Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Leonie

Do stanu "używalności" udało mi się wrócić w dopiero w piątek. Do tego czasu starałam się ogarnąć wszystkie notatki, które podrzucała mi Mari przez chłopaków. Ponieważ ja nie wstawałam z łóżka wszelkimi sprawami w kuchni zajmował się Freitag, który miał do gotowania niezwykłą smykałkę, dlatego doszłam do wniosku, że mimo mojego kulinarnego zapału, który ani na chwilę nie topniał, bezpieczniej będzie zostawić spawy związane z jedzeniem Richardowi. Kiedy mu o tym powiedziałam wypierał się, twierdząc, że jakoby ja gotuję lepiej, ale jak wiadomo kobiety nie przekonasz. Ostatecznie ustaliliśmy, że gotujemy na zmianę. Raz ja, a raz on, co w miarę mnie satysfakcjonowało. Kiedy w piątek rano, profesor Hans wszedł do sali wykładowej na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kiedy on również mnie zauważył pomachał do mnie prawie niezauważalnie i rozpoczął wykład. Mimo tego , że uczyłam się tego w domu prawie nic nie rozumiałam z wypowiedzi mężczyzny, a jedynie robiłam mądrą minę. Podobnie było na kolejnych zajęciach i kiedy wróciłam do mieszkania padłam na złożoną kanapę i wcisnęłam głowę w poduszkę. Zamiast przeznaczyć czas na odpoczynek zastanawiałam się, czemu tak opornie wchodziło mi to do głowy. W końcu doszłam do prostego, no i w sumie jedynego wniosku, a mianowicie, że większość mojej wiedzy pochodzi bardziej z wykładów, aniżeli nauki w domu. Gdy to do mnie dotarło zrozumiałam, że prawdopodobnie nigdy nie ogarnę tej porcji materiału, która była tak istotna dla mojej dalszej nauki. Zdruzgotana schowałam twarz w dłonie.

~Nie ma mowy, nie poddam się!-spróbowałam podnieść się na duchu i dla przywrócenia trzeźwego myślenia strzeliłam sobie niewiarygodnie mocnego plaskacza, a dopiero potem podniosłam się z kanapy

Ponieważ Martin i Richard mieli dzisiaj zajęcia do późna postanowiłam coś ugotować, bo znają ich będą nieźle głodni po prawie ośmiu godzinach na uczelni. Nie myliłam się. Ledwie wyciągnęłam zapiekankę z piekarnika kiedy z klatki schodowej dosłownie wczołgali się mężczyźni. Wyglądali, jakby spędzili co najmniej miesiąc bez snu, a ich wyrazy twarzy przekazywały, że nie mają ochoty dalej ciągnąć swojej ziemskiej egzystencji.

-No, panowie, co z wami?-spytałam stając nad nimi-Tyle zajęć to jeszcze nie koniec świata! Zwłaszcza na koniec tygodnia-wystawiłam im język-Siadajcie, bo zaraz wam jedzenie wystygnie-na słowo jedzenie momentalnie się ożywili i ile sił w nogach pognali do stołu, gdzie w naczyniu żaroodpornym stała gotowa do zjedzenia zapiekanka serowo-makaronowa. Wzrok ich obu na sam widok jedzenia zrobił się dziki, a jeszcze zanim zdążyłam się do nich dosiąść wyłożyli na talerze pół całej porcji przeznaczonej na kilka dni.

-Ej!-uderzyłam ich w czubek głowy-Na pewno tyle zjecie? Bo jakoś wątpię-powiedziałam sarkastycznie i nakładając sobie odrobinę-A tak w ogóle to mógłby któryś z was siąść ze mną i wytłumaczyć mi trochę makroekonomię? Bo przez te kilka dni całkowicie się pogubiłam i teraz nie wiem nawet co do czego-wyjaśniłam

-Jasne, z przyjemnością-powiedział Richard po przełknięciu dość sporego kawałka zapiekanki-Tylko może w niedzielę wieczorkiem, co?-zaproponował-Bo za dosłownie dziesięć minut podjeżdżają po mnie chłopaki i jedziemy na zawody-wyjaśnił, a kiedy rozdziawiłam usta niczym ryba wyjęta z wody głośno się zaśmiał

-Nie rób takiej miny, bo ci zostanie-pouczył mnie Martin-Jak chcesz, to ja mogę ci wyjaśnić-oznajmił, a Freitag prawie opluł się makaronem

- TY i makro ekonomia?-położył szczególny nacisk na osobę i wybuchnął  niepohamowanym śmiechem jednocześnie prawie dławiąc się kluskiem-Nie rozśmieszaj mnie-wciąż ledwie łapał oddech-Przecież ledwie trzy wyciągnąłeś  na koniec i chcesz udzielać korepetycji. Jeszcze wyjdzie, że ona umie więcej niż ty-w końcu udało mu się uspokoić

-Bardzo śmieszne-powiedział urażonym tonem i zrobił minę obrażonej dziewięciolatki

-No nie bulwersuj się tak, przecież prawdę mówię-usprawiedliwiał się Richard odnosząc talerz do zlewu-Będę się zbierał-westchnął ciężko-Tylko nie zapomnijcie mnie oglądać, bo się obrażę-pogroził palcem i wyjechał z salonu dość sporą walizką

-Kiedy ty...-otworzyłam usta w zdumieniu a oni wybuchnęli śmiechem

-Oj Leo, a podobno kobiety zauważają wszystko-Martin pokręcił głową zrezygnowany-Trzymaj się tam stary i nie połam się jak w zeszłym roku-poklepał go po plecach

-Wypominaj mi to teraz, wypominaj. A ja ci kiedyś przypomnę jak poszliśmy w zeszłym roku na sanki i co zrobiłeś

-Nie, tylko nie to!-krzyknął spanikowany Martin

-Przecież żartuję. Nie chcę cię całkiem zniszczyć w oczach twojej siostry. Pa-pomachał do nas i wyszedł

Podeszliśmy do okna, żeby jeszcze raz życzyć mu powodzenia i sprzątnęliśmy po obiadokolacji.

-Naprawdę ledwie ciągnąłeś na trójach?-nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytani, a mój brat automatycznie przygasł

-Yhy-powiedział i zamknął się w toalecie
________________
Kto też jest bardzo bardzo bardzo szczęśliwy? Ja nie mogłam się ogarnąć co najmniej pół godziny😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro