w żywe oczy. - Ale oczywiście jak chcesz, to kupię ci bilet do Ameryki, abyś mogła wziąć udział w tym programie - puścił mi oczko. Przewróciłam oczami i podjęłam kolejną próbę wyciągnięcia od niego jakichkolwiek informacji na temat mojego ciała.  

-Kupiłam sobie ostatnio nowe spodnie. Wyobraź sobie że są małe. 

-Ostatnio czyli kiedy ?

-Nie pamiętam - odparłam poirytowana.  

-Siostrzyczko! Ja tyje co miesiąc po 1 kg. A ty? Ja mam 185 cm wzrostu i ważę 70 kg. A ty masz 173 cm i ważysz 55. To jest normalne? 

-Nie wiem - mój brat powoli zaczął mi mieszać w głowie. W salonie na stole leżał talerzyk z ciastkami. Wyciągnęłam rękę w ich stronę i... na szczęście się powstrzymałam. Sama robię z siebie grubasa. To jakaś obsesja! Nie mogę przytyć ani 0.1 kg. 

MOJE MOCNE POSTANOWIENIE :

Schudnąć 15 kg ! Tyle mam schudnąć, chyba, że uda mi się więcej.! 

Moje myślenie przerwał mi Paweł :

-Iza. Patrycja właśnie przyszła. 

-Aha, już idę

Gdy wyszłam z salonu moja przyjaciółka czekała w kuchni. 

-Hej - przywitała się ze mną. Miała coś bardzo dobry humor. Ale wyczuła, że ja jestem w rozsypce  lub po prostu powiedział jej mój kochany braciszek. 

-No cześć - Przywitałam się z nią ponuro. 

-Idziemy na zakupy?

-Nie mam ochoty - powiedziałam zgodnie z prawdą. Pati zrobiła dziwną minę - Chodźmy do mnie ! - zaproponowałam. Gdy weszłyśmy do mojego „królestwa" poczułam się lepiej. Patrycja zauważyła leżące na biurku kolorowe pisemka. 

-Chudnij ze nami ! - przeczytała temat na okładce - czytasz te idiotyzmy?

-Idiotyzmy ?-zapytałam zirytowana. Lecz później doszłam do wniosku że muszę się jej poradzić - Nie masz poczucia, że jesteś za gruba?

-Ej! Wiem, że nie mam figurki modelki, no ale kochana! Bez przesady! - powiedziała oburzona dziewczyna. 

-Nie! Nie o to mi chodziło! - szybko zaczęłam zaprzeczać. - Twoja figura jest świetna! Tylko ja chciałabym schudnąć! Wiesz, zrzucić parę kilogramów. 

-Parę? to znaczy ile? - spytała z przymrużonymi oczami. 

-Może dziesięć - odparłam jak gdyby nigdy nic, chociaż doskonale znałam jej reakcje. 

-Chyba żartujesz? - jej ton głosu był zdecydowanie za głośny. Natychmiast pożałowałam, że zaczęłam ten temat.  - Słuchaj! Nie jesteśmy grube! Jesteśmy szczupłe i powinniśmy to doceniać. Chciałabyś wyglądać... - zasiadła do włączonego komputera i w przeglądarce internetowej wpisała "anoreksja". Kliknęła na obrazki trupa. Tak chudej dziewczyny, że trudno powiedzieć czy ona żyła czy nie - ... czy tak chcesz wyglądać ? 

Chciałam zrobić jej wykład typu, że anoreksja to choroba wyssana z palca. Nie istnieję, nie zabija. I o co tyle szumu? Ale nie miałam ochoty wszczynać się z nią w awantury. Poza tym potrzebowałam więcej czasu na zebranie jakiś argumentów, więc tylko odpowiedziałam: 

-To że chcę schudnąć 10 kg to nie znaczy że będę anorektyczką . 

-Czy ty chodziłaś na lekcje WDŻ-u?

-Tak - zaśmiałam się pod nosem na przypomnienie sobie tych beznadziejnych i do niczego się nie przydających w życiu lekcji. - Zmarnowałam tyle godzin na ten głupi przedmiot - westchnęłam, lecz moja przyjaciółka zignorowała mój komentarz. 

-My w wieku dojrzewania nie możemy się odchudzać. Co najwyżej możemy więcej ćwiczyć i ograniczyć jedzenia. Mądrze ograniczyć jedzenie! Kochana, wszystko nam prędzej czy później pójdzie w cycki i pupkę! - Wkurzała mnie tym swoim wymądrzaniem się. Schudnę czy tego będzie chciała czy nie. Czy będzie mnie wspierała czy nie.  

-Dobra nie gadajmy o tym! Pogadajmy o chłopakach. 

-No właśnie. Zdążyłam zauważyć. 

-Co? 

-Bujasz się w Arku!!!

-W jakim Arku? -zapytałam, jakbym nie miała pojęcia o kogo chodzi. Jednak po jej minie dotarło do mnie, że koniec z udawaniem. Wpadłam jak śliwka w kompot. - Aż tak widać? Byłam ostrożna! 

-Troszkę widać. Tylko dziewczyna może to zauważyć. Chłopak jest za głupi, żeby to odkryć!- Czytała mi w myślach. Jak zawsze.

Głównym powodem mojego odchudzania jest właśnie on- Arek. Przyjaciel Pawła. Przystojny, wysportowany i mądry, zabawny i czuły. Jest jeden mały, malutki problem. Jego dziewczyna. Ma na imię Weronika. Istna bogini. Wysoka i szczupła brunetka, bardzo ładna, mądra i wysportowana, ale urodę zawdzięcza puderniczce! Zawsze modnie się ubiera i nigdy nikt jej nie zaskoczył, wiedziała wszystko, wiedziała jak się zachować i co odpowiedzieć, nawet w nietypowej sytuacji.

A co ze mną? On zawsze traktował mnie jak młodszą siostrę jego przyjaciela. Patrycja musiała odkryć, że myślę o nim więc rzekła :

-Nie przejmuj się! Znajdziesz kiedyś tego jedynego. A Arek? No wiesz ... - wyczułam, że chcę mnie pocieszyć. 

-Spoko. Wiem, ma dziewczynę. Ale nie przejmuj się mną!

Z Patrycją rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas. Gdy poszła do domu, ja zrobiłam 100 brzuszków, 15 pompek i 55 przysiadów. Była to dla mnie katorga. Naprawdę! Nienawidziłam ćwiczyć. A jedyne sporty, które akceptowałam, to pływanie i tańczenie. Bieganie też mi nie przeszkadzało. I nic więcej. tyle. Jednak czego się nie robi dla bycia pięknym? Kolację sobie odpuściłam. Wzięłam prysznic i poszłam spać. 

Następnego dnia wstałam pełna energii. Gdy zbiegłam na dół tata szykował śniadanie. Moja mama rozwiodła się z tatą 2 lata temu. Mieszka teraz sama na drugim końcu miasta. Jest nauczycielką i nie ma dla nas czasu. Przyjeżdża tylko w święta. Nie raz w niedziele zaszczyci nas swoją obecnością na obiedzie. Tata 4 lata po moim przyjściu na świat zdecydował się rzucić pracę trenera na siłowni i basenie, i otworzył własną branże. Już nie jest trenerem, tylko szefem. Jest zadowolony ze swojego biznesu. 

-Cześć tatku! - przywitałam się z nim całując go w policzek. 

-Cześć słonko. Ktoś tu wstał prawą nogą! 

-Chyba tak - powiedziałam uśmiechnięta - Ale ja dziękuję za śniadanie. Dzisiaj nie będę jadła. 

-Izka! - spojrzał na mnie zdenerwowany. 

-Tak? - udawałam, że tego nie zauważyłam. 

-Masz zjeść śniadanie! 

-Nie jestem głodna. Uszykuję sobie kanapkę do szkoły. A teraz idę do łazienki, bo zaraz i tak będzie zajęta. 

-Idź! Idź!- Po wyjściu z łazienki byłam już ubrana. Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Słońce świeciło. W końcu zaczyna się Maj. Oczekiwana wiosna nadeszła!

 Pierwsza lekcja: Matematyka! Rany. Nienawidzę tego przedmiotu. Tata zawsze powtarzał, że mam się uczyć, a daleko zajdę. A ja zawsze mówiłam. Dalej zajdę z wiedzą o człowieku niż z wiedzą o kwadracie lub rombie! Po lekcji udałam się na koniec szkoły, gdzie mieliśmy mieć W-f. Za mną dreptała Pati, coś mamrotała pod nosem. Kazałam jej, żeby czekała na mnie przy sali gimnastycznej, a ja skoczyłam do sklepiku po gumy orbit. Musiałam coś rzuć w buzi, bo mój brzuch cały czas wydawał odgłosy burknięcia. Przez cały wf dałam z siebie najwięcej wysiłku, ile tylko mogłam, żeby spalić niepotrzebne kalorie, oczywiście po lekcji byłam taka zmęczona że nie miałam siły się ubrać. Ale musiałam ...

 J. Polski był dość ciekawy... Cieszę się że wybrałam to liceum i ten profil. Mianowicie humanistyczny. Chciałabym zostać dziennikarką. Po wszystkich lekcjach odbytych w tym dniu udałam się do sklepu ze zdrową żywnością. Poszła ze mną Gosia z klasy. Ona interesuję się takimi rzeczami jak diety, więc pomogła wybrać mi kilka składników, a później poszłyśmy na chwilę do niej, miałyśmy akurat po drodze. Dała mi kartkę z dietą i powędrowałam do siebie. Gdy już znalazłam się w moim pokoju zaczęła przeglądać strony internetowe o dietach, bo Gośki nie była zadowalająca. 5 kg w miesiąc... To nie fair. Znalazłam taką samą tylko, że 5 kg w 2 tygodnie. To już coś bardziej sensowne, ale szukałam dalej. Jest! 5 kg w tydzień. Wydrukowałam rozkład.

Dzień 1

1. Śniadanie: płatki (owsianka) na mleku.

Udaj się do szkoły/pracy spacerkiem (nie wydasz na autobus, a spalisz kilka kalorii ).

2.Drugie śniadanie: jabłko. 

Do domu również wróć pieszo. 

3. Obiad :

Pierwsze danie: zupa brokułowa- 13 zwykłych łyżek 

Drugie danie: 2 ziemniaczki, surówka warzywna i kawałek mięsa (obojętnie jakiego, ważne, żeby nie było smażone na głębokim tłuszczu, a gdyby było robione na parze, to już w ogóle idealnie).  

4. 2 godziny po obiedzie udaj się na basen... Pływaj również dwie godziny 

5.Po basenie zjedz dwie kanapki na razowym chlebie. Kanapka : sałata, pomidor i ogórek. Unikaj mięsa (np. szynki ) oraz żółtego sera! 

6. Zrób kilka brzuszków (około 100 ), około 50 przysiadów i 20 pompek. 

7. Weź szybki prysznic i idź spać.


Dieta sensowna. Odłożyłam ją do biurka i wpadł do pokoju Paweł.

-Siema! Co robisz?-Powiedział padając na moje łóżko. Ja zamknęła strony internetowe, wyłączyłam kompa i odpowiedziałam. 

-Zaraz idę na zakupy, później zrobię obiad, a po obiedzie pójdę na basen.

-O widzę że dzień już zaplanowany. A co na obiad?- Nie obejdzie się bez tego pytania.

-Zrobię zupę brokułową i ...

-Co? Nienawidzę zupy brokułowej! 

-Trudno! To nie będziesz jadł w ogóle!

-A co na drugie?

-Ziemniaczki, surówka warzywna i pierś z kurczaka. 

-OoO. Może byc. A mogę iśc z tobą na basen?- zastanawiałam się co go tak nagle interesuje, pewnie nie ma jeszcze żadnej dziewczyny. Dlatego odparłam:

-Jasne, ale teraz idę na zakupy ... -Po wypowiedzeniu tych słów Paweł wyszedł z mojego pokoju, ja przejrzałam dzień 2 :


1.Mleko z płatkami (owsianka)

2.Jabłko 

3.Zupa kalafiorowa ... ziemniaczki z pulpecikiem 

4.Bieganie 

5.Kanapka : Ciemny chleb , sałata , pomidor i papryka 

6. Zestaw ćwiczeń 

7. Prysznic 


Lista zakupów :

Brokuł , Kalafior , sałata , 3 pomidory , 2 ogórki i 2 papryki . 

Płatki owsiane , ciemny chleb i wafle ryżowe .

Kg jabłek 

2 Mleka .


Gdy już sporządziłam listę zaczęłam się ubierać.

-Podwiozę Cię na zakupy! - zaproponował

-Nie ma mowy, przejdę się!

-A dużo masz tego kupić?

-Troszkę.

-To chociaż przyjadę po ciebie jak skończysz zakupy - Zaczęła się zastanawiać nad jego propozycją, w sumie to nie udźwignę tego wszystkiego. 

-Dobra, zadzwonię po Ciebie - odparłam zrezygnowana. 

-Spoko.

Czerwoną torebkę przewiesiłam przez ramię i wyszłam z domu. Było ciepło i słonecznie, więc spacer był najlepszą rzeczą, chociaż bardzo wyczerpującą po tak ciężkim w-f. Powoli już zaczynałam odczuwać pierwsze zakwasy. Gdy znalazłam się w supermarkecie ruszyłam od razu do stoiska ze zdrową żywnością. W koszyku znlazły się wafle ryżowe, chleb razowy, płatki owsiane. Ruszyłam dalej. Wybrałam najładniejszy kalafior i brokuła. Sałata tez wygladała zachęcająco. Później w oczy rzuciła mi się papryka i ogórki. Zaraz po nich wzrok padł mi na pomidora. Wszystko wpakowałam do wózka z zakupami, a chwilkę dalej przywitały mnie jabłka. Udałam się do produktów mlecznych i wybrałam najlepsze i najchudsze mleko. Pech był taki, że zauważyłam ptasie mleczko i czekolady z Milki. Ale z silną wolą ruszyłam do kasy. Jakby Paweł mnie wyczuł i czytał mi w myślach pojawił się, gdy ja wychodziłam ze sklepu. 

-Same zdrowe rzeczy - mruknął niezadowolony.

-Dokładnie, może byś mi pomógł? - wskazałam podbródkiem na torby. 

-Ależ oczywiście, daj mi te najcięższe torby  - Podałam mu to o co prosił. A sama wpakowałam się do samochodu. Chwilkę później znaleźliśmy się w domu. Pośpiesznie zrobiłam zupę i drugie danie. Zaraz po zjedzeniu uszykowałam się na basen, ale nie można pływać po obiedzie, więc odczekałam dwie godziny. 

Dwie godziny później:

Paweł wparował do mnie do pokoju  i powiedział :

-To co, jedziemy na basen?

-Jasne, może odwiedzimy tatę w pracy? - zaproponowałam. 

-Może tak. To gotowa?

-Też pytanie, już dawno - wzięłam torbę i ruszyliśmy w drogę.

Zdałam sobie sprawę co zrobiłam źle. Kostium kąpielowy! Wyglądam w nim jak krowa albo i gorzej. Ale zacisnęłam zęby i ruszyłam na basen. Wskoczyłam na 2m. Tak dawno nie pływałam, a to uwielbiam. Całą godzinę nie wychodziłam z wody. Paweł jak zwykle podrywał jakieś chude laski, nawiasem mówiąc, wcale nie jakoś szczególnie piękne. To oznaczało tylko jedno! Był zdesperowany. Szukał dziewczyny i to szybko. Nie ogarniałam tego jego pośpiechu, tej nietrwałości, tej zabawy. Gdyby nie był moim bratem, osobiście, ja jako dziewczyna nawet bym na niego nie spojrzała. Nie żeby nie był przystojny. Był! I miał świetne ciało. Całkiem dobre poczucie humoru itd. Ale to zachowanie wobec dziewczyn. Odrażające! 

I wtedy ktoś mnie chlapnął. Tak, że aż na chwilę straciłam równowagę i chlusnęłam do wody jak jakiś delfin. Już szykowałam się na kapitalną wiązankę słów, aż zobaczyłam kto mnie zaatakował. To był ON. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: