Rozdział XVII
- Bo widzisz - mówi Artur z perfidnym uśmiechem na twarzy, przyciskając mnie całym ciężarem swojego ciała do ziemi i trzymając sztylet tuż przy mojej szyi. - jestem w stanie zrobić wszystko by tylko uchronić swoje życie. Bo nie wiem czy wiesz, ale żeby zdobyć Iris podróżnika trzeba zabić jego posiadacza, nie ma innej możliwości przejęcia go czy zdobycia w inny sposób. Miałaś racje, Venadi jest bezlitosne, pragnie zdobyć Iris każdego z podróżników. Kiedy mnie złapali mogłem wybrać, albo pozwolić im odebrać mój Iris czyli dać się zabić lub zacząć współpracować. Domyśl się co wybrałem.
- Ale jaki to wszystko ma związek? - te słowa prawie, że wycharczałam. Byłam sparaliżowana ze strachu. Venadi było coraz bliżej nas przez co zaczynałam się coraz bardziej pocić i zasychało mi w gardle. Jak dostane się w ich ręce to już po mnie, mogę pożegnać się z tym światem.
- A ty dalej niczego nie ogarniasz, no właśnie dlatego powiedziano mi, że bez problemu się z tobą uporam. To właśnie było zadanie które miałem wykonać by móc samemu przeżyć. Dostarczyć im inne Iris. Mieli cię już na oku od dłuższego czasu, więc postanowili mnie do ciebie wysłać i kazać mi cię dostarczyć. Resztę historii już znasz. Wystarczyło cię w sobie rozkochać, co udało mi się bez problemu i doprowadzić do ciebie Venadii. Jak widzisz nie było to zdyb trudne. Bez problemu cię tu zwabiłem i poinformowałem ich, że tu będziesz. Wprawdzie ostatnio jakimś cudem uniknęłaś mojego ciosu i straciłem twoje zaufanie, ale mimo wszystko nie pozwoliłem by mój plan się nie powiódł, wtedy zabili by mnie.
Spogląda w kierunku brzegu polany na zmierzające w naszym kierunku czarne postacie. Potem kontynuuje swój monolog, a z każdym jego słowem umiera część mojej duszy.
- Myślisz, że wtedy w tej ciemnej uliczce kiedy cię zakatowali tak po prostu cię ochroniłem? To wszystko było dokładnie zaplanowane. To wcale nie był przypadek, że stałem wtedy na dachu, skąd bez problemu się do ciebie dostałem. Miałem tam czekać i wkroczyć do akcji kiedy cię okrążą. Potem kiedy ja się pojawię, mieliśmy odegrać pozorowaną walkę, przy czym oni mieli przegrać. A wszystko po to być mi zaufała, byś uwierzyła, że jestem w stanie cię ochronić. A kiedy zaczęłaś trzymać się blisko mnie jednocześnie byłaś blisko ich. To dlatego kazałam ci mówić gdzie chodzisz, nie po to by cię bronić, lecz po to by Venadi mogło cię zakatować, jeśli nadarzy się temu okazja. Niestety żadna się nie nadarzyła, cały czas byłaś z kimś lub w centrum miasta, a nie mogli sobie pozwolić na podejrzenia, ze strony zwykłych obywateli. A wasza sprzeczka o mnie z Alicją była mi bardzo na rękę. Ona w przeciwieństwie do ciebie miała trochę oleju w głowie by nie ufać nowo co poznanemu chłopaka, ale po tym jak się pokłóciłyście przestałaś słuchać jej rad, co ułatwiło mi zadanie. Tak samo również kontroler mam od Venadi, nie dotniesz go gdzie kol wiek, to zabytek miał mi pomóc w misji i chyba się sprawdził. Jak uważasz? Jak widzisz wszystko poszło zgodnie z planem i teraz ja będę mógł odejść, a ty... no cóż... - mówiąc to przyciska sztylet bliżej mojej szyi i czuję jak przebije skórę i zaczyna mi lecieć z rany krew.
Serce mi pęka i przestaje już próbować się wyrywać z jego uścisku. To już nie ma znaczenia, nic już nie ma znaczenia. On mnie nigdy nie kochał, dodatkowo mnie po prostu wykorzystał. To wszystko to był tylko i wyłącznie podstęp by zbawić do mnie Venadi. To wszystko była gra, udawanie, nigdy mu na mnie nie zależało. Zdrada jeszcze nigdy mnie tak nie bolała. Byłam tylko jego środkiem do celu, woli poświęcić moje życie, mimo, że tyle razy mi powtarzał, że nie pozwoli by spadł mi włos z głowy. Tyle strasznych kłamstw na raz. To wszystko było po to by samemu ujść z życiem poświęcając w zamian mnie. Zdrajca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro