Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Zagadka o siostrach

Remus nie od dziś wiedział, że Delilah nie lubiła eliksirów, które zresztą nie były jej mocną stroną. Chcąc nie chcąc, próbowała w jakiś sposób ich uniknąć - nawet ucząc się razem z Remusem. Chłopak miał wrażenie, że robiła to nieświadomie - ilekroć miał zamiar rozpocząć rozmowę o eliksirach, Delilah znajdowała ciekawszy temat do rozmowy. Starał się podchodzić do niej z cierpliwością, jednak musiał przyznać, że powoli zaczynała go ta sytuacja denerwować. Wziął głęboki wdech. Zawsze wychodził z założenia, że wzięcie głębokiego wdechu może pomóc w uspokojeniu się. 

— Naprawdę miło mi się ciebie słucha, Delilah, ale powinniśmy wziąć się za eliksiry — powiedział, na co dziewczyna skinęła głową. Widać było, że nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, ale cóż jej pozostało, jak tylko się zgodzić?

— Masz rację — przytaknęła. — Bądź co bądź chyba nie uśmiecha mi się powtarzanie klasy tylko przez eliksiry...

— Też nie chciałbym, abyś musiała ją powtarzać — przyznał Remus. — Wtedy wyszłoby, że to ja cię kiepsko nauczyłem.

— Nie, dlaczego? Bardziej, że to ja nie przykładałam się dostatecznie do nauki.

— Wina leżałaby po obu stronach — powiedział w końcu Remus. — Odpowiada ci takie wyjście?

— No, skoro nalegasz — zaśmiała się Delilah.

Kolejne pół godziny minęło im na intensywnej nauce. Remus starał się przekazywać Krukonce wiedzę o eliksirach tak, aby ta na pewno wszystko zrozumiała. Niektóre definicje były nie na jej głowę, jak uważała - na tyle skomplikowane, że to właśnie dlatego sprawiały jej problem. Gryfon starał się wyjaśniać jej to wszystko prostym językiem, który Delilah rozumiała bez problemu. Po tym czasie jakże intenstywnej nauki Remus zamknął książkę.

— No dobrze, na razie chyba pora na przerwę.

— Jesteś pewien, że przerywanie teraz jest dobrym pomysłem? — zapytała Delilah. — Zawsze mogłabym jeszcze coś wykuć...

Remus przekrzywił głowę. Widocznie Delilah nieco wkręciła się w naukę. O ile zazwyczaj starałaby się jej jakoś uniknąć, tak teraz wręcz chciała ją kontynuować, nie przerywać. Tyle że chłopak uważał, że przerwa od nauki również jest niezbędna. Pokręcił więc głową.

— Na razie zrobimy sobie przerwę od nauki — oznajmił. — Odpoczynek też powinnaś znać. Zmęczony umysł nie przyswoi za wiele wiedzy.

Delilah kiwnęła głową i uśmiechnęła się do Remusa.

— W porządku, możemy zrobić przerwę.

— Co słychać u twojej siostry? — zapytał w pewnym momencie Gryfon. — Wspominałaś, że ostatnio spotkałaś się z nią na wspólnej nauce...

— Tak właśnie było — przytaknęła Delilah. — Cóż... Jeśli mam być szczera, myślałam, że będzie znacznie gorzej, ale na szczęście tak nie było.

Remus nawet nie musiał dopytywać, dlaczego Delilah oczekiwała gorszych wrażeń po spotkaniu z siostrą. Siostry Whitmore, choć dosyć do siebie podobne z wyglądu, z charakteru były zupełnie różne, a przy tym nie dogadywały się tak dobrze, jak Delilah by sobie tego życzyła. Zawsze zazdrościła znajomym, którzy mieli cudowny kontakt z rodzeństwem. Jej siostra się od niej izolowała, czego Delilah kompletnie nie rozumiała. Nie każdy był jednak ekstrawertykiem. Niektórzy woleli przebywać we własnym towarzystwie. Lillian Whitmore zdecydowanie była taką osobą.

— Może opowiem ci zagadkę? — zapytał  Remus znikąd.

Delilah roześmiała się.

— Postanowiłeś zostać kołatką w naszym pokoju wspólnym?

— Bardzo zabawne.

 — No dobrze, opowiadaj — poprosiła Delilah i uśmiechnęła się do niego szeroko.

Ostatecznie Remus roześmiał się. Uśmiech Delilah był podejrzanie zaraźliwy...

— To będzie zagadka tematyczna, znalazłem ją w jednej z książek — powiedział, po czym odchrząknął, sygnalizując rozpoczęcie opowiadania zagadki. — A więc, pewna czarownica miała dwie córki. Obydwie stawiły się na jej pogrzebie, kiedy ta umarła. Oprócz nich oraz innych członków rodziny na pogrzeb stawił się również pewien nieznajomy czarodziej, który natychmiast zwrócił uwagę jednej z córek. Dziewczyna przez długi czas nie mogła o nim zapomnieć, tak bardzo to spotkanie zapadło w jej pamięci. Nie wiedziała jednak, kim on był, nie znała jego nazwiska, nigdy wcześniej go nie spotkała. Jakiś czas później czarownica zabiła swoją siostrę. Jaki był jej motyw?

Delilah przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Remus cierpliwie oczekiwał, aby poznać jej odpowiedź, ciekaw, co wymyśli Krukonka. Wreszcie dziewczyna znalazła odpowiedź... Jednak nie taką, jakiej spodziewał się Remus.

— Wiesz co? Ja myślę, że ta czarownica obrała złą drogę — stwierdziła, patrząc hardo na Remusa.

Chłopak czuł się całkowicie wybity z tropu. Dlaczego Delilah doszła do wniosku, że młoda czarownica z zagadki źle rozwiązała swój problem? Przecież wszystko było jasne i klarowne...

— Dlaczego tak uważasz? — zapytał ją.

— Och, Remusie, przecież to proste — odrzekła Delilah. W tamtym momencie się nie uśmiechała, patrząc Remusowi prosto w oczy. W jej oczach Gryfon dostrzegał taką powagę, jakby to Delilah była tą czarownicą z zagadki, która w imię miłości splamiła swe dłonie krwią siostry. — Skoro chciała jeszcze raz spotkać tego czarodzieja, powinna raczej zabić ojca. W końcu skoro facet znał jej matkę, to pewnie znał też i ojca. No chyba, że to ma drugie dno i ten czarodziej był kochankiem jej matki, wtedy...

— Na Merlina — westchnął Remus ze śmiechem. — Mogłem nie opowiadać ci tej zagadki.

— Niby dlaczego? — zdziwiła się Delilah.

— Tworzysz tu takie teorie, że twoja mama mogłaby pozazdrościć ci pomysłów na fabułę do kryminału — stwierdził Gryfon. — Chyba że weszłybyście w spółkę i ty podsuwałabyś jej pomysły, a ona przelewałaby je na papier...

— Skąd wiesz, że taka spółka jeszcze nie istnieje? — zapytała Delilah i mrugnęła do niego okiem, po czym się uśmiechnęła. — Nie, żartuję. Moja mama ma tak szalone pomysły na powieści, że czasami mi się to aż w głowie nie mieści.

Remus nie mógł się nie roześmiać, słysząc, jak Delilah przez przypadek zrymowała swoją wypowiedź. Dziewczyna popatrzyła na niego z zaskoczeniem.

— Co cię tak rozbawiło? — zdziwiła się.

— Tworzysz tu po prostu niesamowite rymy, Delilah.

Krukonka przez chwilę nie miała pojęcia, o czym Remus do niej mówi. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że rzeczywiście wypowiedziane przez nią słowa rymowały się ze sobą. Pokręciła głową z rozbawieniem.

— Za chwilę wyjdzie, że moja mama pisze kryminały, więc ja zajmę się poezją — zaśmiała się. — Trochę dziwne połączenie, aby wierszem opisywać zbrodnie, nie uważasz?

— Nie, dlaczego? — zdziwił się Remus. — Czytałbym taką poezję. A ty nie?

— Wiesz, że nie lubię czytać — przypomniała mu Delilah.

Fakt, że Delilah była córką pisarki, a sama nie lubiła czytać, był początkowo dla Gryfona nieco zaskakujący. Można było założyć, że skoro dziewczynę od małego otaczały książki, które wprost czekały, aż Delilah po nie sięgnie, to będzie ona istnym molem książkowym. Nic bardziej mylnego - Krukonka nie przepadała za czytaniem. Znacznie bardziej wolała spotykać się z ludźmi niż zaszywać się w samotności z książką w dłoni. Fikcyjny świat, zamknięty na stronicach książek, nie był dla niej szczególnie zachęcający. Wolała prawdziwy świat, w którym żyła, nawet jeśli gdzieś ponad jej głową snuło się widmo niechybnej i krwawej wojny.

Remus przytaknął. Przyciągnął do siebie podręcznik do eliksirów.

— Chyba pora wrócić do eliksirów.

Delilah westchnęła. A już miała nadzieję, że Remus o tym zapomni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro