Rozdział XV
Tak jak ustaliłyśmy z Alicją, cały czas udawałam przed Arturem, że o niczym nie wiem, ale szło mi z tym coraz ciężej, dalej go kochał, ale nie umiałam się do tego przyznać. Ograniczyłam też mówienie mu dokąd chodzę, nie mogłam mu już tak ufać. Serca zawsze mi się krajało w jego obecności, to wszystko było takie straszne. Z każdym dniem było mi coraz ciężej być dobrej myśli.
- Amber, powiedz co się ostatnio dzieje, jesteś ostatnio taka cicha? – Wydaje się zatroskany kiedy o to pyta.
- Czy ty byś mnie kiedykolwiek skrzywdził? - pytam zamiast odpowiedzi.
- Nigdy.
- A kochasz mnie?
- Tak.
W oczach miałam łzy, to takie nie fair. Co z tego, że teraz jest pomiędzy nami mocna chemia skoro w przyszłości bliższej lub dalszej, miejmy nadziej, że to drugie, to właśnie on będzie mnie chciał zabić. A on nawet tego nie podejrzewa, może jak mu powiem to tego nie zrobi? Alicja na pewno by nie poparła tego pomysłu, uważa, że powinnyśmy tylko ostrożnie obserwować sytuacje. A ja tym razem mam zamiar jej słuchać. Gdybym na początku tak zrobiła nie zakochałam bym się w Arturze i nie czułam bym tego zawodu i lęku spowodowanego wizją przeszłości. Ale nigdy bym go nie pokochał, nie przeżyła tych wszystkich wspaniałych chwil. Wszystko ma swoje zalety i wady. Nie żałuje tej miłości, żałuje tego jak to się wszystko skończy. Lecz nie jestem w stanie tego zmienić.
- Może krótka podróż do Rzymu na poprawę humoru? – pyta mnie Artur.
- Bardzo chętnie – muszę choć na chwilę oderwać się od wizji przyszłości, a podróż z Arturem jest na to najlepszym sposobem.
Wyciąga kontroler który nosi zawieszony na szyji. Dotykamy go razem z Arturem i przenosimy się. Już po przybyciu na miejsce wiem, że zmieniliśmy nie tylko położenie, ale i czas. Wylądowaliśmy w średniowieczu. Muszę przyznać, że Rzym miał wtedy swój urok. Stoimy na wzgórzu i podziwiamy panoramę. Słońce zaczyna pomału zachodzić. Jest pięknie. Wtedy przypominam sobie, że już kiedyś widziałam bardzo podobną sytuacje do tej, że już tu kiedyś byłam. Wtedy podczas podróży w przyszłość. Chowałam się wtedy w krzakach. I naglę mi świta w umyślę ważna myśl. On wtedy miał ze sobą schowany za plecami sztylet! Kiedy byłam tu podczas mojej podróży myślałam, że chowa tą broń za sobą by znienacka zaskoczyć wroga. Lecz tu nie ma nikogo z kim mógł by walczy, nie ma powodu by mieć ze sobą sztylet i go przede mną chować. Wszystko zaczyna coraz bardziej śmierdzieć. Natychmiast się od niego odsuwam. W samą porę robię krok w bok, bo on dokładnie w tej samej chwili bierze zamach i celuję sztyletem w moją stronę. Patrzę na niego zszokowana, a on na mnie zdziwiony, ze udało mi się w porę uniknąć ciosu. Nie atakuję dalej, tylko mi się przygląda. Gdyby nie ta podroż, którą odbyłam jakiś czas temu nie miałabym pojęcia, że ma ze sobą broń, nie odsunęłam bym się wtedy, a on bez problemu by mnie trafił.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyczę na niego. Nie wiem jak powinnam w tej chwili zareagować, więc reaguje atakiem.
- Ja to wytłumaczę – wygląda na mocno zdezorientowanego, jakby dalej nie mógł uwierzyć, że zdążyłam uniknąć ciosu.
- To tłumacz!
- Nie tu, to nie jest najlepsze miejsce.
- Ja uważam, że to wręcz idealne miejsce!
Adrenalina buzuje we mnie wściekle. On chciał mnie zadźgać sztyletem! Mój własny chłopak! W sumie uwzględniając, że i tak wkrótce będzie chciał mnie zabić nie powinno mnie to dziwić, ale jestem w szoku.
- Powiedziałem, że kiedy indziej ci to wytłumaczę – jego ton zrobił się szorstki, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło i trochę przeraziło.
Wziął głęboki wdech.
- Wybacz mi, poniosło mnie – teraz mówił już normalnym głosem. - Proszę pozwól mi wszystko wyjaśnić kiedy indziej, wtedy ci wszystko powiem, obiecuje. Teraz nie myślimy racjonalnie.
- Dobrze – mowie lecz nadal patrzę na niego sceptycznie. Przestaje mu powoli ufać. - Wracajmy – nie mam zamiaru spędzić tu z nim więcej czasu.
Już po chwili byliśmy u siebie i rozeszliśmy się bez słowa. Artur powiedział mi tylko kiedy i gdzie mamy się spotkać. To wszystko podoba mi si coraz mniej,
Okazuje się, że wszystkie podróże w przyszłość jakie odbyłam i w których widziałam siebie i Artura były ostrzeżeniem, każda podróż co do joty, a ja głupia dałam się nabrać, że los mi każe się trzymać blisko niego, kiedy jest całkowicie odwrotnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro