Niebezpieczna zażyłość
-Doszły mnie słuchy, że księżniczka się nam wymknęła dzisiaj w nocy - aż podskoczyłam, gdy wyszeptał mi to Darek. Spojrzałam na niego spod byka.
-Skąd wiesz? - widząc jego minę, nie zamierzał mi odpowiadać, a ja za to doskonale znałam odpowiedź. - Kinga.
-Smacznego - spojrzał na moją owsiankę i usiadł naprzeciwko mnie. - Kinga wychodzi za godzinę, Maciek ma dzisiaj ostatnią terapię i też podobno dzisiaj nas już zostawia.
-Przecież miał wyjść w poniedziałek! - zauważyłam.
-Plany się trochę pozmieniały. No i... - Darek urwał i zaczął grzebać w swoich płatkach czekoladowych. - Stan Sebastiana się pogorszył.
-Co masz na myśli? - spojrzałam na niego badawczo.
-Dzwoniła dzisiaj matka Sebastiana - Darek utkwił we mnie spojrzenie i nawet ja widziałam w jego oczach smutek. - Dzisiaj w nocy miał zapaść, ale lekarzom udało się go odratować, tylko jego stan jest krytyczny i najbliższa doba będzie decydująca.
-Jesteś chyba wszechwiedzący - stwierdziłam.
-Tak to jest, kiedy jedna z pielęgniarek leci na ciebie i mówi ci wszystko. Ja nawet wiem dokładnie co zrobił sobie Seba.
-Jak to? - zapytałam zaskoczona.
-No ukradł leki z dyżurki, ketonal! Rozumiesz? - Darek pokiwał głową z miną potępienia. - I popił to alkoholem.
-Skąd miał alkohol? - zapytała zażenowana. - Przecież nie mógł od tak sobie kupić.
-I ty się pytasz skąd miał alkohol? - Darek zakpił. - Ty? Dziewczyna, która wykradła się w nocy na randkę?!
-No tak! - klepnęłam się lekko w czoło za swoją głupotę. - Wyjście z tego ośrodka wcale nie jest takie trudne, więc zdobycie alkoholu pewnie też takie nie było.
-Właśnie. A teraz opowiadaj! - Darek klasnął w dłonie. - Po pierwsze, dlaczego się nie pochwaliłaś, że masz chłopaka? No i co wczoraj robiliście? Było jakieś bara bara?
Spojrzałam na niego jak na debila.
-Chyba kpisz - odparłam.
-Mówię poważnie. Aaa, chyba, że ty nic nie mówiłaś, że jesteś wolna, bo liczyłaś na przelotny romans ze mną albo z Maćkiem.
Znowu obdarzyłam go spojrzeniem, typu : chyba oszalałeś. A następnie zaczęłam się śmiać.
-Z obiektywnego punktu widzenia powiem ci szczerze, że jestem lepszy od Maćka, no ale skoro wybrałabyś jego... Nie, ty nie należysz do takiego typu dziewczyn, co szukają przygód w psychiatryku.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Bardzo zabawne - szepnęłam.
-Ej, mówię poważnie, jestem lepszy od Maćka pod każdym względem - puścił mi oczko. - Długo jesteście razem? - zapytał nagle całkowicie poważnie. A ja nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Widząc, że nic nie mówię, tym razem to on wybuchnął śmiechem. - Nie jesteście razem!
-Właściwie to chyba tak oficjalnie już jesteśmy - powiedziałam.
-Chyba tak oficjalnie? - Darek uniósł lewą brew. - Okej, rozumiem, że to skomplikowane. To jak długo się znacie?
-Od dziecka - odpowiedziałam natychmiast.
-I dopiero teraz coś do siebie poczuliście?
-Czy ty myślisz, że zacznę ci się zwierzać? - zapytałam i włożyłam do buzi ostatnią łyżkę owsianki.
-Broń Bożę! - wzdrygnął się. - Chociaż z przyjemnością posłucham co nieco na temat twojego życia seksualnego - puścił mi oczko.
-Jesteś największym pojebańcem w tym ośrodku - tym razem to ja puściłam mu oczko, wstałam i zostawiłam go przy stoliku z otwartą buzią.
Nie dodałam, że moje życie seksualne jest na poziomie zerowym.
-Będziemy w kontakcie - obiecała Kinga i przytuliła mnie mocno do siebie.
Poczułam jak bardzo jest chuda i koścista. Była taka drobna i delikatna. Wcześniej nie zwracałam uwagi na jej budowę, na to jak wygląda. Może dlatego, że wszystkie jej ubrania były szerokie i workowate. Mówiąc dokładniej, jak po starszej siostrze. Mimo, że siostry nie miała. A teraz, gdy zamknęłam się z nią w uścisku zrozumiałam, że jej choroba jest na wyższym stadium niż moja. Była naprawdę chuda. Bardzo chuda. Gdy odsunęłyśmy się od siebie, przyjrzałam się jej bardzo bladej, poniszczonej i wychudzonej twarzy. Denerwowała się jak cholera, no i przede wszystkim, martwiła.
-Cieszę się, że byłaś moją współlokatorką - powiedziała cicho.
-Ja też - odparłam.
-Mam nadzieję, że zobaczymy się w innym miejscu następnym razem - dodała, kierując się w stronę drzwi.
-Mieszkamy w tym samym mieście, więc jest ogromne prawdopodobieństwo - posłałam jej uśmiech.
-Gotowa? - pojawił się jej tato i zabrał torby.
-Tak - odpowiedziała. Odwróciła się, ostatni raz na mnie spojrzała, posłała mi ten smutny uśmiech, pomachała i wyszła rzucając na odchodne - Powodzenia koleżanko!
A kiedy opuściła pokój poczułam się samotna. Poczułam, że cholernie brakować mi będzie jej. Cholernie brakuję mi taty, Pawła, Patrycji, Mateusza, Arka i Werki. Wszystkich.
Następnego dnia, w sobotni ranek obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek, była 8.09. Kto mnie budzi o tej porze? W soboty możemy spać do 8.30, a w niedziele do 9! Wstałam niezadowolona z łóżka i otworzyłam drzwi. Ujrzałam w nich Darka, który natychmiast wparował do mojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
-Oszalałeś? - warknęłam.
-Chciałbym - odparł i ruszył w stronę łazienki.
-Co ty do cholery robisz?
-Cicho! Chowam się - wyjaśnił i zamknął drzwi.
Nie miałam pojęcia co tu się do cholery dzieję. On wychylił się jeszcze i warknął. -Wracaj do łóżka! - rozkazał.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Po jakiś kilku minutach wyszedł z łazienki i usiadł na pościelonym łóżku Kingi.
-Spapugowałem cię! - powiedział, jakby właśnie przyznawał się do popełnienia zbrodni. Spojrzałam na niego pytająco. - Wymknąłem się w nocy. Chciałem skorzystać z tego, że zmianę miała Baśka, ta pielęgniarka co na mnie leci.
-Ty nie żartowałeś z tą pielęgniarką? - zapytałam zaskoczona.
-Po co mam żartować z nieśmiesznych rzeczy?
Pokiwałam głową z bezsilności.
-Dobrze, co mam ja do tego? I mój pokój? - zapytałam zirytowana.
-Przyjechał po mnie kumpel, pojechaliśmy w miasto - urwał, bo widocznie nie chciał mi dokładnie powiedzieć co robił.
-Grałeś? - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
-Nie - uśmiechnął się lekko. Utkwił wzrok w podłogę. - Kumpel zabrał mnie do kasyna, miałem okazję, ale tego nie zrobiłem. Ani razu nie zagrałem!
Spojrzałam na jego uradowaną i pełną dumy minę i aż sama się uśmiechnęłam. Pierwszy raz nie żartował, otworzył się, może nieświadomie, ale otworzył się przede mną.
-No i zmierzając do meritum - zmienił temat. - Jestem tu, bo nie wróciłem na czas, zmianę Baśki przejęła Marlena, która zauważyła, że ktoś się wymknął, zamknęła mi okno, z ledwością co przemknąłem się przez okno w piwnicy, wiedząc, że ona przeczesuję dwór, przybiegłem do ciebie, bo wiedziałem, że zaraz zacznie przeczesywać cały ośrodek.
-Nie mogłeś iść do siebie? - zapytałam.
-Oczywiście! I po drodze wstąpić jeszcze do dyżurki na kawę, minąć rejestrację, gdzie Boska Jadzia zaczęła już swoją zmianę - spojrzał na mnie poirytowany.
-No tak, tutaj nikt cię nie złapię - mruknęłam. - Jak zamierzasz więc teraz dostać się do swojego pokoju?
-To proste, za minutę rozlegnie się dzwonek, żeby wstawać. Każdy zacznie się krzątać, zbierać na śniadanie, zrobi się zamieszanie, ja wtedy przemknę się do swojego pokoju i zobaczymy się na śniadanku. Nikomu nawet nie przejdzie przez myśl, że to ja.
-Co jak natkniesz się na pielęgniarkę?
-Powiem, że wczoraj zostawiłem u ciebie telefon i przyszedłem go odebrać przed śniadaniem - klasnął w dłonie zadowolony i w tym samym momencie rozległ się dzwonek.
-POBUDKA! - krzyczała pielęgniarka na korytarzu.
Spojrzałam na Darka kręcąc głową.
-Ty chyba jesteś jasnowidzem!
-Nie, po prostu dobry ze mnie strateg! - posłał mi oczko. - Zostało mi to jeszcze z gier planszowych - zażartował. Wstał, otrzepał pyłki z siebie, wyprostował się i ruszył w stronę drzwi. - Dzięki. Widzimy się na śniadaniu - rzucił i wyszedł.
Hej.
Wiem, że póki co moje rozdziały się nie mogą rozkręcić, ale spokojnie, już blisko wielkiego finału pobytu w ośrodku. Obiecuję wam, że pobyt ten zakończy się dosyć niespodziewanie.
Oczywiście, czekam na wasze opinię i na wasze opieprzanie, że robię się już nudna. Dajcie mi jakiegoś kopa, bo wiem, że zawalam ostatnio i bardzo was za to przepraszam. :(
Jedynie co mogę zrobić w tej sytuacji, to obiecać poprawę, więc tą poprawę obiecuję. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro