Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odnowa przyjaźni

Po tym jak Mateusz ode mnie wyszedł, minęło pół godziny, a pojawił się Arek z czterema piwami w ręku i "Transporterem" pod pachą. Myślałam, że go uduszę, bo doskonale wiedział, że nienawidzę Jasona Statham'a. A STOP. Mateusz to wiedział, nie Arek. W każdym razie zanim obejrzeliśmy film, zdążyłam mu się porządnie wypłakać. On zdążył dziesięć tysięcy razy przekląć Mateusza. Gdy zaczęliśmy oglądać, otworzyliśmy piwo i chipsy, a po pół godziny zamówiliśmy pizze. Z klubu zrezygnowaliśmy. I może to był nasz błąd. 

Następnego dnia wpadł do mnie do pokoju Paweł. 

-Wstawaj - mruknął. 

-Przecież jest sobota i jest 9 rano - warknęłam na niego i natychmiast poczułam ból głowy. O fuck! Wczoraj do piwa doszło wino z barku taty. Łeb mi chce rozwalić. 

-Posłuchaj - Paweł usiadł na rogu mojego łóżka. - Wiedziałem, że tak będzie, dlatego obiecałem sobie, że za chuja nie będę mieszał się w wasze gówniane związkowe sprawy, ale do jasnej cholery, jak możesz ty robić tak w chuja Mateusza? 

Spojrzałam na niego z wytrzeszczem. 

-Ocipiałeś? - warknęłam. - O co ci chodzi? 

-Wczoraj się pokłóciliście - wyjaśnił mi mój brat, jakbym tego kurwa nie wiedziała. - I nie poszłaś z nami do klubu, Arka też nie było. Jak tylko Mateusz się skapnął, że nie ma jego i ciebie, po kojarzył fakty i zrozumiał, że wczorajszy wieczór spędziłaś z nim. Czy się mylił? 

-Nie - odpowiedziałam spokojnie. - Byłam wczoraj z Arkiem. 

Paweł wstał zaskoczony. 

-Ja pierdole, czyli on miał rację? Nie wierzę! Po kim jak po kim, ale po tobie się tego nie spodziewałem. 

-Ale czego się kurwa nie spodziewałeś? - znowu krzyknęłam i znowu poczułam pulsowanie w czaszce. - To już nie mogłam poprosić przyjaciela, żeby przyszedł do mnie. Kiedy on mnie potrzebował, ja byłam, teraz ja go potrzebowałam. 

-I co, pocieszył cie? - warknął mój brat. 

-Żebyś kurwa wiedział - wstałam i uciekłam do łazienki. 

Łzy piekły moje oczy, więc gdy tylko zamknęłam drzwi na klucz, runęły po policzku jak strumień wodospadu. Skuliłam się pod wanną i przez 15 minut próbowałam się uspokoić, ale na samą myśl, że mój brat tak mnie traktuję! Mój kochany brat. Mój brat, który zawsze stawał w mojej obronie. Który zawsze jak byłam chora robił mi jebaną herbatę z sokiem malinowym albo mleko z masłem i miodem. A teraz mój brat traktował mnie jak jakąś szmatę. Nie byłam debilką, wiedziałam o co mu chodziło. Obaj z Mateuszem myśleli, że po naszej kłótni poleciałam do Arka, źródła moich westchnień jeszcze sprzed dwóch miesięcy i wykorzystam sytuacje i po prostu znajdę pocieszenie w jego ramionach. Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła, bo nie jestem debilką. 

Miałam ochotę zadzwonić do Patrycji, ale ona jest z Pawłem i ostatnio to co myśli Paweł, myśli też ona. Stała się kompletnie neutralna i bez własnego zdania. Więc oczywiste by było, że broniłaby jego i co gorsza, mogłaby stwierdzić to samo co on! Pogadałabym z Arkiem, no ale wiedziałam, ze to pogorszy sytuacje, więc pozostało mi chyba siedzenie w tej zasranej łazience i ryczenie do ręcznika, który za chwilę będzie przemoczony jak po prysznicu. 


Kiedy tylko usłyszałam trzask drzwi, a później odjeżdżające auto wiedziałam, że Paweł sobie gdzieś pojechał. Pewnie do sklepu, może do taty, nie wiem gdzie, nie było to istotne. Mogłam bezpiecznie wydostać się z tej łazienki, a przecież siedziałam tam z dobre 45 minut. Nawet kiedy biorę prysznic, tyle mi to czasu nie zajmuję. Wyszłam więc z łazienki, przebrałam pidżamy na czarny dres i szarą, luźną bokserkę i poszłam zrobić sobie śniadanie. Kiedy już zjadłam i wstawiałam brudne naczynia do zmywarki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 11. Kto o tej porze truje mi dupę? Otworzyłam drzwi i ujrzałam Patrycję. Byłam co najmniej zdziwiona. Patrycja- sobota- 11. Nie, te wyrazy do siebie nie pasują. Ona o tej godzinie przewraca się na drugi bok. 

-Hej - pocałowałam ją w policzek i wpuściłam do domu. -Co ty tutaj robisz? 

-Słyszałam o kłótni z Mateuszem - zaczęła - i z Pawłem też. 

-Och - wypowiedziałam tylko. Poleciał jej się poskarżyć. Niech od razu umieści na wszystkich bilbordach w mieście:

Moja siostra- Izka Kania- to dziwka i szmata. 

-Napijesz się czegoś? - zapytałam i ruszyłyśmy w stronę kuchni. 

-Nie, dzięki - posłała mi delikatny uśmiech. - Izka, ja... - spojrzałam na nią. Nie była wrogo nastawiona, widziałam to. - Ja uważam, że oni są debilami! - i uwaga, trzy, dwa, jeden, za chwilę Patrycji zacznie się słowotok. - Oni są kompletnymi debilami. Nie czaję jak mogą tak cię traktować? Jak mogą tak myśleć? Okej, Mateusz to twój chłopak i zazdrość wzięła górę nad zaufaniem, no ale do cholery, Paweł, twój brat? Przecież on cię zna najlepiej. Wie jaka jesteś! doskonale wie, że nigdy byś nie zrobiła czegoś takiego? Okej, w grę wchodzi Arek, koleś, który kręci cię od gimnazjum, albo i nawet podstawówki, ale przecież jesteś zakochana w Mateuszu, widziałam jaka byłaś szczęśliwa. Matko, co ja mówię. Przepraszam, jeszcze bardziej cię dołuję zamiast pocieszać, ale ja po prostu tego nie potrafię zrozumieć! Oni są frajerami! Największymi na świecie. A tak w ogóle, to jak sobie radzisz? 

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Patrycja spojrzała na mnie jak na idiotkę. 

-Powiedziałam coś śmiesznego? 

-Nie - podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. - Wróciłaś! - szepnęłam. 

-Przecież nigdzie nie wyjeżdżałam. 

-Wróciłaś stara ty! Tego mi było trzeba - jeszcze mocniej ją ścisnęłam na zakończenie przytulasa. - Czuje się już całkiem okej, ale wczoraj było cienko. Gdyby nie Arek, to chyba przepłakałabym całą noc. 

Patrycja pokręciła palcem. 

-Przecież widzę, że i tak płakałaś całą noc.! 

-Fakt - skłamałam. W nocy nie płakałam, tylko rzygałam i dziękowałam Bogu, że tata wrócił dopiero po 4, bo znowu był w jakiejś trasie. Rzygałam, bo po alkoholu czułam się chujowo, miałam na dodatek ogromne wyrzuty sumienia, bo po chipsach i pizzy, zjedliśmy czekoladę, ciastka czekoladowe, a na deser lody malinowe. 

-Czyli spędziłaś wczorajszy wieczór z Arkiem? 

-Tak, oglądaliśmy Transportera - przewróciłam oczami. 

-OO. Z Jasonem! Chwila, nienawidzisz Jasona Statham'a.

-Ty to wiesz, Mateusz to wie, Arek tego nie wie - pokręciłam tylko głową. - Ale film był całkiem fajny - mruknęłam. - Tak naprawdę to Arek nie jest taki zły. Wczoraj się naprawdę starał. Przyniósł piwo i film, jedliśmy lody i pizzę. No i pozwolił mi się wypłakać. Tak, płakałam przy nim, byłam cała spuchnięta i rozmazana. 

-Mogłaś to powiedzieć Pawłowi, wtedy miałby pewność, że nic między wami nie zaszło. Kto by chciał całować cię opuchniętą i zasmarkaną? - spojrzałam na Patrycję i wybuchnęłyśmy śmiechem. 

-Nie wiem co mam robić Pata - opuściłam ręce z bezradności. 

-Przejdzie Mateuszowi - Patrycja ścisnęła moje ramię. - On cie cholernie kocha. Gdybyś widziała jego minę, kiedy przyszedł do klubu, a ciebie nie było. A kiedy dowiedział się, że nie ma też Arka, to już w ogóle wściekł się jak osa. Posiedział z nami dziesięć minut i wyszedł. Paweł chwilę później zniknął gdzieś, więc to oznacza, że poszli sobie poplotkować, a gdy wrócił też był nieźle wkurzony. Ale kiedy dzisiaj przyjechał do mnie i zaczął gadać te bzdury, to nie wytrzymałam, wyjebałam go z domu. Nie dość, że mnie obudził! Czaisz sytuacje? To jeszcze kurwa takie pierdoły opowiada?! 

Ponownie wybuchnęłam śmiechem. "Wyjebałam go z domu" ona to naprawdę powiedziała? Myślałam, że się zesikam.  

Później jednak już nie sikałam ze śmiechu. 


Nadszedł poniedziałek. Po Mateuszu nie było ani śladu. "Zapadł się chuj pod ziemie" jak to określiła Patrycja. Paweł mnie unikał, ja jego też. Ale widziałam, że trochę się uspokoił i był dla mnie znacznie milszy. Muszę przyznać, że nawet wydawałoby się, że jest mu trochę głupio. Dzisiaj miałam spędzić ostatni dzień w szkole, ostatni dzień lekcji, a później to już koniec, robię se wolne. Więc poszłam do tej głupiej szkoły, wytrzymałam na 6 lekcjach i kiedy wyszłam przed szkołę na przerwę, bo została mi się jeszcze jedna lekcja, ujrzałam Darka. Nie wierzyłam własnym oczom. Kiedy mnie zobaczył, wstał z ławki, na której  siedział, i natychmiast do mnie podszedł. Uśmiechnął się szeroko na mój widok. 

-Siema kościotrupie - przywitał się, a ja niemal od razu pacnęłam go w ramię. 

-Uważaj sobie hazardzisto! 

Zamknęliśmy się w uścisku. 

-Ładnie wyglądasz - powiedział, kiedy się od siebie odsunęliśmy. Tego dnia miałam na sobie dżinsy obcięte do kolan, które sama obcięłam i zwykła, luźną czarną bluzkę. 

-Ty też - zmierzyłam go od góry do dołu. Nie ujrzałam czarnych dresów, ale dżinsy i czarny T-shirt. 

-Wiesz, trochę wyglądamy jak bliźniaki - zauważył. 

-Deczko! - machnęłam ręką. - Co ty tutaj robisz? 

Darek spojrzał na mnie z niepokojem, a później spuścił wzrok. 

-Potrzebuję cię - podrapał się po głowię. 

-Do czego? - zachichotałam, ale on się nie śmiał i to mnie mocno zaniepokoiło. 

-Jest tu jakaś kawiarnia, żeby pogadać? 

-Tak, jak wyjdziemy ze szkoły, to za rogiem - posłałam mu delikatny uśmiech. 

-To co, idziemy? 

-Ale ja mam jeszcze lekcje - wyjaśniłam. 

-Oszalałaś? Będziesz siedzieć w szkole do 14 w czerwcu?! 

Przekrzywiłam głowę bezradna. 

-Okej! Tylko muszę iść po rzeczy. Czekaj na mnie - poleciłam i zniknęłam w szkole. 


Hej. :* 

Znowu dodaję rozdział po długiej przerwie, ale tym razem jest deczko dłuższy. Miał być jeszcze, jeszcze dłuższy, ale chcę was potrzymać w niepewności, co ten Darek ma za sprawę. Okej, więc komentujcie, gwiazdkujcie, co tam sobie chcecie. :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: