Rozdział IV
Kiedy w końcu skończyła się nasza odsiadka po lekcjach mogłyśmy iść wolne do domu. Poszłyśmy do szatni po nasze rzeczy i ruszyłyśmy do wyjścia. Dziedziniec był już praktycznie pusty, nie licząc kilku osób które jeszcze nie poszły do domu. Schodziłyśmy właśnie schodami kiedy potknęłam się i straciłam równowagę. W ostatniej chwili próbowałam się czegoś złapać, lecz mi się nie udało i upadłam na schody. Poczułam potworny ból w kolanie, które zaczęło obficie krwawić. Lecz nie to mnie najbardziej teraz obchodziło. Wszystko potoczyło się tak samo jak widziałam to dziś rano podczas mojej podróży.
Naprawdę byłam wtedy w przyszłości. To było niesamowite.
Zaczęłam się szczerzyć jak głupia. Moja koleżanka uklękła przy mnie zaniepokojona moim stanem.
- Nie wygląda to dobrze. Czemu się tak uśmiechasz?
- Jest dokładnie tak jak miało być - przyjaciółka obdarzyła mnie zdziwionym spojrzeniem.
- Chciałaś się uderzyć w kolano? - spytała.
- Nie. Wydarzyło się to co zobaczyłam podczas mojej podróży.
Teraz i ona uśmiechała się jak głupia.
- Wstawaj, mamy co robić.
Wstałam z trudem, bo kolano dalej krwawiło i po nodze dalej spływały stożki krwi. Poszliśmy do higienistki, która zajęła się tym raz dwa i już chwilę później jedynym dowodem tego wydarzenia był bandaż na mojej nodze.
- Jak myślisz dlaczego encyklopedia o podróżach w czasie została umieszczona na dziale z fantastyką? - spytałam.
- Myślę, że osoba która układa te książki nie wierzyła, że może to być prawda. W sumie to dobrze bo inni również tak myślą, a im mniej osób o tym wie, tym jest bezpieczniej.
- Zapewne masz rację.
- Jak zawsze.
Resztę drogi do domu pokonałyśmy bez większych przeszkód. Niestety nauczyciele w naszej szkole nie wiedzą, że nie zawsze trzeba zadać zadanie domowe, więc w domu czekała na mnie góra zadań.
- Jak w szkole? - spytała mama jak weszłam do domu.
-Tak jak zawsze - o ile tak można było powiedzieć o podróżach czasoprzestrzennych, które teraz były moją codziennością.
Kiedy weszłam do pokoju wzięłam się za robotę chcąc mieć to już z głowy. Niestety okazało się, że tak łatwo z tym nie uporam, bo pani z matmy, za którą szczerze nie przepadam, zadała nam niemożliwe trudne przykłady do zrobienia, z którymi miałby problem nawet geniusz matematyczny. Na szczęście jakiś czas później wybawił mnie z tej trudnej opresji dzwonek telefonu. Wyświetlacz pokazał "Amelia" . Moja najlepsza przyjaciółka zawsze widziała kiedy trzeba odwrócić od czegoś moją uwagę.
- Podwieczorek u mnie aktualny? - zapytała.
- Tak.
- Super, mam ci do pokazania kilka nowych informacji które znalazłam w encyklopedii.
- To dobrze, do zobaczenia.
Kiedy już w końcu mogłam wyjść z domu bez wyrzutów sumienia, że spotkanie z moją przyjaciółką odbija się na moich ocenach, ruszyłam w stronę domu Amelii. Na szczęście wcale nie mieszka tak daleko ode mnie, wystarczyła tylko krótka podróż metrem, więc już chwilę później siedziałam u niej na kanapie z kubkiem herbaty.
- No więc tak... - moja koleżanka weszła w ten tryb kiedy szybko gadała bo byłaś czymś bardzo podekscytowana - ... dowiedziałam się, że moc którą posiadasz, czyli możliwość podróży czasoprzestrzennych, pochodzi od pradawnej bogini Auradesy. Może być jednocześnie wiele takich podróżników, w rozmaitym wieku, a zdolności do takiej podróży może się ukazać w ciągu całego twojego życia, choć jest ona bardzo rzadka.
Amelia powiedziała mi jeszcze o kilku różnych choć, moim zdaniem mało istotnych kwestiach, które jej zdaniem powinna wiedzieć.
- No i na koniec smutna wiadomość - mówiła dalej - tak jak podejrzewałyśmy, tych podróży nie da się w żaden sposób kontrolować, tylko da się je przewidzieć na chwilę przed, poprzez zawroty głowy i wszystkie inne te symptomy które tobie się przydarzyły.
- To wszystko wydaje się poniekąd dość przydatne, ale niestety muszę już się zbierać do domu - powiedziałam spoglądać na zegarek. - Wielkie dzięki, że zajęłaś się wyszukiwanie tych informacji, ale będę miała przechlapane jak zaraz nie pojawia się w domu.
- Spoko, rozumiem do zobaczenia.
Niestety okazało się, że niezbyt szybko wyszłam od Amelii bo spóźniłam się na moje metro i musiałam wracać pieszo. Kiedy właśnie przechodziłam przez ulicę poczułam znów mdłości. By nikt mnie nie potrącił przyszłam szybko na drugą stronę ulicy. Ta podróż jak inne była krótka, choć z czasem podróże były coraz dłuższe. To jednak była najkrótsza z nich wszystkich, ledwo udało mi się orientować, że stoję na jakimś moście i już byłam z powrotem. Lecz to co zwróciło moją uwagę to był chłopak, co najmniej o kilka lat ode mnie starszy, w czarnym, dość eleganckim ubraniu i okularach przeciwsłonecznych przez które bacznie mi się przyglądał. Chcąc zniknąć czym prędzej z jego pola widzenia, ruszyłam prędko do domu. Nie wydawał się dość przyjazny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro