Rozdział VIII
Tej nocy nie spałam dobrze, bo miałam świadomość, że nie wystarczy przefarbować włosy by rozwiązać moje problemy. Nie mogłam nawet poprosić o radę nikogo dorosłego, bo jak tylko bym powiedziała coś komuś o podróżach czasoprzestrzennych wsadziliby mnie od razu do domu bez klamek.
Tak więc dzisiejszego dnia miałam wielkie wory pod oczami. Amelia była bardziej optymistycznie nastawiona do życia niż ja, ale wiedziałam, że ona nie wie co mam zrobić tej sytuacji, dlaczego postanowiłyśmy w końcu zrobić pożytek z naszej księgi.
Siedziałyśmy, więc w bibliotece szkolnej z dużym kubkiem kawy by nie zasnąć na siedząco i przeglądałyśmy ten opasły tom.
- Co konkretnie chcemy wiedzieć? - pyta.
- Wszystko co może się nam przydać by się ich pozbyć.
- OK. Tak więc ci "oni" nazywają się tak naprawdę Venandi.
- To ma jakieś znaczenie?
- Tak, po łacinie znaczy "łowca".
- Przyznać trzeba, że pasuje. Powidz, czemu wcześniej nie zajęłyśmy się studiowaniem tej książki?
- Bo byłaś tak negatywnie nastawiona do tej sprawy, że zignorowałaś mnie kiedy to proponowałam.
- To było głupie, od teraz wezmę się w garść.
- To jest na pewno lepsze podejście. No więc kontynuując, Venandi istnieje od pięciu wieków, a sami podróżnicy pojawili się już dużo wcześniej. Jest tu też dość długa historia o czasach pierwszych podróżników i ich pochodzenia, ale to nie jest lektura na jeden wieczór. Spróbuję to przez weekend przeczytać i ci ją potem skrócę. Chyba, że sama chcesz to czytać?
- Nie dzięki, nie lubię za bardzo czytać.
- Wiem, dlatego ja to potem przeczytam. Dalej, Venandi poluje na podróżników, by odebrać im, w dość brutalny sposób, ich zdolności by potem samemu moc, odbywać takie podróże i wszystko kontrolować. Jest tu też historia o mrocznych czasach kiedy im się to udało. Dość paskudna ta historia - mówiąc to się skrzywiła.
- Nie wiele nam to pomaga. Jest tam coś jak sprawić by się odczepili?
Amelia przejrzała kilka kartek.
- Nie - odpowiedziała. - Ale w ramach ciekawostki ten dar dzięki któremu możesz podróżować nazywa się Iter.
- To też coś z łaciny? Niech zgadnę, oznacza "czar"?
- Nie, znaczy "podróż".
- Mało kreatywne.
- No cóż.
Wtedy znów, ku mojemu ubolewaniu, poczułam zawroty i mdłości.
- Zaczyna się.
I już chwilę później mnie nie było. Podróże odbywały się coraz gładziej.
Spoglądając na zegarek wiedziałam, że znów odbyłam podróż tylko w przestrzeni. Byłam w tym samym miejscu co ostatnio, w ciemnym miejscu, a tuż za rogiem była sala narad Venandi.
- Jaka jest decyzja szefie?
- Uważam, że... - powiedział ten który najprawdopodobniej był szefem.
- Moim zdaniem powinniśmy ją porwać, nie ważne czy ma tą zdolność czy nie. - To był ten głos który ostatnio tak się niecierpliwił. - Obserwujemy ją już dość długo i nie widzę problemu żeby....
Potem słowa zostały pochłonięte przez brzdęk stali, spanie i szybkie nabieranie powietrza. Po chwili wszystko ucichło.
- Ten człowiek zawsze dział mi na nerwy. Zabierze stąd te ciało.
Nie chciałam wyobrażać sobie co tam się właśnie stało. To było zdyb przerażające.
- Jak już mówiłem - kontynuował szef - uważam, że dziewczyna może się nam przydać. Sprawia wrażenie dobrego łupu i posiadaczki Iter.
- To znaczy, że mamy ją przejąć?
- Tak.
Dalej nie słyszałam, wróciłam do siebie, ładując twardo na krześle.
- Kiedy cię nie było udało mi się dowiedzieć od czego zależą te podróże - powiedziała Amelia.
- To nie ma teraz znaczenia - mówię łapiąc ją za rękę - Venandi chcą mnie dopaść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro