Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czas na zimny prysznic

Gdy zeszłyśmy na dół z Patrycją, babcia już zanosiła do ogródka kiełbaski i karczek. Paweł przystanął obok nas, pocałował krótko Patrycję i powiedział:

-Mateusz zaraz powinien być.

-A Arek? - zapytałam, a on natychmiast spojrzał na swoją dziewczynę, aby ocenić sytuację.

-Powiedziałam jej - poinformowała go. On westchnął i złapał jej dłoń.

-Arka raczej nie będzie, ale nie ma się co przejmować - posłał mi delikatny uśmiech, po czym drugą ręką zepsuł mi moją fryzurę. - Chodźcie moje panie! - i pociągnął nas na zewnątrz.

To był mój kochany ogródek. Stałam na tarasie, na którym teraz było mało miejsca, bo tata rozłożył wielki stolik i mnóstwo krzeseł. Spojrzałam kątem oka na mały fotelik, stojący w rogu. Na tym fotelu przeczytałam nie jedną cholerną lekturę. Powędrowałam wzrokiem na huśtawkę ogrodową znajdującą się pod wielkim drzewem pod ogrodzeniem naszej posesji. Och, na tej huśtawce zaś przemęczyłam "Lalkę" i "Chłopów" mimo iż te lektury mam dopiero za rok. Kochałam ten ogród. Nie było w nim kwiatków. Same drzewa i tuje biegnące wzdłuż ogrodzenia. Ale i tak kochałam ten cholerny ogród. Bo był mój!

-No dziewczynki, siadajcie! - poleciła moja babcia.

Zrobiłyśmy jak babcia kazała, usiadłyśmy przy stolę zastawionym sałatką, chlebem, zimną lemoniadą, talerzami i szklankami, no i oczywiście piwem! Zimnym piwem. Dziadek siedzący przy stoliku odłożył gazetę i posłał nam szeroki uśmiech.

-Ty jesteś dziewczyną Pawła i najlepszą przyjaciółką Izy - zwrócił się do Patrycji, którą całkiem dobrze znał.

-Tak - pokiwała głową zmieszana Patrycja.

-Widzisz Bożenko, jaki ten świat jest nieprzewidywalny - zwrócił się do mojej babcia. Ta usiadła obok niego i ścisnęła go za rękę.

-Zobacz starcze jak ten czas szybko leci! - uśmiechnęła się do nas, a później spojrzała na Pawła i tatę majstrującego przy grillu. - A jeszcze tak niedawno to twój tata przychodził do twojej mamy, bratał się z tym głupim osłem - wskazała na dziadka, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Stare czasy - odpowiedział dość sucho dziadek. Doskonale wiedziałam, że nie chciał wspominać nic co wiązało się z moją matką.

-No stare, my już jesteśmy starzy - babcia zachichotała. - Za niedługo będziemy bawić nasze prawnuki!

-Oj myślę mamo, że za bardzo wybiegasz w przyszłość - powiedział mój tata pojawiając się obok nas.

Spojrzałam na niego, bo nie pamiętałam kiedy ostatni raz zwrócił się do babcia per mama. Zwykle mówił Bożena, czasami teściowa, a bardzo rzadko albo po prostu wcale "mama". W końcu, nie była jego matką, mimo, że miał z nią tysiąc razy lepszy kontakt niż z własną.

-Kochany, twoje dzieci już są dorosłe! - pogroziła babcia palcem. - Nim się obejrzysz, twoja córka przyjdzie i powie, że jest w ciąży, a twój syn wyzna ci, że zostanie ojcem.

Poczerwieniałam i poszukałam wzrokiem Pawła, ale nie było go przy grillu. Spojrzałam na wejście do salonu i ujrzałam go razem z Mateuszem, który głupkowato się uśmiechał. Paweł natomiast zbladł jak ściana. I to mi się bardzo nie spodobało. Bo zazwyczaj temat seksu nie był mu obcy. Spojrzałam na Patrycje, która siedziała ze spuszczoną głową. Co tu się do cholery dzieję? Chyba nikt mi nie powie, że oni to zrobili...

-Och Bożena - odezwał się dziadek i sięgnął po piwo. - Nie zawstydzaj nam młodzieży! A temat wnuków jest jeszcze przed nami.

-Prawnuków - poprawiła go babcia i ruszyła w stronę wejścia do salonu. - O Mateuszek! Nawet nie zauważyłam kiedy przyjechałeś - poklepała go po plecach. - Pomożesz mi w kuchni?

Spojrzałam na niego pytająco.

-Oczywiście - odpowiedział jej ze szczerym uśmiechem i oboje zniknęli w kuchni.

Okej! Patrycja i Paweł chyba ze sobą spali. Przynajmniej tak mi się wydawało po ich reakcji na głupie gadanie babci. No a teraz moja babcia wykorzystuję mojego chłopaka w kuchni. Są sami. I pewnie ze sobą dużo rozmawiają. W ogóle wyglądają jakby się przyjaźnili od zawsze. Nie było mnie dwa tygodnie! Dwa tygodnie a tu się dzieje coś takiego! Postanowiłam, że jak najszybciej dorwę Patrycję i Mateusza. Muszę ich dokładnie o wszystko wypytać.

Gdy babcia z Mateuszem wróciła, wszyscy już zajęli swoje miejsce, tata przyniósł kiełbaskę i karczek. Muszę przyznać, że ochota do jedzenia prawie mi wróciła, nie chciałam już wymiotować na jego widok, ale nadal nie chciałam zbyt dużo jeść. Mateusz, siedzący obok nałożył mi na talerzyk kawałek karczku.

-Może być czy chcesz większy? - zapytał, a ja spojrzałam na niego i uniosłam brwi.

-Może być - odparłam, a on nie przestawał się tajemniczo uśmiechać.

Zauważyłam, że tata bardzo bacznie mi się przyglądał, czy jem, jaką mam minę, kiedy jem i jak się zachowuję. Rozumiem, że póki co zamierza mnie kontrolować. Okej, nie mam prawie nic przeciwko.

-No to chłopcy, co zamierzacie teraz robić? - zagadnęła moja babcia.

-Znaleźliśmy pracę - pochwalił się Paweł.

-O - wybąkałam zaskoczona, bo kompletnie nic nie było mi o tym wiadomo. - Gdzie?

-U wujka Marka - wyjaśnił Paweł, a tata się zaśmiał.

-Mam nadzieję, że was nie zawali robotą.

-Będziecie robić krzesełka - wypowiedziałam, to aby się upewnić.

-No, zawsze to lepsze niż nic - zauważył Mateusz.

-Och, oczywiście! - poparła go moja babcia. - Mężczyzna musi sobie jakoś w życiu radzić. Poza tym, młody mężczyzna, który pracuje, chociaż nie musi, bo mógłby w tym czasie imprezować i dobrze się bawić, to jest naprawdę chwalone.

-Też tak uważam - potwierdziła Patrycja. - Tylko to świadczy o zaradności i pracowitość faceta.

Paweł śmiał się jak debil. Był szczęśliwy, zobaczyłam to w jego oczach. Oboje z Patrycją spojrzeli po sobie i aż im zazdrościłam tego co ich łączyło. Jak mogłam nie widzieć tego wcześniej?! Nie miałam pojęcia, kiedy przegapiłam moment, w którym Patrycja zakochała się w moim bracie, a on w niej.

-No dobrze! A co po wakacjach? - nie kończyła przesłuchania babcia.

-No studia - Paweł spojrzał na nią jak na mało rozumną.

-Jakie? - zapytała poirytowana, że musi ich ciągnąć za język.

-Prawo - odparł dumnie Paweł. Przewróciłam oczami, bo w roli prawnika sobie go nie wyobrażałam.

-A ty? - babcia spojrzała na Mateusza, a on uśmiechnął się delikatnie lekko zakłopotany.

-Chyba też - odpowiedział mało przekonany.

-Jesteście nierozłączni - babcia zachichotała.

-Zobaczymy jak długo wytrzymacie na tym prawie - pogroził tata.

I wtedy rozległ się w domu dzwonek do drzwi.

-Spodziewamy się jeszcze kogoś? - zapytała babcia.

Ja nie musiałam pytać. Wiedziałam kto przyszedł...


Otworzyłam i ujrzałam jego. Zapitego! Pijanego w trzy dupy. Spojrzałam na niego jak na wariata.

-Oszalałeś?

-Izunia! Welcome to home! - przytulił mnie do siebie, a ja poczułam smród żula, taniego winska i mocnej wódy!

-Och, człowieku, pogrążasz się! - westchnęłam.

-Tak myślałem, że to ty - mruknął Mateusz, który pojawił się nagle za moimi plecami.

-Nie zaprosiliście mnie! Nie bardzo ładnie - mówił ledwo trzymając się na nogach.

-Masz rację, nie bardzo - burknął Mateusz.

-Co z nim zrobimy? - zapytałam i spojrzałam na niego bezradna.

-Chyba mam pewien pomysł - szepnął. - Pomóż zaprowadzić mi go do łazienki.

Jak poprosił, tak zrobiłam. Złapaliśmy go we dwoje i zaprowadziliśmy do łazienki. Zamknęłam drzwi, a wtedy Arek się wywrócił. I zaczął się śmiać. Nie, rechotać. Spojrzałam kolejny raz zszokowana na Mateusza.

-Zakładam, że Patrycja ci wszystko wypaplała.

-No coś tam mi powiedziała, ale nie wszystko - odparłam i obserwowałam co robi Mateusz.

Ten przeciągnął Arka do brodzika, wsadził mu tam głowę, po czym odkręcił zimną wodę i zaczął lać nią go po głowie.

-Ty jesteś normalny? - warknęłam na niego! - Może się przeziębić!

-Oczywiście! - Mateusz przytrzymał mnie. - Uspokój się, wiem co robię - szepnął. Spojrzałam na niego niepewnie.

-Chyba nie chcę na to patrzeć - wyznałam.

-Wracaj do stołu - polecił.

-Gdyby coś się działo, to zadzwoń - poprosiłam. On uśmiechnął się szeroko, po czym przyciągnął mnie do siebie i krótko pocałował.

-Oczywiście kochanie.

Zostawiłam go samego i wróciłam do stołu. Nie chciałam patrzeć na Arka i miałam nadzieję, że Mateusz naprawdę wiedział co robi.


Po pół godziny zaczęłam się niepokoić. Nie wspomnę o tym, że Paweł co chwilę zerkał na mnie pytająco, nie wiedząc co się dzieję. W końcu powiedziałam, że muszę iść do łazienki, co było zgodne z prawdą. Gdy weszłam do środka, zobaczyłam Arka siedzącego na wannie i ocierającego się ręcznikiem. Mateusz siedział na sedesie i rozmawiali.

-O - bąknął Arek. - Hej - wstał, gdy mnie zobaczył.

-Hej - odpowiedziałam.

-Dobrze wyglądasz - zaczął. Był zakłopotany, wiedziałam to.

-Dzięki, ty... - urwałam, a on się nieśmiało zaśmiał.

-Wiem, ja nie bardzo - dokończył.

-No - spojrzałam na Mateusza, który wstał i podszedł do mnie.

-Chyba tym razem ja wrócę do stołu. Zadanie wykonane - gdy to powiedział, po prostu wyszedł. Zachowywał się dziwnie. I to mi się nie podobało.

-Więc - zaczęłam, gdy zostaliśmy sami z Arkiem. - Słyszałam, że ostatni trochę zmieniłeś tryb życia.

-Jak zawsze ładnie ubrane zdanie - Arek znowu usiadł na wannie, a ja zajęłam miejsce obok niego.

-Co ty robisz? - zapytałam. - Czy to wszystko jest tego warte?

-Nie - odparł po chwili zastanawiania się. - Ale Izka, ja nie mogę przestać o niej myśleć.

-I dlatego pieprzysz jej koleżanki? Ciekawy sposób na zapomnienie.

-Za cholerę nie pamiętam jak to się stało, że znalazłem się w łóżku z Maritą.

-Mnie nie pytaj, ja też nie mam pojęcia jak do tego doszło.

-Gdybyś nie wyjechała do tego zasranego ośrodka, wszystko potoczyłoby się inaczej - burknął.

-A więc to moja wina? - uniosłam zaskoczona brwi.

-Nie to miałem na myśli - westchnął i odchylił głowę. - Po prostu wiem, że byś mnie ogarnęła. A kiedy ona wyjechała, ciebie nie było, Mateusz i Paweł nic nie rozumieli, ciągle mnie kontrolowali, pouczali.

-Robiłabym to samo - uświadomiłam mu.

-Nie - on gorzko się zaśmiał. - Nagadałabyś mi jakim jestem chujem i skurwielem. Jak bardzo mnie nienawidzisz i jak bardzo zasługuję na to co mnie spotkało.

-Bo wiesz, że trochę zasługujesz - szepnęłam.

-Wiem - Arek zwiesił głowę. - I wiem, że jak Weronika się o tym dowie... - urwał załamany.

-Nie będzie wesoło - westchnęłam. - Tylko wiesz co jest najgorsze? - Arek spojrzał mi w oczy. - Ona wiedziała, że to zrobisz! Doskonale wiedziała, że tak się zachowasz. Tylko głupio wierzyła, tak jak ja, że się myli.

Wstałam i spojrzałam na niego, na jego rozczarowaną minę.

-Jesteś głodny?

Arek uśmiechnął się smutnie i pokiwał głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: