Cienka linia życia
Siedziałyśmy z Kingą u nas w pokoju, kiedy wpadł do nas Maciek i zaprosił nas na film do niego. Więc udałyśmy się do jego pokoju. Gdy drzwi się otworzyły, nie tylko ujrzałam ogromny bałagan, ale przede wszystkim Darka. Obrzucił nas obojętnym spojrzeniem, na chwilę zatrzymał swoje ciemne oczy na mnie, po czym wrócił do grzebania w komputerze.
-Rozgośćcie się - posłał nam uśmiech Maciek i wskazał ręką na jego łóżko. Po chwili przeniósł obok stoliczek, na którym Darek postawił laptopa.
-Co chcecie oglądać? - zapytał Darek.
-Tylko nie "Gwiazd naszych wina"! - błagała Kinga. - Usnęłam na tym, nie zamierzam drugi raz oglądać tego gówna.
-Czytałam książkę, nie była taka zła - wyznałam.
-No książka jeszcze uszła, ale film, tragedia - poparł Kingę Maciek.
-Chcecie oglądać romansidło - bardziej stwierdził niż zapytał Darek.
-Nie no, może być horror - powiedziała Kinga.
-"Bez litości" z Danzel'em Washington'em może być? - zapytał całkiem miłym głosem.
-Może być! Dawaj! - powiedział Maciek i wygodnie rozsiadł się obok Kingi.
Darek więc włączył film i tak oglądaliśmy. Przyznam szczerze, nie był to horror, ale komedia romantyczna też nie, lecz mimo wszystko podobał mi się. Atmosfera była trochę napięta, dziwnie się czułam, wiedząc, że obok siedzi Darek, który miał wyjebane na wszystko. Rozwalał się i był w swoim świecie. Kilka razy zerkał w moją i Kingi stronę obserwując, czy sceny nas nie obrzydzają, ale chyba zdałyśmy test, bo nic się nie odzywał, ani się z nas nie naśmiewał.
Gdy film się skończył dochodziła już 21, więc wróciłyśmy z Kingą do pokoju, wzięłam swoje rzeczy i poszłam pod prysznic. Kiedy wychodziłam z łazienki w samym ręczniku, bo zapomniałam jak zwykle wziąć czystej bielizny, zobaczyłam, że ktoś siedzi na moim łóżku i nie była to Kinga. Pisnęłam.
-Ciszej, bo zleci się tu zaraz stado czarownic - mruknął Darek.
-Co ty tu robisz? - warknęłam.
-Podglądam cię! - mruknął i się zaśmiał sam do siebie. - A tak serio, zostawiłaś u nas w pokoju telefon, który nawiasem mówiąc cały czas wibruję. Chyba nie jest ci potrzebny dodatkowo wibrator - zażartował, a ja spojrzałam na niego zażenowana.
-Nie mogłeś go po prostu zostawić?
-Nie - odparł i wstał. Odłożył telefon na łóżku i podszedł do mnie. - Chciałem zobaczyć twoją minę jak mnie zobaczysz. Nie sądziłem, że wyskoczysz w samym ręczniczku.
-Spadaj zboczuchu! - warknęłam i odsunęłam się.
-A czym sobie zasłużyłem na takie miano? - przysunął się. - Jeszcze nawet nie zdążyłem cię obmacać.
-Bawi cię to?
-Troszeczkę - uśmiechnął się szeroko.
-Mógłbyś stąd wyjść? - zapytałam wściekła. - Chcę się ubrać!
-Ubieraj się przy mnie. Mi to nie przeszkadza, możesz być nie ubrana!
-Darek, wyjdź! - warknęłam i byłam bliska uderzenia go w twarz.
-Okej, nie chcę żebyś zarzuciła mi molestowanie słoneczko - szepnął mi do ucha i ruszył w stronę drzwi. - A tak odbiegając od tematu - spojrzał na mnie. - Czemu wpadłaś w anoreksję? Przecież jesteś podobna teraz do kościotrupa. Bez życia i urody, same kości.
Spojrzałam na niego i pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co mam powiedzieć. On tylko westchnął i wyszedł. To było dziwne, pomyślałam. Po co tu siedział? Po co tak się zachowywał? Spojrzałam na telefon, zobaczyłam, że Mateusz dzwonił do mnie 6 razy. Dwa razy Pata i jeden raz tata. Nie miałam ochoty z nimi wszystkimi rozmawiać, opowiadać jak tu jest, jak mnie męczą itp. Zablokowałam telefon, wzięłam ze sobą bieliznę, przebrałam się w pidżamy i położyłam do łóżka. Chwilę później do pokoju wróciła Kinga, rozmawiałyśmy, a gdy ona poszła się kąpać, zasnęłam.
Obudziła mnie syrena pogotowia. Razem z Kingą poderwałyśmy się z łóżek i spojrzałyśmy na siebie.
-Co się dzieje? - zapytałam.
-Pewnie ktoś coś sobie zrobił - odparła lekko zdenerwowana Kinga. Wyjrzałyśmy z pokoju, nie my jedne, cały korytarz był zapełniony pacjentami, każdy wychodził z pokoju.
-Hej, co się dzieje? - zapytała Kinga Dianę, dziewczynę, z którą dzieliłyśmy toaletę.
-Sebastian z piętra wyżej próbował popełnić samobójstwo - wyjaśniła. Kinga zbladła.
-Co z nim? - zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Ktoś powiedział, że przeżył - szepnęła, a Kinga ruszyła biegiem w stronę schodów.
-Była z nim blisko? - zapytałam, a Diana posmutniała.
-Chodzili na tą samą terapię grupową. Kolegowali się, ale Sebie zaczęło odwalać i kazał jej spadać.
Staliśmy tak wszyscy przez jakiś czas, w końcu sanitariusze wywieźli Sebastiana, a gdy zniknęli, każdy w ciszy wrócił do pokoju. Kinga nie wracała. Zaczynałam się martwić, bo dochodziła już 5 nad ranem, a jej jeszcze nie było. Przeszukałam cały ośrodek, ale wciąż jej nie mogłam znaleźć. W końcu się poddałam i wróciłam do łóżka, z nadzieją, że i ona sobie nic nie zrobiła.
Pobudka była jak co dzień o godzinie 8. Gdy się obudziłam, Kinga już spała we własnym łóżku.
-Nie wstajesz? - zapytałam, gdy ona przekręciła się na drugi bok, odwracając się do mnie plecami.
-Nie - odparła zachrypniętym głosem. Domyśliłam się, że całą noc nie spała i płakała.
Na śniadaniu wszyscy rozmawiali tylko o jednym. Sebastian chciał się zabić. Dlaczego? Po co? Nikt nie wiedział, a każdy pytał. Najważniejsze było to, że przeżył. Nagle obok mnie usiadł Darek.
-Hej - przywitał się.
-Cześć - mruknęłam i powróciłam do grzebania w misce płatków.
-Jak tam noc?
-Beznadziejnie.
-Jak się trzyma Kinga? - spojrzałam na niego zaskoczona, że interesuję go ktokolwiek inny oprócz niego samego.
-Chyba niezbyt dobrze - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Maciek właśnie u niej jest - poinformował mnie. - Domyślił się, że jest załamana. Poza tym, pielęgniarka go o to poprosiła. Kinga całą noc spędziła z dyżurną. Szkoda mi jej.
-Musiała być blisko z Sebastianem.
-Byli ze sobą bardzo blisko - Darek utkwił we mnie wzrok. - Chyba nikt z nas nie przyjechał tu szukać przyjaciół, ale Kinga jest inna - uśmiechnął się. - Dlatego od razu zgrali się z Maćkiem. On też lubi sobie poszerzać grono znajomych.
-Jest to raczej godne podziwu, że jest otwarty na ludzi - wyznałam.
-Myślisz, że ja nie jestem - zaśmiał się. Utkwiłam w nim poważne spojrzenie. - Nie lubię niczego robić na siłę - również na mnie spojrzał. - Gdy cię zobaczyłem, to pomyślałem, że wydajesz się normalna i może moglibyśmy znaleźć wspólny język, a taki Maciek czy Kinga od razu chcą się z wszystkimi zaprzyjaźniać, pomagać sobie wzajemnie i wspierać. Moi znajomi muszą być starannie dobrani - dodał jakby to było oczywiste. - Nigdy nie nadawałbym na tej samej fali z taką Danielą - pokazał na dziewczynę z terapii, która teraz chichotała w najlepsze z koleżankami i były jedynymi osobami śmiejącymi się, bo wszyscy byli przygnębi po nocnej sytuacji. - To jest puste i kompletnie egoistyczne.
-Kinga i Maciek też by się z nią nie przyjaźnili - stanęłam w ich obronie.
-No bo ona jest za głupia na nich. Ja nie twierdzę, że oni są źli. Zresztą, nie do tego wszystkiego zmierzam. W każdym razie Kinga i Maciek szybko zaprzyjaźnili się z Sebą. Gościu był zawsze okej, tylko trochę zamknięty w sobie. Wszystko było ok, dopóki nie kazał im spadać, bo podobno miał ich dosyć. Kinga i Maciek są wkurzający, ale bez przesady. Moim zdaniem, on od dawna planował samobójstwo.
-Ale po co? - zapytałam znudzona jego wykładem.
-A po co się popełnia samobójstwo? - Darek spojrzał na mnie jak na idiotkę. - Miał dosyć życia, tego miejsca, w którym jest już trzeci raz, dosyć ludzi, którzy tylko mu mówią, że będzie dobrze. Odtrącił od siebie Kingę i Maćka, bo może bał się, że przez nich straci odwagę na odebranie sobie życia. To moja teoria - odchylił się zadowolony i pokołysał się na krześle.
Spojrzałam na jego dumną minę, na kilkudniowy zarost i ręce założone na piersi.
-Nie zmienia to faktu, że mu się nie udało - rozłożyłam ręce w geście zrezygnowania. - A twoja teoria jest bez znaczenia, bo nikomu to nie pomaga.
-Jak to nie? Przecież każdy chcę poznać prawdę. A ty jesteś jedną z osób, które ją znają.
-Mam to wszystko gdzieś! - powiedziałam. - Czy to jest naprawdę istotne dlaczego to zrobił? Przecież najważniejsze jest to, że żyje!
Darek spojrzał na mnie zaskoczony. Nachylił się nad stolikiem i rzekł.
-No i takie podejście mi się podoba! Od razu wiedziałem, że nie jesteś pusta jak Daniela, tylko konkretna!
Wstał i odszedł.
Serio? Co to miało znaczyć?! Jestem konkretna! Łał! Miałam już dosyć tego ośrodka. Ludzie tu się zabijają, męczą i dręczą. Chciałam już wrócić do domu. Niestety, zostało mi się jeszcze tu 10 dni.
Hej!
Przepraszam, że dodaję rozdział po tak długiej przerwie, niestety ostatnio mam sporo na głowię, dzisiaj skorzystałam z okazji, że jestem chora, więc mogłam coś napisać. Mam nadzieję, że nie przynudzałam, chociaż napisanie tego rozdziału było trudne. Piszcie swoje opinię w komentarzach, bo jestem ciekawa waszego zdania i jednocześnie obiecuję, że już w następnym rozdziale się coś rozkręci. :D
Czekam na wasze opinię! :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro