Odłamek dojrzałości
Była niedziela. Leżałam sobie na łóżku i czytałam książkę, kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju. Przekręciłam się, żeby spojrzeć, kto to, ale nie zdążyłam, bo pochylił się nade mną Mateusz.
-Przyszedłem się przywitać - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie krótko.
-Oszalałeś! Paweł jest u siebie! - odepchnęłam go od siebie i usiadłam na łóżku.
-Wiem, przecież razem mamy uczyć się do matury - usiadł obok mnie. - Widzę, że bardzo chcesz utrzymać nasz związek w tajemnicy.
-Chyba się wyłączyłam w pewnym momencie, bo za bardzo nie pamiętam, żebyśmy byli razem - przypomniałam mu, a ten pochylił się i znowu mnie pocałował.
-Kwestia czasu - szepnął, po czym znowu złożył na moich ustach gorący pocałunek. - Przez ciebie nie będę mógł się skupić - westchnął.
-Przeze mnie? Przecież to ty do mnie przyszedłeś!
-Bo sam fakt, że leżysz sobie na łóżeczku w pokoju obok jest dla mnie bardzo trudny - Mateusz znowu się pochylił i chciał mnie pocałować, ale w drzwiach stanął Paweł i chrząknął.
-Miałeś się tylko przywitać - warknął.
-No - Mateusz pokiwał głową. - Przecież się witam - uśmiechnął się szeroko.
Paweł poczerwieniał i słowo daję, że miał ochotę mu przywalić. Widziałam jak zaciska pięść i szczękę. Ale wziął głęboki oddech i się rozluźnił.
-Chyba nigdy się nie przyzwyczaję - odwrócił się na pięcie i wyszedł. Otworzyłam szeroko oczy, a Mateusz potarł dłonie w geście zwycięstwa.
-Spokojnie chudzinko, ja wszystko załatwię!
-Mateusz, póki co to nie masz co załatwiać - ogryzłam mu się i wstałam, żeby iść sobie do kuchni, ale on szybko przyciągnął mnie do siebie.
-Póki co jestem przed maturą, nie chcę się rozpraszać, a poznawanie się bliższe z tobą jest zdecydowanie za bardzo rozpraszające...
-Po pierwsze, znasz mnie już wystarczająco za dobrze - zaczęłam.
-Oj, uwierz, jeszcze nie! Poza tym, wiedzy nigdy nie za wiele - szczerzył się jak małe dziecko, przyznam, że dzisiaj w ogóle zachowywał się jak rozpieszczony dzieciak.
-A po drugie - dodałam. - Wczoraj mówiłeś, że to ja jestem najważniejsza, a nie matura - tym razem to ja obdarzyłam go szerokim uśmiechem.
-Bo jesteś - wyszeptał mi do ucha, po czym kolejny raz mnie pocałował, tym razem tak namiętnie, że aż momentalnie wcisnęłam się w jego objęcia.
-Mateusz! - zawołał ze swojego pokoju Paweł. Odsunęliśmy się ode siebie, a Mateusz westchnął.
-Humanistko, nie chcesz powtórzyć z nami polskiego?
-Nie, ale jak będziecie mnie potrzebowali, to służę pomocą!
Siedziałam na dole, w salonie i razem z tatą oglądaliśmy jakiś film, kiedy zeszli do nas chłopaki.
-Jak wam idzie maturzyści? - zapytał tata i wpakował sobie do buzi garść popcornu.
-Słabo - odparł mój brat i runął na miejsce obok taty, a Mateusz usiadł obok mnie.
-Jak dadzą nam pytanie z "Chłopów" to polegniemy - mruknął Mateusz i oparł swoją głowę o moje ramię.
Miałam ochotę zrzucić ten jego łeb, ale widząc, że tata nie potraktował tego jakoś dwuznacznie, odetchnęłam z ulgą.
-Albo "Wesele"!
-Co wy gadacie? - mruknęłam. - "Wesele" to banalna lektura. Musicie sobie powtórzyć symbolikę, bo ona tam jest najważniejsza, no i oczywiście relację chłopów z mieszczaństwem.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na chorą psychicznie.
-Myślę, że Iza powinna napisać maturę za ciebie, synu. Chyba lepiej na tym wyjdziesz - oznajmił mój tata.
-Cwaniara - dodał mój brat.
-Nie cwaniara, tylko za bardzo przekreślacie swoje szanse. A wystarczyło poświęcić kilka dni na przeczytanie takich "Chłopów" i wasze szanse natychmiastowo by się zwiększyły.
-Poświęcić kilka dni powiadasz? - zapytał Mateusz. - Mam pomysł! Może nam poczytasz?
-Oczywiście! Czytać uczyliście się w podstawówce, więc jestem pewna, że dacie sobie radę - zapewniłam go. Mój tata się zaśmiał.
-Mateusz, czy ty czasem nie kandydujesz na mojego zięcia? - zapytał, a ja dosłownie mocno przełknęłam ślinę i wstrzymałam powietrze.
-A widzi sobie mnie pan w tej roli? - chłopak natychmiast się wyprostował i zrobił się poważny. Mój tata zrobił to samo.
-Przyznam, że byłbyś dobrym kandydatem. Widziałem jak się o nią troszczysz, no i babcia Izy cię polubiła, a to jest naprawdę wyczyn. Mnie na początku nie lubiła - dodał ojciec i się roześmiał.
-Nie mówiłaś nic, że twoja babcia mnie lubi! - udawał urażonego Mateusz.
-Ta wiedza powinna być dla ciebie zbędna - odgryzłam mu się.
-Iza, zachowuj się! Chłopak się o ciebie stara, a ty jak się odwdzięczasz! - byłam zszokowana, słysząc te słowa z ust mojego taty! Paweł wybuchnął śmiechem. - A ty nie lepszy. Nigdy bym nie pomyślał, że ty i Patrycja będziecie razem.
Paweł natychmiast utkwił w nim przerażone spojrzenie. A tym razem ja i Mateusz wybuchnęliśmy śmiechem.
-No co? - tata pokiwał głową. - Mam już duże dzieci, które dojrzewają i są dorosłe. Za niedługo wyprowadzicie się i zostawicie starego ojca samego! - powiedział i wstał.
Kiedy wyszedł wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Nie wiedziałam, że mam tak wyluzowanego staruszka, pomyślałam. I w tym momencie on wychylił się z kuchni i dodał.
-Ty Izka się tak nie ciesz! Nie myśl, że zlekceważę twoja chorobę. Jutro masz pierwszą wizytę u psychologa.
ŻE CO PROSZĘ? Miałam ochotę wykrzyczeć. Mina mi zrzedła. Mój tata oczywiście to zauważył.
-Spokojnie. Podobno ta pani jest bardzo sympatyczna. Poleciła mi ją Ola, ta lekarka.
-Ola? - zapytałam poirytowana. -Od kiedy mówicie sobie po imieniu?
-Od piątku, kiedy umówiłem się z nią na kawę! - uśmiechnął się szeroko mój tata.
Razem z Pawłem otworzyliśmy szeroko oczy, a Mateusz ledwo powstrzymywał się, żeby nie pęknąć ze śmiechu.
-Ma pan gust! - pochwalił go. - Dobra była ta lekarka.
-O matko, faceci - mruknęłam i wstałam, po czym wróciłam do swojego pokoju.
Ty był chyba jakiś mało śmieszny żart. Mój ojciec chodzi na randkę z babką, która mnie leczyła. No i ja mam chodzić do psychologa, jakbym była jakaś nienormalna. Życie chyba dba o to, żebym się czasem nie nudziła. Położyłam się na łóżku, nie wiedząc jak mam się zachowywać. Nie chcę chodzić po jakiś psychologach. Okej, moja waga nie jest normalna, ale nie jest tak źle. Tymczasowo mdlenia ustały, chociaż nadal pojawiają mi się mroczki przed oczami. Poza tym jem. Mało, ale coś tam jem. Dużo piję wody, żeby jakoś to nadrobić. No i już nie ćwiczę, bo wtedy chyba bym nie wytrzymała. Więc nie jest tak źle. Nie jest mi potrzebny żaden psycholog.
Leżałam tak chyba z 20 minut, kiedy ktoś zapukał do mojego pokoju. Zaprosiłam tą osobę i ujrzałam Mateusza. Położył się obok mnie i przez chwilę nic się nie odzywał.
-Chyba nie jesteś na mnie zła, że powiedziałem, że twoja lekarka była dobra - odezwał się po chwili. Zaśmiałam się.
-Nie wybaczę ci tego - odparłam kąśliwie.
-Wiesz, że żadna dziewczyna, kobieta, babcia, staruszka, nie może się z tobą zmierzyć - Mateusz podparł swoją brodę na łokciach, dokładnie tak samo jak zrobił to wczoraj. - Mówiłem ci i nie żartowałem, jesteś najważniejsza dla mnie - mówił to cholernie poważnie i to mnie przerażało.
-Mateusz, w co ty do cholery grasz? - zapytałam wściekła. - Jeśli chcesz porobić sobie żarty, to...
Nie dokończyłam, bo jego usta znalazły się na moich. Na początku pocałował mnie delikatnie, potem przysunął mnie do siebie, swoją rękę włożył pod moje plecy i zaczął całować bardziej namiętnie. Nie wiem ile to trwało, ale nie chciałam, żeby przestawał. Czułam się cudownie, kiedy byłam z nim. Kiedy mówił, że jestem dla niego ważna. Kiedy mnie całował. Nawet zaczęłam lubić jego podrywy. Gdybym powiedziała, że to wszystko mnie nie rusza, skłamałabym.
-To nie jest gra - przerwał. - Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale doprowadzasz mnie do szału - oparł swoje czoło o moje. - Od zawsze mi się podobałaś, a kiedy zacząłem głośno o tym mówić, to jeszcze bardziej mnie to nakręcało. I dla mnie nie ma znaczenia, czy jesteś chora, czy zdrowa. Czy gruba, czy chuda - dotknął palcem miejsce, gdzie znajdowało się moje serce. - To co tutaj biję jest najważniejsze!
-Od kiedy stałeś się taki romantyczny? - zapytałam szeptem.
-Od kiedy dojrzałem - odpowiedział natychmiast, a ja pokręciłam głową nie wierząc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro