Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Happy end?

Obudziłam się rano. Otworzyłam oczy i ujrzałam nie mój sufit. Rozejrzałam się po pokoju. Stop. To nie był mój pokój. Wróciłam wspomnieniami do wczorajszego dnia.

Zerwałam z Mateuszem, później ryczałam przez dwie godziny w objęciach Weroniki. Następnie, gdy Weronika poszła, ja wyszłam biegać. Zaczął padać deszcz, więc wrociłam do domu, wzięłam prysznic i uszykowałam się do klubu.

Tak, poszłam do klubu.

Szykowałam się tak jak zawsze, wysuszyłam włosy, a następnie poprawiłam je prostownicą. Założyłam na siebie czarne spodnie i do tego wybrałam zwykłą, czerwono-czarną koszulę. Wzięłam torebkę, do której wrzuciłam portfel i telefon i wyszłam. Pogoda zaczęła się poprawiać. Nie padało i było wmiarę ciepło. Dochodziła 21. Wybrałam numer Patrycji.

-Wreszcie raczyłaś się odezwać - warknęła. Dzwoniła do mnie wcześniej 7 razy, ale nie miałam ochoty z nią rozmawiać. - Co ci odbiło?

-Gdzie jesteś? - zapytałam pomijając jej pytanie.

-Jedziemy z chłopakami do klubu. Jesteśmy już przed.

-Super - rozłączyłam się.

Wiedziała, że Mateusz jest z nimi. Wyglądało to tak: Paweł miał pić, więc Mateusz nie, zawoził ich do klubu. Ja tam pójdę, wyciągnę go na zewnątrz, porozmawiamy, oznajmę mu, że to wszystko jakieś nieporozumienie, przeproszę za to, jak się zachowywałam, a później obiecuję, że się zmienie i znów będę sobą. Przyśpieszyłam i ruszyłam do klubu. Najpierw wsiadłam w autobus. Ręcę i nogi mi chodziły, nie potrafiłam ustać w miejscu. Później wysiadłam na najlbiżyszm przystanku do klubu, więc szybko do niego pomknęłam. Wybrałam numer do Weroniki.

-Gdzie jesteś? - zapytałam jak tylko odebrała.

-Przed klubem - i się rozłączyła, bo właśnie mnie zauważyła. - Cześć słoneczko - pocałowała mnie w policzek.

Obok niej stał Arek, który wziął mnie w objęcia.

-Będzie dobrze księżniczko - puścił mi oczko.

Podziękowałam im uśmiechem i weszliśmy do klubu. Jak zwykle, muzyka jeszcze cichutko leciała w tle, a ludzi coraz więcej przybywało. Odnaleźliśmy stolik, przy którym siedział Paweł z Patrycją. Ale nigdzie nie było widać Mateusza. Paweł spojrzał na mnie wściekle, Patrycja zrobiła to samo, ale gdy zobaczyła moje napuchnięte oczy, szybko zmieniła wyraz twarzy i mocno mnie przytuliła.

-Gdzie on jest? - zapytałam od razu.

-A co? Myślałaś, że przyjdzie się bawić tak jak ty? - warknął mój brat, a Patrycja natychmiast posłała mu pełne grozy spojrzenie.

-Pojechał do domu - odpowiedziała. - Nie był w nastroju...

-Muszę... - wstałam, bo chciałam jak najszybciej się tam dostać.

-Hej, może chociaż się napijesz z nami! - zaproponował Arek.

-Nie - szybko zaprzeczyłam i ruszyłam w stronę wyjścia.

Gdy byłam już blisko drzwi wyjściowych, ktoś zawołał moje imię. Odwróciłam się, by zobaczyć kto to i ujrzałam Darka.

-Darek? - spojrzałam na niego. -Co ty...? - urwałam i zobaczyłam Maćka za jego plecami, kompletnie zalanego.

-Tak, dokładnie tak - odparł widząc, że już wszystko rozumiem. - Zadzwonił do mnie mój znajomy - wskazał na barmana, który porozumiewawczo mi pomachał.

-Nie wierzę, że Maciek zachowuję się jak dziecko! - mruknęłam.

-To było oczywiste, że tak będzie - Darek ruszył w stronę stolika, a ja za nim. Usiadłam obok Maćka.

-OO. Izka! - zawołał. - Ty też w najbliższym czasie planujesz swój pogrzeb? - otworzyłam szeroko oczy. Darek szturchnął Maćka, a ten rozłożył ramiona. - O chuj ci chodzi? A niech wszystkie się kurwa głodzą i umierają!

-Maciek! - warknął Darek.

-Mam to w dupie! Mam was w dupie! - wstał i zatoczył się.

-Gdzie kurwa idziesz? - warknął na niego Darek.

-Do kurwa kibla! - wyzwolił się z jego rąk Maciek i ruszył powoli w stronę toalety.

-Czy on w ogóle trzeźwieje? - zapytałam, gdy Darek opadł na przeciwko mnie.

-Nie - pokręcił głową. - Od dwóch tygodni chodzi kompletnie pijany. O ile tylko pijany.

-Co mamy robić? - zapytałam bezradna. Na chwilę zapomniałam o Mateuszu i tym, że jak najszybciej muszę się do niego dostać.

-Izka, nie mam pojęcia - Darek wstał. - Muszę go stąd zabrać.

-Tak, ja też muszę spadać - mruknęłam.

-Przecież niedawno weszłaś - zauważył.

-Nie znalazłam osoby, której szukałam - wyjaśniłam.

-A gdzie teraz zmierzasz?

-Na Wawelską - poinformowałam.

-Podrzucę cię.

-Nie, poradzę sobie.

-Daj spokój - Darek ścisnął moje ramię. - Po drodze opowiesz mi, kogo tak szukasz - puścił mi oczko.

Chwilę czekałam, aż Darek wyprowadzi Maćka z łazienki. Później zapakował go na tylne siedzenie do swojego samochodu, a ja zasiadłam z przodu, na miejscu pasażera. Gdy ruszyliśmy, wszystko zdążyłam mu opowiedzieć. Kiedy dojeżdżaliśmy do miejsca, gdzie powinnam wysiąść, Darek się zatrzymał i złapał mnie za rękę.

-Śmierć Kingi wstrząsnęła każdym z nas - pokazał kciukiem na Maćka. - Nie pozwól, by zniszczyła cię tak jak jego. Kochasz przecież tego chłopaka - uśmiechnął się do mnie nieśmiało. - Uwierz mi, on pewnie też kocha ciebie. Minie jeszcze trochę czasu zanim powrócisz do samej siebie, ale jeśli tego nie naprawisz, jeszcze więcej minie czasu, zanim on powróci do ciebie. Walcz mała! - poczochrał mi włosy. - Powodzenia.

-Dzięki Darek - posłałam mu promienny uśmiech, bo rozmowa z nim nieco podniosła mnie na duchu.

-Luz mała! - przytulił mnie do siebie. - Zadzwoń i opowiesz mi jak to się potoczyło.

-Jasne! - wyskoczyłam z samochodu. - Dziękuję jeszcze raz.

-Wisisz mi piwo - puścił mi oczko i odjechał.

Szybko odnalazłam piękny dom Mateusza. Wczłapałam się pod jego drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Minęła może minuta, kiedy ktoś mi je wreszcie otworzył. Ujrzałam jego nieco zalanego. Czyli każdy topi smutki, w kieliszku zasranej wódki.

Gdy mnie zobaczył, zamrugał i się roześmiał.

-Przyszłaś się pośmiać? Czy chcesz mi dowalić?

-Nie kopie się leżącego - odparłam i weszłam do środka. - Jesteś sam - bardziej stwierdziłam niż spytałam.

-Całkowicie sam - mruknął chłopak i zatrzasnął drzwi. - Całkiem sam - powtórzył i delikatnie musną ustami mój policzek, po czym wyminął mnie i zagłębił się w mieszkaniu.

Ruszyłam za nim.

-I na dodatek całkowicie jesteś pijany - mruknęłam.

Weszłam razem z nim do salonu i ujrzałam, że na stole leży prawie pusta butelka balantaisa.

-Żartujesz sobie? - zawołałam udając urażoną.- Pijesz taki rarytas sam? Beze mnie? Z nikim się nawet nie podzieliłeś!

-Po co tu przyszłaś? - warknął. - Chcesz mi zaproponować: "Zostańmy przyjaciółmi?" - Mateusz przedrzeźniał mnie.

-Nie - rzuciłam moją torbę na kanpę i upiłam łyk płynu z jego szklanki.

Natychmiast poczułam ostrą i palącą ciecz w gardle.

-To co tu robisz? - chłopak podszedł do mnie i odebrał mi szklankę.

-Powiedziałam ci dzisiaj, że potrzebuję trochę czasu - wyjaśniłam.

-Tak, zrozumiałem! - chłopak warknął i opadł na kanapę.

-No - zaczęłam. - Już.

Spojrzał na mnie jak na debilkę.

-Co już?

-Już koniec tego czasu - wzruszyłam ramionami.

-Jaja sobie robisz? - zapytał, a widząc, że nie żartuję, wybuchnął śmiechem. - Jest tu gdzieś ukryta kamera? Bo chyba nie czaję twojego poczucia humoru.

-Idioto! - warknęłam. - Nie chcę się z tobą rozstawać - wyznałam. - Wiem, że ostatnio zachowywałam się jak chora psychicznie. Tak, unikałam ciebie! Unikałam wszystkich. Tak, nie jestem sobą! - Mateusz wstał i podszedł do mnie. - Wiem, to wszystko moja wina. Cała ta sytuacja, jej nie powinno być! Wiem!

-Teraz to już niczego nie rozumiem - odparł chłopak nieco poważniej niż przed tem.

-Gdy uświadomiłam sobie, że zerwaliśmy, ogarnęła mnie panika. Nie chcę z tobą zrywać. Chcę z tobą być. Chcę spędzić z tobą te wakacje. A później wspierać cię na studiach. Chcę zdać maturę, wiedząc, że gdy wyjdę z sali, ty będziesz na mnie czekał. Chcę oglądać z tobą mecze i pić piwo, obżerać się pizzą i palić zioło. Chcę tańczyć całe noce i spacerować w świetle księżyca i gwiazd. Chcę pływać w ciepłym jeziorze i opalać się na rozgrzanym piasku. Chcę jeść obiady z twoją rodziną i grille z moją. Chcę spędzić wszystkie piękne chwilę u twojego boku i te złe też.

Oparłam czoło o jego czoło, a on objął mnie w pasie.

-Kocham cię - wyszeptałam.

On natychmiast podniósł głowę zdumiony.

-Naprawdę?

-Tak! - uśmiechnęłam się szeroko.

-Kocham cię ty wariacie! - wplątałam dłonie w jego włosy. On również obdarzył mnie szerokim uśmiechem.

-Ja ciebie też.! 

Natychmiast zasypaliśmy siebie gorącymi pocałunkami. Nawet nie wiem kiedy, a znaleźliśmy się w jego pokoju, a później na łóżku. Mateusz podciągnął moją koszulkę i zaczął pieszczotliwie całować moją szyję, a później kark. Mimowolnie jęknęłam kiedy zaczął mi robić malinkę. Gdy przestał, nasze oczy się spotkały. Oboje byliśmy w jakiejś euforii i podnieceniu. Pragnęliśmy siebie jak małe dzieci pragną zabawy. Kiedy Mateusz zaczął zdejmować swoją koszulkę, dotknęłam jego klatki piersiowej i przejechał po niej palcem. 

-A twoi rodzice?  - zapytałam. - Kiedy wrócą? 

-Wyjechali na weekend w góry - powiedział całując mój nadgarstek. 

Nachylił się i kolejny raz pocałował mnie w szyję, a gdy zbliżył się do ust, poczułam jego cudowny zapach perfum. Nagle wylądowałam na jego brzuchu i tym razem to ja całowałam go po szyi. 

-Chcesz zostawić po sobie małą pamiątkę? 

-Uhm - odparłam i zachichotałam. 

Gdy to ja zrobiłam mu malinkę na szyi, chłopak zdjął moją bluzkę. 

-Mateusz... - zaczęłam, bo nie byłam pewna, czy jestem gotowa. 

-Nie chcesz? - zapytał i pogłaskał mnie po plecach. 

Zastanawiałam się przez chwilę, ale nie trwało to długo. 

-Chcę - szepnęłam i rozpięłam jego spodnie, a on moje. 

Ogromnie się bałam, ale w tamtej sytuacji starałam się o tym nie myśleć. Poddałam się chwili i Mateuszowi. Chłopak delikatnie całowałam i głaskał moje ciało. Kiedy nadszedł moment kulminacyjny i chyba najbardziej bolesny, wbiłam paznokcie w jego plecy. 

-Mam być delikatniejszy? - zapytał cicho i pocałował moje ramię. 

-Jest w porządku - pocałowałam jego brodę. 


-Wstałaś już? - zauważył Mateusz, kiedy wszedł do pokoju. 

-Dzień dobry! - przywitałam się z nim. 

Chłopak usiadł na łóżku i natychmiast przyciągnął mnie do siebie, by złożyć na moich ustach namiętny pocałunek. 

-Robiłem śniadanie - poinformował, gdy się ode mnie odsunął. 

-Co mi przygotowałeś? 

-Jajecznice - uśmiechnął się szeroko. - Zaraz przyniosę. 

Wyszedł, a po chwili wrócił z talerzem jajecznicy i szklanką soku pomarańczowego. 

-Kocham cię! - wyszeptałam, gdy spróbowałam jego dania. 

Chłopak uśmiechnął się kolejny raz szeroko i pocałował mnie w czoło. 

-Przecież wiesz, że ja ciebie też - po czym przyssał się do moich warg. 

I wtedy tak bardzo czułam się szczęśliwa. Zapomniałam o Kindze, ośrodku, Darku i Maćku, o naszych kłótniach z Mateuszem i foszkach mojego brata. Zapomniałam o anoreksji. 

Tylko czy ona zapomniała o mnie? 



*                                                                             *                                                                             *

Hej kochani! :*

Tak, to już jest koniec pierwszej części opowiadania o Izce! 

Tak, jeśli to była pierwsza część, będzie następna. :)

Miałam w planach napisać drugą część, ale nie w wakacje. Jednak wasze komentarze trochę mnie zachęciły do tego, żeby napisać drugą część trochę wcześniej. :) Planuję już niedługo ruszyć z nowym opowiadaniem, na którym chcę się skupić, ale postaram się zacząć też tą drugą część. ;) Tylko nie będę możliwe tak często dodawała rozdziałów jak tutaj czasami dodawałam. :)

No a teraz co myślicie o finałowym rozdziale? Podobał się wam? I jak sądzicie, co wydarzy się w drugiej części? :D Czekam kochani na wasze opinie! :) 

Całuję i dziękuję wszystkim, którzy głosowali i komentowali.! Gdyby nie wy, to opowiadanie nigdy nie byłoby skończone, a przerwałabym zapewne pisanie w połowie. :) Dziękuję jeszcze raz! :) 

Możliwe, że teraz będę miała trochę więcej czasu, więc w komentarzach (oprócz waszej opinii! Opinia musi być! :D) piszcie tytuły waszych dzieł. Zajrzę i przeczytam! 

Całuję jeszcze raz! :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: