Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Leonie

Po burzliwej sobocie i leniwej niedzieli nadszedł poniedziałek. Dzień znienawidzony przez wszystkich uczniów, nie ważne czy z podstawówki, liceum, czy ze studiów. Samo wymówienie tego słowa w pobliżu jakiegokolwiek ucznia mogło skutkować nieopanowanym atakiem drgawek bądź inną dziwną przypadłością. Oczywiście od tej reguły istniały, istnieją i nadal będą istnieć wyjątki, w tym na przykład ja. Od zawsze zastanawiało mnie, jak moi rówieśnicy mogą nie lubić szkoły, skoro ja na samą myśl o spotkaniu z moimi ulubionymi nauczycielami zaczynam zachowywać się jak na haju. Odkąd pamiętam było tak, że ci, którzy najbardziej nienawidzili szkoły cały rok byli zdrowi, a mi zawsze przepadały najważniejsze lekcje. Na studiach nie mogło być inaczej. W związku z tym, w poniedziałek, zamiast z nowym zapałem wyskoczyć z łóżka z trudem otworzyłam powieki obudzona silnym potrząsaniem za ramię.

-Wreszcie się obudziłaś-stwierdził Richard puszczając moje ramię-Budzę cię i budzę a ty nic. Zaraz się spóźnisz na wykład-powiedział wskazując na zegarek

Kiedy zobaczyłam, którą godzinę wskazuje zegar spróbowałam gwałtownie zerwać się z łóżka, ale nic z tego nie wyszło, bo zachwiałam się i z powrotem upadłam na materac.

-Nic ci nie jest?-spytał Freitag podchodząc do mnie i podając mi rękę

-Wszystko... ok...-wychrypiałam łapiąc się za gardło

-Na pewno dobrze się czujesz?-pokiwałam głową i powoli się podniosłam

W kuchni połknęłam kilka pigułek i chciałam wrócić do pokoju kiedy poczułam, że mężczyzna przykłada mi dłoń do czoła.

-Co ty robisz?-spytałam próbując strącić jego rękę

-Jesteś cała rozpalona-stwierdził-Nie ma mowy, że w takim stanie puszcze cię na uniwersytet-powiedział twardo

-Nie jesteś moją matką-warknęłam wymijając go

Powiedział coś w stylu "sama tego chciałaś" i krzyknął na całe mieszkanie:

-Martin, mamy problem!-mój brat natychmiast zerwał się z kanapy i wbiegł do kuchni

-Czemu drzesz japę?-zapytał mój nierozbudzony braciszek

-Twoja siostra jest chora, ale nie chce się mnie posłuchać i zostać w domu-poskarżył się Niemiec

-Nie jestem chora, tylko ty coś sobie ubzdurałeś-powiedziałam zła, a Martin spojrzał na mnie dziwnie

-Leo, to ty? Masz strasznie zachrypnięty głos i jesteś cała czerwona jak cegła. Na pewno masz gorączkę-podszedł do mnie i dotknął mojej głowy-Trzydzieści osiem murowane. Nigdzie dzisiaj nie wychodzisz-zarządził

-Ale...-próbowałam się bronić, co jednak zostało całkowicie zignorowane przez znaczący wzrok mężczyzny

-Żadne ale-uciął-Bo zadzwonię do matki-zagroził, a ja się poddałam

-Niech wam będzie-warknęłam zirytowana-Tylko potem nie narzekajcie, że nie ma jedzenia-weszłam pod kołdrę i po wygodnym ułożeniu się zasnęłam

Obudziłam się kiedy promienie słońca zaczęły niemiłosiernie świecić na moją twarz. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że na szafce obok stoi termos z ciepłą herbatą i leży jakaś karta. Niechętnie po nią sięgnęłam i szybko przeczytałam krótką treść wiadomości: "Zrobiliśmy ci herbatę, a Richard zostawił ci śniadanie do odgrzania. jeśli będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń. Martin" Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tego, że mama zawsze zostawiała takie liściki kiedy któreś z nas było chore. Usłyszałam burczenie w żołądku, więc niechętnie wygrzebałam się z pościeli i poszłam do kuchni w celu zjedzenia czegoś. Jak zauważyłam na blacie leżała zapiekanka przygotowana do odgrzania. Ucieszyłam się, bo akurat miałam wielką ochotę na ser, więc szybko wstawiłam bułkę do mikrofali i czekałam aż się zagrzeje. W między czasie ubrałam ciepły sweter i siedząc przy stole popijałam herbatkę. Z pełnym brzuchem rozłożyłam sie przed telewizorem gdzie siedziałam do powrotu Martina i Richarda z uczelni.

____________________
Moja skleroza pozdrawia *skleroza macha nieśmiało ręką chowając się za filarem*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro