8
Leonie
Pomimo złotych rad Richarda postanowiłam podnieść Martinowi samoocenę i poprosić go o pomoc z makroekonomią. Ten od razu się ucieszył i przytaszczył swoje notatki z zeszłego roku.
-To z czym masz problem młoda-spytał siadając po turecku na mojej kołdrze w delfiny i otworzył swój zeszyt robiąc mądrą minę
-To nie bardzo ogarniam jak liczy się dochód narodowy. Możesz mi to wyjaśnić?-spytałam wskazując na fragment notatek Mari
Martin zrobił wielkie oczy i spojrzał na mnie z rozdziawionymi ustami.
-Akurat trafiłaś na moją piętę achillesową. Tego ci nie wyjaśnię. Ale o ile dobrze pamiętam Richard dostał z zaliczenia pięć więc powinien ci to ładnie rozpisać żebyś zrozumiała. Mam nadzieję, że się nie gniewasz-uśmiechnął się lekko i przeczesał czarne włosy
-Jasne, że nie. W końcu każdy jest z czegoś słaby-zaśmiałam się
-Ty nie jesteś-wydął policzki niczym obrażona trzylatka, która dopiero co nauczyła się chodzić i zaplótł ręce na piersi
-A to już nie pamiętasz jak sprzątam i rysuję?-udałam oburzoną-Jak mogłeś!-uderzyłam go w czerep i zaśmiałam się
-A no tak!-zareagował jakby nad głową zaświeciła mu się żarówka-Przypominam sobie te twoje gorylowate postacie. Coś strasznego-wzdrygnął się i wstał z łóżka-Skoro i tak nie jestem w stanie ci pomóc, to może obejrzymy chociaż zawody Richarda? W końcu w sumie to jego debiut w Pucharze Świata, czyli cyklu, w którym zawodnicy zdobywają punkty do klasyfikacji generalnej-wyjaśnił widząc, jak świdruję go nierozumiejącym spojrzeniem
-W sumie czemu nie. Bez niego i tak nie jestem w stanie ruszyć dalej z materiałem-wzruszyłam ramionami-To o której startuje?-spytałam siedzącego na telefonie brata trycając go w ramię
-Spokojnie, spokojnie, już sprawdzam-pokazał mi dość szczegółową rozpiskę zawodów widniejącą na ekranie-Już mam. Ponieważ dzisiaj jest sobota, to zawody są o szesnastej trzydzieści-zakomunikował po chwili szperania-A ponieważ mamy dopiero czternastą nie ma się co spieszyć-oznajmił zadowolony i jak gdyby nigdy nic rozłożył się na pościeli
-Jasne, teraz nie ma się co spieszyć, a potem będzie "Leo, gdzie jedzenie, głodny jestem". Nie ma tak dobrze. Zbieraj się i idziemy gotować-zarządziłam, na co Martin stęknął i podniósł się z łóżka
-Ale w czym ja ci pomogę. W końcu jestem "beztalenciem kuchennym" jak o mówiła mama-próbował się wykręcić
-Do krojenia pieczarek nawet ty się nadajesz, a teraz chodź już
W półtorej godziny zrobiliśmy gołąbki i sos do nich nie powodując przy tym większych strat niż moja pocięta i zabandażowana w wielu miejscach dłoń. O wyznaczonej godzinie nałożyłam jedzenie i siedliśmy przed telewizorem. Richard skakał jako jeden z pierwszych, ale mimo to przy jego imieniu przez dość długo widniała jedynka. W końcu jednak zaczęły się dużo dalsze skoki i ostatecznie skończył na miejscu trzydziestym. Chciałam już wyłączać telewizor, kiedy odezwał się Martin:
-Jeszcze jedna seria, nie wyłączaj bo przegapimy-uświadomił mnie, więc odłożyłam pilota na kanapę i przykryłam się kocem po czym wróciłam do oglądania
Po piętnastu minutach przerwy rozpoczęła się druga część zawodów. Pomimo, że Freitagowi nie udało się poprawić swojej pozycji to i tak byliśmy z niego dumni, bo jak się dowiedziałam dla wielu sam awans do drugiej serii stanowi niemałe wyzwanie. W niedzielnym konkursie poszło mu podobnie, choć już nieco gorzej, więc kiedy w niedzielny wieczór przekroczył próg mieszkania rzuciliśmy się na niego z Martiem i uściskaliśmy tak, że prawie wycisnęliśmy mu gałki z oczodołów.
-Dajcie... Oddychać...-wysapał ledwie łapiąc oddech, więc puściliśmy go
Na klatce zobaczyłam tę jedną walizkę, którą ze sobą zabrał oraz jeszcze kilka innych tobołów, których wcześniej nie było.
-Rozmnożyły ci się te walizki?-spytałam spoglądając na niego podejrzliwie-Jestem pewna, że wychodząc miałeś jedną-stwierdziłam
-Tak, ale teraz nie wstępowaliśmy do naszego głównego ośrodka i nie miałem gdzie zostawić sprzętu. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadza
-O ile nie będziemy się o to zabijać to nie-uśmiechnął się Martin-Jesteś głodny?
-Trochę-przyznał Niemiec-Ale miałem tłumaczyć Leo tę makroekonomię-zauważył
-Spokojnie, odpocznij trochę. W końcu mimo wszystko trochę jechaliście
-Żaden problem. Martin może nastawić jedzenie, a ja w tym czasie ci wytłumaczę. Bo to naprawdę, makroekonomia to tyle, że dotknąć-uśmiechnął się wciągając ostatnią walizkę do salonu
-Mów za siebie, dla mnie to dalej czarna magia-burknął mój brat wychodząc z salonu
-Co mu się stało? Zazwyczaj nie jest taki drażliwy na tym punkcie-zdziwił się Niemiec ściągając zieloną kurtkę i pasującą do tego czerwoną czapkę
-W skrócie próbował mnie wczoraj tego nauczyć i mu nie wyszło-powiedziałam wracając d salonu z notatkami, po których zobaczeniu Richard zaniemówił
-Przecież to coś... jest zrobione zupełnie na odwal. Nic dziwnego, że nic nie rozumiesz!-oznajmił podrywając się do pionu-Jak można w ogóle takie herezje pisać-poszedł po swój stary zeszyt i podał mi go-Zobacz tu. Powinno być ci łatwiej-wskazał palcem na zapisaną dość ładnym pismem linijkę
-Rzeczywiście-stwierdziłam po chwili-Teraz to by miało jakiś sens-Oddałam Niemcowi zeszyt na co ten pokręcił głową
-Jeśli chcesz, możesz go zatrzymać. Masz tam dość szczegółowe notatki ze wszystkich lekcji do samego końca roku
-Dzięki wielkie, ale myślę, że wolę sama robić notatki, a twoim najwyżej się wspierać-stwierdziłam po rozważeniu za i przeciw
-Mądra Leo-pogłaskał mnie po głowie poszedł do wołającego go z kuchni Martina
_______________
Byłby jutro, ale zostałam nominowana przez Girlfriend_00. Nie planuję na nią odpowiedzieć, bo nie cierpię tego robić, ale w zamian publikuję dzisiaj rozdział. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro