Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Papka w głowie- mętlik.

Leżałam w swoim pokoju, w swoim łóżku, pod grubym kocem. Nagle zrobiło się strasznie zimno. Ten piękny słoneczny dzień, zmienił się w ogromną ulewę. Zaczął padać deszcz, a nawet i grad. Niebo pokryte było ciemnymi, granatowymi chmurami. Do pokoju wszedł Mateusz, usiadł na brzegu łóżka i podał mi gorącą herbatę z cytryną i sokiem wiśniowym. 

-Już lepiej? - zapytał zmartwiony. 

-Tak, dzięki - odparłam zachrypniętym głosem. 

-Jeszcze żadna dziewczyny nie wymiotowała po obiedzie ze mną - Mateusz zmarszczył czoło. - Chyba muszę zmienić taktykę. 

Zaśmiałam się lekko. On też się uśmiechnął. Utkwił we mnie swoje smutne spojrzenie. 

-Izka, coś ty z sobą zrobiła? - zapytał, po czym uścisnął moją dłoń.

Odwróciłam wzrok, bo usłyszałam jakieś kroki. Ktoś ewidentnie wchodził po schodach. I to szybko. Mateusz natychmiast zabrał swoją rękę z mojej i wstał. Nagle w pokoju pojawiła się Patrycja. 

-Matko, tak się o ciebie martwiłam! - natychmiast do mnie doskoczyła. Po chwili w drzwiach stanął mój brat. 

-Sytuacja się powtórzyła? - zapytał Mateusza. Spojrzałam na niego zaniepokojona modląc się w duchu, żeby nic się nie odzywał o wymiotowaniu, ale on tylko na mnie zerknął, po czym powiedział:

-Nie, zrobiłem obiad, grzecznie zjadła i się położyła. 

Wypuściłam cicho powietrze z ulgą. Okłamał Pawła. Dla mnie. 

Kolejny raz mogłam zobaczyć, że Mateusz jest naprawdę w porządku chłopakiem. Krył mnie przed Pawłem i to nie raz. Znał mnie jak nikt inny. Martwił się o mnie i troszczył. Był naprawdę prawdziwym przyjacielem, a ja tego nie doceniałam. JESTEM IDIOTKĄ! Wbiłam sobie to do głowy. 

-Zjadła? Nie wierzę - Paweł był widocznie zaskoczony. 

-No, może nie cały, coś tam zostawiła, ale poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń - posłał mi szeroki uśmiech. 

-Dzięki stary! - Paweł podszedł do niego i poklepał go po ramieniu. - Nie wiem jak ci się odwdzięczę! 

-Normalnie, stawiasz w piątek piwo! 

Gdy oboje wyszli z pokoju, zostałam się z Patrycją sama. Dziewczyna opowiadała o tym, jak cała klasa przejęła się moim stanem. Wszyscy się wypytywali co u mnie i co mi jest. Było to dosyć miłe. Gawędziłyśmy tak przez kilka minut, aż w końcu Patrycja wyczuła jak bardzo zmęczona jestem i zostawiła mnie samą. A kiedy tylko zamknęła drzwi do pokoju, zasnęłam. 


Obudził mnie dzwonek do drzwi. Nasłuchiwałam, ciekawa kto do nas przyszedł. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 17. Tata jeszcze nie powinien wrócić z pracy. Ostatnio wracał naprawdę późno i nawet zaczynałam się martwić, czy czasem nie ma jakiś kłopotów. Kolejny raz usłyszałam kroki, ale kierowały się w stronę pokoju Pawła. 

-Nic jej się nie stało? - serce mi mocno zabiło! To był Arek. 

-Nie, tylko zemdlała. Mateusz się nią zaopiekował i całkiem dobrze mu to wyszło - powiedział mój brat. Mogłam sobie wyobrazić jaki miał przyklejony szeroki uśmiech na twarzy. We wszystkim doszukiwał sie jakiś podtekstów. 

-A wstała już czy jeszcze śpi? - zapytał Arek. 

-Nie wiem, sprawdź! - poradził. 

Po kilku sekundach ktoś zapukał do mojego pokoju, szybko poprawił włosy i zmieniłam pozycję na siedzącą i zaprosił tego kogoś do pokoju. Ujrzałam Arka. Miał na sobie dżinsy i szarą, sportową bluzę. Uśmiechnął się do mnie szeroko. 

-Cześć kruszynko! - przywitał się ze mną i usiadł obok mnie na łóżku. 

-Siema! - powiedziałam ochrypłym głosem. 

-Jak się czujesz? - zapytał. W jego głosie jednak nie odnalazłam ani trochę troski. Czułam, że pytał, bo tak wypada. 

-Już znacznie lepiej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Słyszałem, że dzisiaj twoją opiekunką był Mateusz. Jak mu poszło? 

-Całkiem dobrze. Świetnie gotuję. 

-Gotował dla ciebie? - Arek był wyraźnie zaskoczony. Zagwizdał i pochylił się. - Mogłaś do mnie zadzwonić. Zmieniłbym go, ale gdybym to ja ci ugotował, padłabyś z wrażenia. 

Kolejny raz ze mną flirtował. Powoli zaczynało mnie to męczyć. 

-Spokojnie, Mateusz poradził sobie świetnie - odparłam odsuwając się od niego. 

-Następnym razem pisz do mnie. Zaopiekuję się tobą jak nikt inny - posłał mi oczko. - Idziesz jutro do szkoły? - zapytał ni stąd ni zowąd. 

-Nie wiem, ale chyba jutro zrobię sobie wolne - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Wpadnę do ciebie, obejrzymy jakiś fajny film! - poinformował mnie, po czym wstał i uśmiechnął się szeroko poprawiając mi koc. - A teraz cię już nie męczę. Wypoczywaj kruszynko! - szepnął i pocałował mnie w policzek. 

O KURWA?! CO TO BYŁO? 

Po pierwsze, umówił się ze mną. Po drugie, był chyba zazdrosny o Mateusza. Po trzecie, pocałował mnie. No ok. W policzek. To nic wielkiego. No ale to jest Arek. I jestem pewna, że jutro będzie chciał nie tylko oglądać ze mną film. 


Dwa dni później:

Siedziałam w szkole zupełnie skołowana. O całej sytuacji zdążyłam już opowiedzieć Patrycji, która teraz patrzyła na mnie jak na debilkę. 

-Oglądałaś film z Arkiem - powtórzyła. - Później rozmawialiście, żalił ci się, że nie układa mu się z Weroniką. A później pojawił się Mateusz. 

-Zobaczył Arka, nie chciał nam przeszkadzać i sobie poszedł - dokończyłam za nią. 

-Na pewno Arek nie chciał cię pocałować? - spojrzałam na nią jak na kretynkę. 

-Nie! - ale po chwili się zawahałam, co oczywiście ona zauważyła. - Nie wiem - mruknęłam. 

-To nie? Czy nie wiesz? 

-Nie... wiem. Nie wiem. Muszę pogadać z Mateuszem - westchnęłam. 

-No to los się do ciebie uśmiecha. Mateusz właśnie wszedł na świetlice! - spojrzałam tam gdzie utkwiła swój wzrok Patrycja. Rzeczywiście, Mateusz właśnie wszedł na świetlice. Ale za nim szedł też Arek i oczywiście mój brat. - Dobra, los się jednak do ciebie nie uśmiecha. 

-Jak mam z nim pogadać, jeśli cały czas kręci się obok niego mój brat? - mruknęłam poirytowana. 

-Może będziesz miała jednak szanse - powiedziała Patrycja i w tym momencie chłopaki do nas podeszli. 

-Co tam? - zapytał Arek i usiadł obok mnie. Paweł usiadł obok Patrycji.

Spojrzałam na Mateusza, który przed chwilą stał obok chłopaków, ale teraz był przy stoliku obok i gadał z dziewczynami z trzecich klas. Westchnęłam. 

-Nic ciekawego - odpowiedziałam i wstałam. - Muszę iść do biblioteki. Zobaczymy się pod klasą - rzuciłam do Patrycji i wstałam. 

Nie mogłam siedzieć obok Arka. Miałam mętlik w głowie. Nie rozumiałam o co mu chodziło, ale wiedziałam jedno, bawił się mną. To było oczywiste. Jednak nurtowało mnie jeszcze jedno. Zachowanie Mateusza. Zachowywał się co najmniej dziwnie. A wczoraj kiedy do mnie przyszedł. I zobaczył Arka. Zrobił się czerwony, był wściekły. Ale zamiast coś powiedzieć, rzucił tylko mi srogie spojrzenie i wyszedł. Po tym wszystkim powiedziałam Arkowi, że jestem zmęczona i kazałam mu sobie iść. Ja naprawdę byłam tym wszystkim zmęczona.

Kiedy wychodziłam z biblioteki wpadłam na niego. Na Mateusza. Na początku nawet się nie zorientował, że to ja, dopiero gdy złapałam go za nadgarstek, spojrzał na mnie.

-O hej - powiedział jak gdyby nigdy nic.

-Możemy pogadać? - zapytałam od razu.

-Za dwie minuty są lekcje - zauważył.

-To spotkajmy się po szkole - zaproponowałam i przełknęłam głośno ślinę z obawy, że mnie wyśmieję. Mateusz zastanawiał się chwilę.

-Po szkole mam trening - powiedział.

-To po treningu! Proszę! - zorientowałam się, że nadal trzymam go za nadgarstek i kurczowo ściskam. Mateusz spojrzał na nasze ręce, po czym pokiwał głową.

-Będę u ciebie o 18 - powiedział, druga ręką złapał mnie za dłoń, która trzymała jego nadgarstek, rozluźnił ją i kiedy już go puściłam, odszedł.  






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: