Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog 57

Włączcie sobie piosenkę :)

Życie bywa nieprzewidywalne. Sam przekonałem się na własnej skórze i właśnie teraz ta nieprzewidywalność biegnie w moją stronę.

-Tato, tato?- Krzyczy moja sześcioletnia córka.

-Co tam księżniczko?

-Mama cię woła. Mówi, że już się zaczęło- córka uśmiech się do mnie takim samym uśmiechem jak jej matka, a moja ukochana Tate.

- Zaczęło się co?- Pytam nie rozumiejąc, ale po chwili docierają do mnie słowa Michelle.- Dobra, gdzie jest Colin?- Pytam o jej starszego o rok brata, a mojego pierworodnego.

- Tutaj jestem. Stało się coś?

-Weź proszę siostrę i idźcie do babci, a ja muszę zająć się mama i wezwać lekarza.

-Oczywiście. Chodź Michelle- bierze młodą za rękę i wychodzą, a ja pędzę do mojej żony.

Zaraz po urodzeniu Colina, wzięliśmy normalny ślub, żeby moja ukochana nosiła moje nazwisko i oficjalnie dla całego świata była Panią Black. Niespełna pół roku po urodzeniu naszego małego wilczka, okazało się, że Tate jest w drugiej ciąży. Całe szczęście obeszło się bez dramatów i ciosania kołków na mojej głowie za ten stan. Była naprawdę szczęśliwa, co z kolei mnie niezmiernie cieszyło.

Niestety trzy lata temu Tate poroniła w wyniku obrażeń poniesionych w walce ze swoją wygnaną siostry, która zachowała się podobnie do ich matki. Niestety nie udało się uratować dwumiesięcznego maluszka, którego nosiła pod sercem. Bardzo odchorowała to wszystko moja ukochana. A to, że w ogóle zaszła ponownie w ciążę jest cudem, za który codziennie dziękuję bogini.

Na samą myśl, że moja najdroższa mogła stracić życie, przeszywa mnie nieprzyjemny dreszcz. Jedyny plus z tego nieszczęścia jakie nas spotkało, jest śmierć tej suki- jej siostry. Nie żyje, więc już nikomu nie zagraża. Została uśmiercona przez Lori, która stanęła w bronie mojej rannej żony. Niestety w domu były same kobiety, kiedy my mieliśmy naradę. Nie mogę sobie tego darować, że nie było mnie przy niej kiedy to się stało. Ale to już za nami, a teraz liczy się tylko moja ukochana.

Ku naszemu zaskoczeniu będziemy mieć bliźnięta. Zgodnie z sugestią mojej mamy, będzie to chłopiec i dziewczynka, ale zobaczymy.

Wchodzę do naszej sypialni i widzę, jak moja Tate kurczowo trzyma się oparcia fotela.

- Już jestem kochanie- podchodzę do niej i delikatnie przenoszę ją do pokoju obok, który jest specjalnie przystosowany na poród.

- Dzwoniłeś po lekarza? Gdzie dzieci?- Nawet teraz musi się o wszystko martwić.

-Dzieci u rodziców, a lekarz w drodze.

- Tylko proszę nie zemdlej jak przy narodzinach Michelle.

- Nie zemdlałem, tylko trochę się słabo poczułem, więc to nie to samo maleńka- droczę się z nią.

-Taaa, jasne- kręci głową- ciekaw...- przerywa w pół słowa, bo łapie ją potężny skurcz i prawie miażdży mi dłoń.- Kurwa gdzie ten lekarz?- Krzyczy moja maleńka.

-Zaraz będzie, wytrzymaj.

-Nie dam rady- łapie oddech- zaczęło się- dyszy.

-Co? Niemożliwe- kręcę głową.

-Sed, nie wkurwiaj mnie!- Warczy Tate.- Boże, gdzie ten pieprzony lekarz?

-Spokojnie kochanie, damy radę. - Pocieszam ją.

Jezu nie wiem czy damy radę. Ja pierdolę co tu robić i gdzie ten cholerny doktorek?

~Bierz dupę w troki i pomagaj naszej mate.

~Jeszcze mi ciebie tutaj potrzeba- warczę na mojego wilka.- Odpierdol się sierściuchu.

~ Jak sobie życzysz dupku- odpowiada i już milknie.

Robię wszystko tak jak mnie instruuje moje kochanie i ku mojemu zaskoczeniu niespełna dziesięć minut później trzymam w ramionach naszą małą księżniczkę, a Tate trzyma naszego małego księcia.

-Przepraszam za spóźnienie- wpada zdyszany lekarz i dopiero teraz spogląda na nas.- Ooo. Widzę, że już po- uśmiecha się jak głupek- w takim razie nie zabawię tutaj długo.

On sobie chyba kurwa żartuje!- Krzyczę w myślach.

Kiedy lekarz obejrzał nasze pociechy i sprawdził czy z Tate wszystko dobrze, minęła dobra godzina.

-Jak się czujesz kochanie?- Pytam moją ukochaną późnym wieczorem i kładę się koło niej w naszym łóżku.

-Dobrze, tak samo jak nasze maluszki- pokazuje ręką na dwójkę śpiących dzieciaczków w łóżeczkach obok naszego łoża.

- Tea i Thomas Black. Dziękuję ci kochanie- całuję ją namiętnie w usta i przyciągam do siebie.

-Tak, nasze kolejne urwisy- kręci głową. - I pomyśleć, że chciałam przed tobą uciec ukochany- wtula się w moje ramiona, a ja zaciągam się jej poziomkowym zapachem wymieszanym z moim wietrznym.

-Ale nie pozwoliłem ci. Jesteś na zawsze moja, maleńka- szepczę jej do ucha.

-Na zawsze- odszeptuje i całuje mnie delikatnie w swoje oznaczenie na moim obojczyku.

*****************************

Ciężko mi się rozstawać z tym opowiadaniem, ale kiedyś musi to nastąpić, więc będzie to dzisiaj :/.

Dziękuję wszystkim za czytanie i komentarze. Jesteście wielcy moi drodzy czytelnicy. Kończąc to, będę mieć więcej czasu na " Miłość w świetle księżyca" i nowy romans, ale bez wilków w tle😋😂.

Dziękuję raz jeszcze 😘😘😘❤❤

Zapraszam tych jeszcze co chcą przeczytać coś nowego na " Miłość w pełni  księżyca ".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro