Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czas wybrać broń (1/3)

Uwaga, wydarzenia z tego fika nie wydarzyły się. Możecie przyjąć, że to opowiadanie to wielkie "co by było, gdyby", albo wydarzenia mają miejsce podczas jednej z linii czasu, które zresetował Flowey.
Akcja zaczyna się, gdy Undyne czuje do Papyrusa sympatię, ale jeszcze nie uważa go za przyjaciela. Nie straciła jeszcze oka, a psy nie pojmały jeszcze człowieka.
Oczywiście detykacja dla Nuridarinellavanda, z którą całkiem przyjemnie się rozmawiało na temat poczucia własnej wartości Papyrusa.

- RG1, RG2!
- Tajest, Undyne!
- Tu macie listę żelastwa, które macie przynieść. Czas wybrać broń.

****

- Papyrus, dzisiejszy trening będzie trochę inny - mówię, pokazując mu różne rodzaje broni treningowej. - Czas wybrać broń.
Szkielet spojrzał niepewnie na różne miecze, topory, morgeszterny, sztylety.
- Jesteś pewna, że moje ataki nie wystarczą?
- Nie o to chodzi. Jeśli masz broń możesz nauczyć się innych ataków niż te normalne, wtedy możesz użyć elementu zaskoczenia, a przeciwnikowi trudniej cię pokonać.
Pamiętam jak Asgore uczył mnie tego samego. Długo upieram się, że nie potrzebuję broni innej niż moja magia.
- Pośpiesz się. Na najbliższch treningach możemy zobaczyć kilka rodzajów broni. Zobaczysz, co do ciebie pasuje.
Jednak znam podstawy walki większością broni. Król dobrze wiedział, że będę kiedyś uczyć biszkoptów, więc zadbał o moje szkolenie.
Tylko co będzie najlepsze dla Papsa? Kogo ja oszukuję, on nie potrafiłby nikogo skezywdzić. Ale trening mu nie zaszkodzi.
- Nyeh, heh, heh!
Papyrus ma w ręku włócznię treningową większą od niego samego. Ku
- Em, Papy, może zacznij trenować na mniejszej.

****

Pokazuję mu parę prostych ciosów i każę mu je powtarzać. Po pewnym czasie tak wejdą mu w nawt, że nie będzie musiał myśleć o ułożeniu rąk, nóg i innich takich. Alphys mówi, że to "pamięć mięśniowa". Ciekawe, czy stosuje się to do szkieletów.

****

- Nie popisałeś się dziś - mówię.
- Wiem, Undyne...
Mała przerwa w treningu z bronią pokazała, że z Papyrusem jest coś nie tak.
- Nie trzymasz gardy, a w twoich atakach nie ma żadnej energii. Rozumiem, że to nie prawdziwa walka, ale twoje ataki są nieuporządkowane. Tak nie może być.
- Chcę spróbować jeszcze raz.

****

- Lepiej niż poprzednim razem.
- Ja, Wielki Papyrus...
Zaczyna się. Paps często mówi o sobie per "wielki" i zachowuje się jakby był conajmniej legendarnym bohaterem.
- Papy, skończ - przerywam mu. - To, że jest lepiej nie znaczy, że jest dobrze. Jeszcze dużo przed tobą.

****

Będę musiała go namówić na zmianę broni. Włócznie zupełnie mu nie idą. Moim zdaniem jakiś krótki miecz pasowałby lepiej do jego stylu walki. Niestety, Paps jest wytrwały i mówi, że woli walczyć tak jak ja.

****

- Dobra, spróbuj zrobić ze swoją magią coś, czego się niespodziewam.
Papyrus przez chwilkę myśli, po czym uśmiecha się jeszcze bardziej.
- Nie uda ci się uniknąć specjalnego ataku Wielkiego Papyrusa!
Z łatwością przeskakuję jego pociski.
- Jak ci się podobał? - mówi, dysząc ze zmęczenia.
- Ułożenie napisu "fajny koleś" zajęło ci dużo czasu. Człowiek już dawno, by uciekł. I zobacz ile wysiłku kosztowało cię zrobienie czegoś takiego! A twoich przeciwników nie obchodzi, czy napiszesz "fajny koleś" czy "głupi szkielet". Obchodzi ich tylko to, że łatwiej ominąć te pociski. Mógłbyś użyć tych wszystkich kości w lepszy sposób.

****

- Papy, ile razy muszę ci tłumaczyć, nie przyjmuję prezentów od podwładnych.

****

- Powiedzmy, że jestem huliganem i blokuję ci przejście - powiedziałam, po czym stanęłam przed drzwiami mojego domu. A ty musisz wejść do środka. Co robisz?
Papyrus stanął na przeciw mnie.
- Ja, członek Straży Królewskiej, Wielki Papyrus, jestem na bardzo ważnej misji. Przepuść mnie.
-Nie!
Wrzasnięcie "zejdź mi z drogi" przed walką to dobry pomysł. Oszczędza czas.
- Powtórzę jeszcze raz. Ja członek...
- Jeszcze nie członek - wtrąciłam się.
- Rekrut...
- Marnujesz zbyt wiele czasu.
Szkielet cofa się o parę metrów. Przygotowuję się, by zatrzymać jego atak. Szkielet zaczyna biec, ale nie w moim kierunku. Słyszę tylko brzęk stłuczonego szkła i uderzenie. Wchodzę do domu i widzę Papyrusa leżącego wśród tego, co zostało z szyby.
- Pomysł dobry, ale musisz dopracować lądowanie. I zbiłeś mi szybę.

****

Alphys zrobiła mi gorącą lodówkę. Muszę jakoś się odwdzięczyć. Niestety, nie mam żadnego pomysłu. Co mogłabym dla niej zrobić lub dać? Przejdę się po wysypisku, może wpadnę na jakiś pomysł znajdę coś, co jej się spodoba.

A kogo tu widzę? Papyrus.
- Co tu robisz, pacanie?
- O, to ty, Undyne. Parę dzieci powiedziało mi, że ktoś wyrzucił tu manekin treningowy. Chciałem go znaleść i trenować.
Poczułam, co się święci.
- Ej, jeśli chcesz trenować, to mogę wystawić jakiś przed domem. Tego, co tu się pałęta lepiej zostaw w spokoju. Nie wyrzucono go bez powodu.
- Dobrze. A ty? Co tu robisz?
- Zastanawiam się jak mogłabym się odwdzięczyć Alphys. Może będę mieć tu jakiś pomysł.
- Dobrze trafiłaś! Ja, Wielki Papyrus, zawsze wybieram najlepsze prezenty dla moich przyjaciół!

****

Resztę dnia spędziłam z Papym na wysypisku. Bawiłam się świetnie. Gdy Papyrys znajdował coś, co go interesowało, zastanawiałiśmy się do czego to służy.

On najbardziej się ucieszył, gdy znaleźliśmy flagę z wielką czaszką. Chyba przez godzinę zastanawialiśmy się, dlaczego ludzie zrobili takie coś.

Papy wziął do domu flagę i coś opisanego jako suszarka dla swojego brata. Ja nie znalałam nawet dobrego pomysłu, ale przynajmniej było przyjemnie.

****

Chciałam napisać przez Undernet do Alphys, gdy z Portalu Społecznościowego Nr 1 wyskoczyło powiadomienie.

"CoolSkeleton95 zaprasza Cię do znajomych"

To nie tak, że go nie lubię. Papyrus jest bardzo sympatyczny i pozytywny. Podziwiam jego wytrwałość w treningu. Jego uśmiech jest zaraźliwy. Gdyby nie był moim podwładnym to mógłby być nawet moim przyjacielem. Ale nie mogę pozwolić, by reszta strażników, a tym bardziej biszkopty właziły mi na głowę. Pozwolisz jednemu, nawet najporządniejszemu, to reszta też zacznie. Właśnie dla tego inni coraz mniej szanują Asgore'a.

Klikam "odrzuć".  Na treningu powiem mu, że postępuję tak, bo jest moim podwładnym.

****

Czas wybrać broń. Moją będzie element zaskoczenia.
Papyrus jest niezwykle punktualny, więc łatwo ustalić, o której najlepiej zastawić pułapkę. Przed Snowdin jest miejsce, gdzie panuje zamieć śnieżna. Tam najlepiej się ustawić.

Czekam cierpliwie na moją ofiarę jak drapieżnik.

Idzie Papyrus. Chwila... On ma łzy w oczach. Żadnej w nim energii. Ledwo odrywa nogi od ziemii. Co go tak zasmuciło?
Coż, najlepiej będzie mu zafundować coś, po czym zapomni o kłopotach.
- Zapasy w śniegu!

To aż zabawne, jak trochę wysiłku fizycznego i bólu poprawiło mu humor.

****

- Uważaj! To mój specjalny niebieski atak!
Najpierw pojawiły się błękitne kości. Stałam spokojnie. Nagle zrobiłam się jakby cięższa. Zaczęłam przeskakiwać jego pociski.
- Miło, że postanowiłeś stosować element zaskoczenia. Ale wiem o twoim niebieskim ataku, więc nie zaskoczyłeś mnie.

****

Z Papyrusem jest coś nie tak. Gdy wysyłam w jego stronę najprostrze ataki on nie potrafi ich uniknąć. Najlepszym zdarzają się głupie pomyłki, ale to wygląda jakby nie mógł się kompletnie skupić na walce, ba, jakby sam chciał zostać zraniony.
- Papyrus! Skup się na treningu!
Tym razem zamiast magicznej włóczni rzucam w niego małym kamykiem podniesionym z ziemi. Może to jakoś go obudzi.
- Au!
- Rany, przepraszam Papy! Nic ci nie jest?!
- Nie... - mówi masując skroń.
- Na pewno? Słuchaj, jesteś dziś jakiś nieswój. Jeśli źle się czujesz, masz problem czy coś możemy zakończyć trening. Gdybym wkładła więcej siły w ataki byłbyś poważnie ranny. Więc jeśli nie jesteś w stanie walczyć to przerywamy trening.
Szkielet siada na ziemi. Poszłam do kuchni i przyniosłam mu kubek wody.
- Pij i nie marudź.
Papy wykonał polecenie. Usiadłam na przeciw niego. Widziałam kilka dni temu jak płacze. Musiał być jakiś powód.
- Undyne, chciałbym jutro o czymś z tobą porozmawiać.
- Czemu nie dziś?
- Masz niedługo patrol. Nie zdążę powiedzieć o wszystkim.
Jutro mam nieco napięty grafik, ale znajdę czas dla niego. Serce mi pęka, gdy widzę, że ktoś, kto normalnie tryska energią jest tak zdołowany. Zrobię wszystko, by mu pomóc.

****

Dziś patrol, spotkanie z Papyrusem na wysypisku, potem do Alphys. Jaki spokojny dzień. Ptaszki śpiewają, dzieci wrzeszczą z bólu... CO?!


Jakiś dzieciak wpadł do całkiem sporej szczeliny. Cholera, ta zbyt wąska bym tam weszła. Jeśli spróbuję ją poszerzyć to gruz przywali dzieciaka, albo gówniarz spadnie jeszcze głębiej i się zabije. Ale muszę mu pomóc.

****

Nareszcie. Dzieciak jest trochę połamany, ale żyje. Rany, już tak późno. Zadzwonię do Papyrusa i Alphys, by wyjaśnić sytuację.
Papyrus nie odbiera? Dziwne. Z reguły po pierwszym albo drugim telefonie jest przy telefonie. Może rozładował mu się... Jutro mamy trening, więc powiem mu, dlaczego nie mogłam przyjść. Zrozumie.

****

Papyrusa nie ma. Mam naprawdę złe przeczucia. Dzwonię do niego. Nic. Sans też nie odbiera. To bardzo podejrzane. Muszę zadzwonić do jednego z moich podwładnych, by dzisiaj on zajął się treningiem. Papyrus może mieć poważne kłopoty.

****

- Sans!!!
- Rany, co się stało? Musiałaś tak się dobijać - mówi swoim zaspanym głosem.
- Gdzie Papyrus?!
- Chyba wyszedł. Powinien mieć teraz trening, co nie?
- Nie przyszedł. Od wczoraj nie odbiera odemnie telefonów. Coś się mu stało? Mówił ci coś wczoraj? I czekaj, "chyba"?
-  Spałem, więc nawet nie wiem. Może siedzi bardzo cicho w swoim pokoju - mimo że szkielet wciąż się uśmiecha, to widzę, że jest zdenerwowany.

Weszłam do domku, patrząc jak Sans włazi po schodach i puka do drzwi obklejonych jakimiś taśmami i nalepkami. Teraz nie czas na pukanie!
- Nie ma go! - krzyknął.
- Rany, mam złe przeczucia. Sans, musimy go znaleść! Wiesz, gdzie mógł pójść?
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Pierwszy raz tak zniknął.
- Zadzwonię do wszystkich strażników i powiem, że zaginął. Jak go znajdą dam ci znać. Ja przeszukam Waterfall, bo znam tam wszystkie zakamarki. Ty zajmiesz się Snowdin.
- Dobra. Daj mi znać jak czegoś się dowiesz.
Widzę tylko jak wybiega z domu.

Muszę znaleść Papyrusa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro