Rozdział 5. Zielarstwo łączy siostry
Delilah wiedziała, że zazdrość jest niezbyt właściwą reakcją, jednak nie pozostawiało wątpliwości, że było naturalne dla każdego człowieka. Ludzie od wiek wieków zazdrościli innym wielu rzeczy - atrakcyjnego wyglądu, intrygującego charakteru i sposobu bycia, uznania wśród towarzystwa, znajomych, majątku, sukcesów... Delilah raczej nie zazdrościła innym takich rzeczy. Nawet jeśli miała jakieś kompleksy, nie sprawiało to, że zadręczała się myślami, dlaczego nie jest tak idealna jak osoby, które jej zdaniem były wprost chodzącymi perfekcjami.
Była jednak jedna rzecz, której Delilah nie miała i której tak cholernie zazdrościła jednej konkretnej osobie. Tą osobą była Elise, której Delilah zazdrościła cudownej relacji z rodzeństwem. Bowiem blondynka opowiadała przyjaciółce wiele o swoim rodzeństwie, zresztą Delilah sama widziała, jak wspaniałą relację ma ona z rodzeństwem. W Hogwarcie widziała, że Andrew był dosyć opiekuńczy w stosunku do swojej siostry. Troszczył się o nią, pilnował, aby nikt więcej nigdy nie zranił Elise tak, jak zrobiła to Keira. Z opowiadań fanatyczki magicznych zwierząt Delilah wiedziała też, że Samantha jest cudowną siostrą, na którą Elise zawsze mogła liczyć.
A Delilah? Nawet jeśli wychowywała się w kochającej rodzinie, nie zmieniało to faktu, że brakowało jej takiego zacieśnienia więzi z siostrą. Niestety, Lillian nie była do tego taka chętna, co Delilah bolało. Ale czy zamierzała się poddawać? Otóż nie.
Lillian wczytała się w temat, z którego za kilka dni miała kartkówkę z zielarstwa. Delilah wiedziała, że zielarstwo było kolejnym przedmiotem, na którym zależało jej siostrze - wiele roślin na nim omawianych przydawało się w wyrobie eliksirów, dlatego warto było znać ich cechy szczególne i działanie. Delilah również wczytała się w temat (trochę bardziej skomplikowany, bo w końcu była na wyższym roku od swej siostry), a wreszcie westchnęła, nie mogąc się skupić. Ta cisza była dla niej nie do zniesienia.
— Co w ogóle słychać? — zapytała. — Dobrze się odnajdujesz w Hogwarcie? Znalazłaś sobie jakichś znajomych?
Lillian podniosła wzrok znad podręcznika. Delilah ciężko było ocenić, czy jej siostra jest zirytowana faktem, iż przeszkadza jej w nauce, czy nie jest jeszcze tak źle. Usta Ślizgonki wykrzywiały się ku dołowi. To raczej nie wróżyło niczego dobrego.
— Jest w porządku — odpowiedziała Lillian. Przez chwilę milczała, utkwiwszy wzrok w podręczniku, przez co Delilah wydawało się, że Lillian nie powie jej nic więcej. No chyba, że Krukonka zacznie dopytywać. Nie zdążyła jednak tego zrobić, bo Lillian ostatecznie zmieniła zdanie i postanowiła powiedzieć coś więcej: — A co do znajomych to znalazłam. Nie jestem sama.
Lillian dotknęła tego zmartwienia, które nękało Delilah. Kiedy jej młodsza siostra poszła do Hogwartu, w Delilah pogłębił się jakiś syndrom opiekuńczej starszej siostry. Najbardziej martwiła się, że Lillian nie znajdzie znajomych i będzie samotna lub znajdzie takich, którzy będą ją źle traktować, a Lillian ze strachu przed nimi ukryje to przed Delilah i rodzicami. Wówczas byłaby sama ze swoim problemem. Dla Delilah taka wizja była straszna. Nawet jeśli nie mogła znaleźć wspólnego języka z Lillian, to wciąż czuła potrzebę trzymania nad nią pieczy. Nawet jeśli Lillian mogłoby to irytować.
— Jacy oni są? — zainteresowała się Delilah. — Fajni? Dobrze ci z nimi?
Ślizgonka skrzywiła się. Najwyraźniej nie podobał jej się fakt, że Delilah tak ją wypytuje. Sama Delilah dopiero po chwili zrozumiała, jak w tym momencie musi się czuć Lillian, kiedy ona zadaje jej tak wiele pytań. Mogła wysnuć wnioski, że starsza siostra sugeruje, jakoby obracała się w złym towarzystwie. Krukonka zaklęła w myślach. Nie powinna była być tak dociekliwa.
— Są fajni — przytaknęła krótko Lillian. — Lubię ich. Myślę, że ty też byś ich polubiła.
— O, naprawdę? — Delilah aż się uśmiechnęła. — Może mi ich kiedyś przedstawisz? Chętnie ich poznam...
— Naprawdę chcesz ich poznać? — zapytała z lekkim zaskoczeniem.
— No pewnie — przytaknęła Delilah. — Dlaczego by nie?
Lillian wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się do siostry.
— No, skoro chcesz... Kiedyś na pewno ich poznasz.
Delilah odwzajemniła uśmiech. To spotkanie przy nauce mile ją zaskoczyło. Kto by pomyślał, że zielarstwo łączy siostry?
• • •
Remus uśmiechnął się do Lily, która przysiadła się do niego w pokoju wspólnym Gryffindoru. Z całej czwórki Huncwotów to właśnie Remus miał z nią najlepsze relacje. Z Jamesem i Syriuszem Lily miała raczej napięte relacje, gdyż to właśnie oni głównie stali za dręczeniem jej przyjaciela, jakim był Severus Snape. Peter był tam zazwyczaj jako ktoś dopingujący przyjaciół, choć niekiedy i on rzucił jakimś tekstem, który miał ośmieszyć Ślizgona. Z całej czwórki to Remus starał się jakoś zapobiec dokuczaniu Snape'owi, jednak jego starania uderzały jak groch o ścianę i nie dawały żadnych pozytywnych skutków.
— Cześć, Lily — przywitał się z nią. — Co słychać?
— Cześć — odpowiedziała Lily. — Szczerze to chyba nic nowego. Poza tym, że... Cóż, chyba nie będę cię nudzić historiami o mojej siostrze.
— Nie no, dlaczego nudzić? Jeśli chcesz, to posłucham — zapewnił ją.
Lily westchnęła, po czym otworzyła podręcznik do obrony przed czarną magią na samym początku. Remus zauważył, że leżała tam koperta, na której Lily naskrobała imię swej siostry.
— Cóż, mimo że Petunia powiedziała, że nie chce, abym do niej pisała, to ja i tak to robię — wyjaśniła Lily, przygryzając wargę. — Może nie powinnam jej się tak narzucać, ale... To przecież moja siostra. Chcę wiedzieć, co u niej słychać przez ten czas, kiedy nie będziemy się widzieć. No i... Wysłałam jej list wczoraj rano, a dzisiaj dostałam odpowiedź.
— I co ci napisała Petunia? — spytał Remus.
— No... Sęk w tym, że nic.
W tym momencie Gryfon nie do końca zrozumiał to, co powiedziała mu Lily. Petunia miała na tyle dość listów od swojej siostry, że po prostu odesłała jej pustą kartkę? Czy też pustą kopertę? A może zamiast napisania narysowała jakiś obraźliwy rysunek? Możliwości było wiele.
Lily nie wyjaśniła mu tego, tylko otworzyła kopertę i obróciła ją do góry dnem. Ze środka wysypały się podarte na drobniutkie kawałeczki pergaminu, na którym Lily napisała list dla swej siostry. Wysypujący się z koperty pergamin wyglądał jak pożółkły śnieg, który rozsypał się po stoliku. Petunia tak po prostu podarła list, w którego napisanie jej siostra włożyła serce, a do tego była na tyle okrutna, aby odesłać siostrze skutek swoich poczynań, jakimi był podarty list. Remus wcale nie był zdziwiony, że Lily była zasmucona, ponownie patrząc na to, co przysłała jej siostra. Widział, jak przygryza wargę, starając się za wszelką cenę nie wybuchnąć przez to, jak źle traktuje ją siostra.
To był kolejny przykład kiepskich relacji z rodzeństwem, jaki widział Remus. Oprócz sytuacji u Lily widział też, jak źle odnoszą się do siebie bracia Black, a także poznał sytuację u Delilah. Ta ostatnia była co prawda najmniej katastrofalna i miała najwięcej szans na polepszenie się. Tak przynajmniej dedukował Remus, gdyż Lillian nie okazywała Delilah otwartej wrogości, jak było w pozostałych dwóch przypadkach.
Coś jednak łączyło wszystkie trzy sytuacje - Remus wiedział, że cokolwiek by się nie działo, będzie trzymał kciuki, aby w życiu jego przyjaciół układało się lepiej niż w porównaniu z ich konfliktami z rodzeństwem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro