Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Narrator

Odziany w czarną szatę szkielet przeszedł przez portal ignorując wołania swojego brata. Miał ogromne poczucie winy za zostawienie na tak długi czas jedynej osoby, którą darzył ogromną miłością. 

— Geno? — rozejrzał się, a jego oczom ukazała się jedynie podarta książka. 

— Geno?! — jego dusza zaczęła drżeć. 

— GENO?! — wziął zniszczony przedmiot do dłoni i rozejrzał jeszcze raz.

— G-GENO! TO NIE JEST ŚMIESZNE! PROSZĘ ODEZWIJ SIĘ! — niestety nie otrzymał odpowiedzi...

— Z-ZABIJĘ CIE! TYM RAZEM NAPRAWDĘ TO ZROBIĘ! A-ALE PROSZĘ WYJDŹ Z UKRYCIA! — w jego oczodołach pojawiły się łzy.

— GENO! — próbował wyczuć jego istnienie.

— G... Ge... no... — nie było go.

— G... — już nie istniał...

— ... — bezwładnie upadł na kolana.

Stracił go. Kolejny raz. Który to z kolei? Było ich zbyt wiele, by zliczyć. Za każdym razem, jednak szkielet wracał i rozkochiwał go w sobie na nowo. Wyuczył się o Geno wszystkiego. Przynajmniej tak myślał. Ten raz był inny. Jego ukochany zachowywał się zupełnie inaczej. Reaper wiedział, że to jego wina. Mógł przyjść wcześniej. Zostawił go tu w samotności na kilka lat. Nie mógł pogodzić się z utratą, a teraz pojawiła się kolejna. 

— Nie martw się Geno... zaczekam na ciebie... — wytarł łzy i rozsiadł się wygodnie patrząc na książkę w swoich dłoniach. 

— Będę czekał... — za każdym razem mu ją dawał, a ten za każdym razem mówił mu, że jest tylko okej. Kochał to. 

— Wiem, że w końcu się tu pojawisz... — uśmiechnął się sam do siebie.

— Zaczekam... — i zrobił to co obiecał...

Czekał pięć minut...

Pół godziny...

Godzinę...

Dzień...

Pięć dni...

Miesiąc...

Rok...

Sześć lat...

Ale Geno nigdy do niego nie wrócił...

***

The End

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro