Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Leonie

Pomimo złotych rad Richarda postanowiłam podnieść Martinowi samoocenę i poprosić go o pomoc z makroekonomią. Ten od razu się ucieszył i przytaszczył swoje notatki z zeszłego roku.

-To z czym masz problem młoda-spytał siadając po turecku na mojej kołdrze w delfiny i otworzył swój zeszyt robiąc mądrą minę

-To nie bardzo ogarniam jak liczy się dochód narodowy. Możesz mi to wyjaśnić?-spytałam wskazując na fragment notatek Mari

Martin zrobił wielkie oczy i spojrzał na mnie z rozdziawionymi ustami.

-Akurat trafiłaś na moją piętę achillesową. Tego ci nie wyjaśnię. Ale o ile dobrze pamiętam Richard dostał z zaliczenia pięć więc powinien ci to ładnie rozpisać żebyś zrozumiała. Mam nadzieję, że się nie gniewasz-uśmiechnął się lekko i przeczesał czarne włosy

-Jasne, że nie. W końcu każdy jest z czegoś słaby-zaśmiałam się

-Ty nie jesteś-wydął policzki niczym obrażona trzylatka, która dopiero co nauczyła się chodzić i zaplótł ręce na piersi

-A to już nie pamiętasz jak sprzątam i rysuję?-udałam oburzoną-Jak mogłeś!-uderzyłam go w czerep i zaśmiałam się

-A no tak!-zareagował jakby nad głową zaświeciła mu się żarówka-Przypominam sobie te twoje gorylowate postacie. Coś strasznego-wzdrygnął się i wstał z łóżka-Skoro i tak nie jestem w stanie ci pomóc, to może obejrzymy chociaż zawody Richarda? W końcu w sumie to jego debiut w Pucharze Świata, czyli cyklu, w którym zawodnicy zdobywają punkty do klasyfikacji generalnej-wyjaśnił widząc, jak świdruję go nierozumiejącym spojrzeniem

-W sumie czemu nie. Bez niego i tak nie jestem w stanie ruszyć dalej z materiałem-wzruszyłam ramionami-To o której startuje?-spytałam siedzącego na telefonie brata trycając go w ramię

-Spokojnie, spokojnie, już sprawdzam-pokazał mi dość szczegółową rozpiskę zawodów widniejącą na ekranie-Już mam. Ponieważ dzisiaj jest sobota, to zawody są o szesnastej trzydzieści-zakomunikował po chwili szperania-A ponieważ mamy dopiero czternastą nie ma się co spieszyć-oznajmił zadowolony i jak gdyby nigdy nic rozłożył się na pościeli

-Jasne, teraz nie ma się co spieszyć, a potem będzie "Leo, gdzie jedzenie, głodny jestem". Nie ma tak dobrze. Zbieraj się i idziemy gotować-zarządziłam, na co Martin stęknął i podniósł się z łóżka

-Ale w czym ja ci pomogę. W końcu jestem "beztalenciem kuchennym" jak o mówiła mama-próbował się wykręcić

-Do krojenia pieczarek nawet ty się nadajesz, a teraz chodź już

W półtorej godziny zrobiliśmy gołąbki i sos do nich nie powodując przy tym większych strat niż moja pocięta i zabandażowana w wielu miejscach dłoń. O wyznaczonej godzinie nałożyłam jedzenie i siedliśmy przed telewizorem. Richard skakał jako jeden z pierwszych, ale mimo to przy jego imieniu przez dość długo widniała jedynka. W końcu jednak zaczęły się dużo dalsze skoki i ostatecznie skończył na miejscu trzydziestym. Chciałam już wyłączać telewizor, kiedy odezwał się Martin:

-Jeszcze jedna seria, nie wyłączaj bo przegapimy-uświadomił mnie, więc odłożyłam pilota na kanapę i przykryłam się kocem po czym wróciłam do oglądania

Po piętnastu minutach przerwy rozpoczęła się druga część zawodów. Pomimo, że Freitagowi nie udało się poprawić swojej pozycji to i tak byliśmy z niego dumni, bo jak się dowiedziałam dla wielu sam awans do drugiej serii stanowi niemałe wyzwanie. W niedzielnym konkursie poszło mu podobnie, choć już nieco gorzej, więc kiedy w niedzielny wieczór przekroczył próg mieszkania rzuciliśmy się na niego z Martiem i uściskaliśmy tak, że prawie wycisnęliśmy mu gałki z oczodołów.

-Dajcie... Oddychać...-wysapał ledwie łapiąc oddech, więc puściliśmy go

Na klatce zobaczyłam tę jedną walizkę, którą ze sobą zabrał oraz jeszcze kilka innych tobołów, których wcześniej nie było.

-Rozmnożyły ci się te walizki?-spytałam spoglądając na niego podejrzliwie-Jestem pewna, że wychodząc miałeś jedną-stwierdziłam

-Tak, ale teraz nie wstępowaliśmy do naszego głównego ośrodka i nie miałem gdzie zostawić sprzętu. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadza

-O ile nie będziemy się o to zabijać to nie-uśmiechnął się Martin-Jesteś głodny?

-Trochę-przyznał Niemiec-Ale miałem tłumaczyć Leo tę makroekonomię-zauważył

-Spokojnie, odpocznij trochę. W końcu mimo wszystko trochę jechaliście

-Żaden problem. Martin może nastawić jedzenie, a ja w tym czasie ci wytłumaczę. Bo to naprawdę, makroekonomia to tyle, że dotknąć-uśmiechnął się wciągając ostatnią walizkę do salonu

-Mów za siebie, dla mnie to dalej czarna magia-burknął mój brat wychodząc z salonu

-Co mu się stało? Zazwyczaj nie jest taki drażliwy na tym punkcie-zdziwił się Niemiec ściągając zieloną kurtkę i pasującą do tego czerwoną czapkę

-W skrócie próbował mnie wczoraj tego nauczyć i mu nie wyszło-powiedziałam wracając d salonu z notatkami, po których zobaczeniu Richard zaniemówił

-Przecież to coś... jest zrobione zupełnie na odwal. Nic dziwnego, że nic nie rozumiesz!-oznajmił podrywając się do pionu-Jak można w ogóle takie herezje pisać-poszedł po swój stary zeszyt i podał mi go-Zobacz tu. Powinno być ci łatwiej-wskazał palcem na zapisaną dość ładnym pismem linijkę

-Rzeczywiście-stwierdziłam po chwili-Teraz to by miało jakiś sens-Oddałam Niemcowi zeszyt na co ten pokręcił głową

-Jeśli chcesz, możesz go zatrzymać. Masz tam dość szczegółowe notatki ze wszystkich lekcji do samego końca roku

-Dzięki wielkie, ale myślę, że wolę sama robić notatki, a twoim najwyżej się wspierać-stwierdziłam po rozważeniu za i przeciw

-Mądra Leo-pogłaskał mnie po głowie  poszedł do wołającego go z kuchni Martina

_______________
Byłby jutro, ale zostałam nominowana przez Girlfriend_00. Nie planuję na nią odpowiedzieć, bo nie cierpię tego robić, ale w zamian publikuję dzisiaj rozdział. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro