Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pieprzony sen 52

Tate

Budzę  się przytulona do ciepłego ciała Sedrica, a jego ręce oplatają mnie ciasno. Moje głowa leży na jego torsie, a raczej ja cała na nim leżę. Nie pamiętam jednak jak znalazłam się w łóżku, a tym bardziej w objęciach mojego "zdradzieckiego" ukochanego.

Staram się delikatnie wysunąć z jego objęć, ale jak na złość wyczuwa mój ruch i zacieśnia swój uścisk wokół mojej talii,  więc na chwilę poddaje się. Po kilku minutach czuję jak jego ciało się rozluźnia, więc wykorzystuję moment na wyślizgnięcie się z jego ramion i łóżka.

Ruszam do kuchni, bo mój brzuch warczy z głodu, a ja postanawiam zjeść  coś mimo bardzo późnej pory. Otwieram lodówkę i wyciągam... 

No właśnie na co ja mam ochotę?

Przekopuję zawartość metalowego pudła i wyciągam jogurt, który woła do mnie, żebym go zjadła, co niniejszym czynię. Niestety nie zaspokoił mojego głodu.

Co by tu jeszcze zjeść?- Mruczę pod nosem, bo jednak dalej odzywają się moje żaby w brzuchu. Znowu przetrząsam lodówkę i ku mojej radości znajduję coś, na co uśmiecham się jak głupia do sera.

~Zjedz coś zdrowego- odzywa się w  głowie moja wilczyca.

~Właśnie coś znalazłam.

~Właśnie widzę, co chce wziąć. Poważnie? 

~ Poważnie i odwal się. Jestem głodna- warczę na nią- i mam ochotę na to.

Wyciągam kawałek ciasta i razem z moja pysznością udaję się na kanapę, na której rozsiadam się wygodnie i zajadam się smakołykiem.

Po zjedzeniu słodkości mój mózg momentalnie robi się senny, ale nie ma siły ruszyć tyłka i iść do sypialni, więc kładę się tutaj i nakrywam kocem. Głowa zatapia się w miękkiego jaśka i jest mi teraz tak błogo, że czuję jak moje ciało odpręża się i udaję się ponownie tej nocy do krainy snów.

-Tate kochanie?- Słyszę głos Seda, ale nie mam ochoty się obudzić.-Wstawaj musimy iść.

-Co? Gdzie iść?

-Do lekarza, mamy wizytę usg- odpowiada mi ukochany, a ja marszczę brwi, bo nie pamiętam żebym się umawiała na takowe badanie.

-Chce mi się spać- odpowiadam sennie, na co zostaje poderwana z łóżka przez silne ramiona mojego partnera.

-Jezu, już- mamroczę zła, że wyrwał mnie ze słodkiego snu.

Szykuję się i po dwudziestu minutach jestem gotowa, więc ruszam grzecznie i cicho do auta, którym jedziemy do  lekarza zmiennych.

Jestem ciągle na niego zła o ciążę, ale przez te moje hormony też jestem strasznie złośliwa, więc siedzę cicho, żeby nie ciosać mu kołków na głowie. Jednak moje milczenie przerywają jego słowa i dłoń na moim udzie.

- Będziesz cudowną matką- słyszę i chcę mu odpowiedzieć, więc odwracam głowę od szyby w jego kierunku.

Moją uwagę przykuwają  jasne światła zbliżające się w zawrotnym tempie i jestem przerażona, bo auto jedzie prosto na nas.  Zanim jestem w stanie coś powiedzieć, czuję silne uderzenie i rozrywający ból w okolicach głowy oraz brzucha. Słyszę gnącą się blachę, pękające szkło oraz swój własny przerażający krzyk.

Dotykam ręką głowy gdzie mnie najbardziej boli i pod palcami czuję coś ciepłego. To jest krew, cała moja dłoń jest w gęstej, czerwonej cieczy, zaczynającej spływać mi po twarzy. Spoglądam na Seda, który jest nieprzytomny, a jego przystojna twarz jest cała zakrwawiona. Próbuję dotknąć go ręką, ale nie jestem w stanie tego zrobić, bo blokują mnie cholerne pasy, które nie chcą się odpiąć.

Co jest do cholery?!- Z mojego gardła wydobywa się warczenie.

Sed!- Krzyczę i łapię ponownie za paski materiału, które stawiają dalej opór. Próbuję  dostać się do niego, ale jego postać oddala się ode mnie coraz bardziej.

Nie! Nie! Nie!- Ryk wydobywa się z moich ust. 

W jednej chwili krzyczę jak opętana, a w następnej patrzę nieprzytomnie w ciemność. Przecieram ręką spocone czoło i oczy, ale nie czuję bólu, ani krwi pod palcami. Macam dłońmi miejsce, w którym się znajduję i okazuje się, że jest to kanapa, a ja leżę w swoim własnym salonie.

Moje serce bije z zawrotną prędkością i... Sed. Boże Sedric.

Podrywam się gwałtownie i o mało nie przypłacam tego wywrotką, chociaż i tak walę palcami u stopy  w nogę stolika, więc klnę na czym świat stoi, ale ruszam dzielnie do sypialni lekko kuśtykając.

Wpadam do pokoju i w niewielkiej smudze światła księżyca, które dociera przez szparę między zasłonami, widzę smacznie śpiącego mojego ukochanego. Właśnie w tym momencie zdaję sobie sprawę, że to był tylko sen. Cholernie realistyczna  marna nocna, która o mało nie przyprawiła mnie o zawal. 

Pieprzony sen.

Podchodzę do łóżka i układam się przy moim najdroższym, po czym wtulam się mocno w jego ciepłe ciało.

-Co jest maleńka?- Słyszę zaspany, ale czuły głos Seda.

-Śnił mi się koszmar- na moje słowa jego ramiona przyciągają mnie jeszcze bliżej do siebie.

-Cii już dobrze, jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram- czule szepcze w moje włosy.

-Przepraszam.-Całuję go w tors.- Przepraszam za swoje zachowanie, ale... ale wiadomość...- załamuje mi się głos.

-Wszystko będzie dobrze, maleńka. Damy sobie radę- zniża swoją usta do moich i składa delikatny pocałunek, a ja go oddaję, totalnie szczęśliwa mając go przy sobie.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro