20
Leonie
Kwiecień był zawsze naprawdę przyjemnym miesiącem. Wykładowcy dawali nam trochę odetchnąć, a na dodatek spędzałam dużo czasu z Richardem. W tym roku jednak rozpierała mnie szczególna energia, która w żaden sposób nie dawała się okiełznać. Powodem tej wszechobecnej radości była prośba mężczyzny, abym została jego żoną. Ponieważ z czystym sumieniem się zgodziłam miałam mnóstwo powodów do radości, bo kto nie cieszyłby się z tak kochanego narzeczonego. Pierwsza dowiedziała się o wszystkim Sandra, do której zadzwoniłam już następnego dnia rano. Kobieta bardzo ucieszyła się moim szczęściem i życzyła szczęścia dla mnie i Richiego, jednocześni rozmarzając się o swoim wybranku. Po powrocie do Niemiec dowiedzieli się wszyscy z mojego bliższego otoczenia, i choć nie wydawali się być tak optymistycznie nastawieni do tego jak ja czy Sandra, trzymali za nas kciuki. Dni płynęły szybko i, nim się spostrzegłam, nadszedł koniec "urlopu" Freitaga, który musiał wrócić do jazdy na treningi. Nie lubiłam momentów, kiedy budziłam się w łóżku sama, ale jako partnerka skoczka narciarskiego musiałam być na to przygotowana. Co prawda były to głównie dni, kiedy ja też wychodziłam na większość dnia na uczelnię, ale samotne pobudki zdarzały się też czasem w soboty, zwłaszcza pod koniec kwietnia, kiedy sportowcy dopiero wracali do swojego "drugiego życia". Dwudziestego czwartego kwietnia, w ostatnią sobotę miesiąca, również obudziłam się w pustym łóżku. Przekręciłam się na połowę mężczyzny i doszłam do wniosku, że musiał wyjść już dość dawno temu, co zwykle mu się nie zdarzało. Niechętnie zeszłam z łóżka i naciągnęłam szlafrok, bo poranki nie należały jeszcze do najcieplejszych. Pocierając zmarznięte ramiona poczłapałam do łazienki, aby na rozbudzenie polać sobie twarz wodą. Kiedy wycierałam ją ręcznikiem, nie chcąc pozwolić kroplom spłynąć na rozgrzany tułów, zgasło światło. Wyszłam na korytarz sprawdzić, czy nie wyłączyli prądu w bloku, ale najwyraźniej światło nie działało tylko w tym jednym pomieszczeniu. Drogą dedukcji doszłam do wniosku, że brak elektryczności musiała spowodować przepalona żarówka. Przyniosłam więc z kuchni stołek, oraz nową świetlówkę, po czym przygotowałam sobie stanowisko. Weszłam na stołek, sprawdzając uprzednio, czy aby na pewno włącznik światła wskazuje na zgaszone, i wykręciłam żarówkę. Odłożyłam ją na blat przy umywalce i zaczęłam mocować się z zamontowaniem drugiej, która za żadne skarby świata nie chciała współpracować. Wspięłam się na palce, aby mieć lepszy dostęp do gwintu, ale to był błąd. Stołek, który jedną nogą stał na dywaniku, nie miał wystarczającej równowagi, więc kiedy przechyliłam się w jedną stronę nóżka stojąca wyżej podniosła się, przez co runęłam jak długa do tyłu. Lecąc automatycznie zaczęłam wymachiwać rękoma, przez co zamiast na podłogę poleciałam tak, że uderzyłam brzuchem o blat z taką siłą, że aż zaparło mi dech w piersiach. Nie zatrzymałam się jednak tam i jak długa runęłam na kafelki uderzając w nie głową, co pozbawiło mnie świadomości.
Richard
Wstałem, tak jak zazwyczaj, o szóstej. Nie chcąc budzić Leo ostrożnie wyślizgnąłem się z łóżka i spojrzałem na jej twarz pogrążoną w głębokim śnie. Może dla innych nie była ładna, przez co nie miała wcześniej chłopaka, ale dla mnie była piękna, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru, choć czasami miewała różne humorki. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Ogarnięcie się zajęło mi pół godziny, więc w pół do siódmej wyjeżdżałem na trening. Trener, jak zwykle na początku, dawał nam niezłego łupnia, po którym potrzebowałem chwili solidnego odpoczynku przed siąściem za kierownicą. I choć wizja opuszczania Leonie w soboty na długo nie była najwspanialszą perspektywą, nie miałem innego wyboru, jeśli chciałem pozostać w kadrze "A". W tym czasie, kiedy regenerowałem się po treningu rozmawiałem z kumplami, którzy opowiadali, jak tam się kawalerom żyje i śmieli się ze mnie, że dałem się złapać w sidła małżeństwa. Ja jednak nie narzekałem, bo Leo była jedyną osobą z poza rodziny, którą naprawdę pokochałem, w dodatku z wzajemnością. Do domu dojechałem około trzynastej mając nadzieję na zrobienie niespodzianki narzeczonej, więc po drodze wstąpiłem po kwiaty. Cichutko wszedłem do mieszkania i zawołałem Leo po imieniu. Nikt jednak nie odpowiedział, więc zawołałem jeszcze raz, tym razem głośniej i zacząłem chodzić po pomieszczeniach. W salonie i kuchni było pusto, więc stwierdziłem, że kobieta najpewniej poszła się zdrzemnąć. Kiedy jednak tam jej nie zastałem, zerknąłem do łazienki. Widok Leonie z czerwoną cieczą wokół głowy wstrząsnął mną doszczętnie. Nie zastanawiając się jednak nawet sekundy zadzwoniłem po karetkę. Ratownicy, mimo jednej z ruchliwszych na drodze godzin, przyjechali w ledwie kilka minut. Nie tracąc czasu wzięli moją narzeczoną do karetki i nie pozwalając mi jechać ze sobą pojechali do szpitala. Lekko zdenerwowany wsiadłem do samochodu i szybko, a jednocześnie bezpiecznie dojechałem do szpitala. Po krótkiej zamianie zdań z recepcjonistką udałem się na odpowiednie piętro i zadzwoniłem do Martina. Opisałem mu to, co zastałem po powrocie do mieszkania i poprosiłem aby jak najszybciej przyjechał. Po około dwudziestu minutach, przed pomieszczeniem, w którym znajdowali się lekarze z kobietą, pojawił się jej brat. W milczeniu usiadł koło mnie, bawiąc się jednocześnie swoimi palcami. W końcu z pokoju wyszedł lekarz.
-Czy któryś z was jest rodziną tej pani?-spytał wskazując na drzwi do sali Leo
-Ja jestem bratem-powiedział pospiesznie Martin, chcąc jak najszybciej usłyszeć od lekarza co z jego małą siostrzyczką
-A ja narzeczonym-dodałem również wstając, na co lekarz spojrzał na mnie wymownym wzrokiem
-Niech pan mówi-oznajmił Martin-I tak mu potem wszystko powtórzę-wytłumaczył, a lekarz westchną ciężko
Jego słowa spadały na nas jak grom z jasnego nieba coraz bardziej mnie smucąc. Nie mogłem uwierzyć, że tak wspaniałej kobiecie przydarzyło się coś takiego, więc ciężko usiadłem na krzesełku. Martin i doktor spojrzeli na mnie współczująco.
-Gdybym wrócił do domu te kilka godzin wcześniej-zacząłem się obwiniać-Gdybym nie musiał jechać na ten cholerny trening wszystko mogłoby wyglądać inaczej!-krzyknąłem na granicy płaczu-Ona jest taka delikatna-z moich oczu popłynęły łzy smutku i bezradności-Czemu mnie tam nie było
-Niech pan się nie obwinia, nikt nie mógł tego wiedzieć. Było za wcześnie na jakiekolwiek objawy-próbował uspokoić mnie mężczyzna-I proszę się za przeproszeniem ogarnąć, bo ona zdecydowanie bardziek niż pan będzie potrzebować wsparcia i pana i rodziny-zakończył mocno akcentując słowo "ona", co przywróciło mój mózg do normalnego rytmu pracy
-Kiedy będzie można do niej zajrzeć chociaż na chwilę?-spytałem Martina
-Powiedział, że w momencie gdy pielęgniarki wyjdą można wejść, ale tylko na chwilę, bo Leo, po utracie takiej ilości krwi, dalej jest nieprzytomna-pokiwałem głową
-Mogę wejść pierwszy?-przyjaciel zgodził się, wiec niecierpliwie wyczekiwałem momentu, w którym będę mógł wreszcie zobaczyć, jak się trzyma
_____________
Bo ponieważ Kasia powiedziała, że rozdział jest dobry, to wstawiam go i dokończę historię "oryginalnym" biegiem
#leczymy się po sezonie cz2. Xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro