Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Ludwig spokojnie wracał do domu, w obu dłoniach trzymał siatki z jedzeniem, które niedawno kupił w pobliskim sklepie. Mógł pojechać swoim samochodem, jednak wolał zrobić sobie spacer dla zdrowia, ponieważ praktycznie cały czas jeździł autem, a na spacer chodził raz na około trzy miesiące. Kto by się spodziewał? Ten sam Niemiec, który bez wachania zaatakowałby swojego wroga, ten który codziennie chodził na siłownie wraz z bratem, zaniedbał swoje ciało gdy tylko skończyła się druga Wojna Światowa. To było z jego strony bardzo nieodpowiedzialne i nie korzystne dla jego zdrowia.

Niemcy nim się obejrzał stał przed drzwiami swojego domu. Do nosa mężczyzny dotarł zapach świeżo skoszonej trawy, który lekko drażnił jego nozdrza. Ten zapach przypomniał Ludwigowi czasy dzieciństwa, kiedy był jeszcze młodym państwem i nie miał zbyt dużo obowiązków na swojej głowie. Te czasy przeminęły i raczej już nie wrócą.

Westchnął i przełożył siatkę z prawej dłoni do lewej aby łatwiej mu było otworzyć drzwi. Niemcy delikatnie nacisnął klamkę i popchnął drzwi, po czym zamknął je za sobą. Niestety nie spodziewał się ataku ze strony swojego współlokatora i siatki z zakupami wylądowały na ziemi. Mężczyzna szybko złapał za nogi, które oplatały jego talie, aby osoba, która na niego skoczyła nie spadła na podłogę.

Na szczęście uciążliwy lokator, który zaczął się do niego przytulać był lekki, więc blondyn zachował równowagę.

-Doitsu, tęskniłem - powiedział Włoch i jeszcze bardziej wtulił głowę w ramię Niemca.

-Poszedłem do sklepu, nie było mnie tylko pół godziny - odpowiedział niezbyt zdziwiony, przyzwyczaił się do tego, że jego współlokator często czuje się samotny i lubi robić niespodzianki, które nie zawsze dobrze mu wychodziły.

-Ale Doitsu, co jeśli Anglia by mnie zaatakował? Albo mnie porwali? - powiedział cichym głosem, wciskając głowę mocniej w zagłębienie szyji Ludwiga.

-Anglia cię nie zaatakuje, nie musisz się bać, nawet jeśli to uratowałbym cię, nie miałbym wyboru - westchnął Niemiec uspokajając swojego towarzysza - trzymasz się mocno?

-Co? - Włochy nie za bardzo rozumiał o co chodzi blondynowi.

-Po prostu rzymaj się mnie mocno - odpowiedział Ludwig.

Feliciano o nic więcej nie pytał, mocniej splótł ręce na szyji blondyna oraz zacisnął nogi wokół jego tali. Ludwig powoli póścił nogi Włocha, bojąc się że ten może jednak spaść, jednak nic takiego nie nastąpiło i sięgnął po siatki z jedzeniem. Bezpiecznie dotarli do kuchni. Niemiec postawił siatki na blacie kuchennym, natomiast bruneta postawił na ziemię.

-Ve - Włochy wydał z siebie, zdaniem Ludwiga słodki dźwięk.

-Kupiłem ci makaron - powiedział blondyn i wyciągnął z reklamówki makaron w kształcie uroczych kokardek, które Włoch bardzo lubił.

-Pastaaa! Dzięki Doitsu, jesteś najlepszy - Włochy usiadł na blacie obok wypakowanych zakupów i zaczął delikatnie machać nogami z zadowolenia.

-Nie dziękuj tylko pomóż mi zrobić obiad - Ludwig upomniał współlokatora, a jego kąciki ust delikatnie powędrowały, w górę.

Włochy i Niemcy udali się do łazienki, aby umyć ręce przed zrobieniem jedzenia. Włochy grzebiąc po szafkach znalazł końcówkę mąki. Wsadził dłoń do opakowania, po czym wziął jej trochę w dłoń  i zacisnął ją w pięść. Wyciągnął dłoń z torebki, po czym zamknął szafkę udając że nic nie znalazł. Niemcy w tym czasie pilnował aby makaron się nie rozgotował i nie zwrócił uwagi na to co robi brunet. Blondyn popatrzył na przyjaciela, nie spodziewając się co miało nastąpić.

-Ve! - krzyknął Włoch i rzucił mąką w Niemca, widząc że blondyn jest cały w mace zaczął się głośno śmiać - Doitsu ładnie ci w tej mące.

-Nie wybacze - powiedział Ludwig po czym zaczął gonić Feliciano po całej kuchni.

W końcu Niemiec złapał Włocha, jedną ręką przytrzymał mu ręce nad głową, natomiast drugą zaczął go łaskotać. Włochy błagał żeby Niemcy przestał, dusząc się przy tym ze śmiechu, jednak Ludwig nie miał zamiaru przestać. Zapatrzony był w twarz bruneta, powoli zbliżał do niego swoją twarz. Jednak ktoś postanowił przerwać piękną dla Nimca chwilę, a może raczej uratował blondyna?

-Braciszku, zgadnij kto w odwiedziny przyszedł! - Prusy spojrzał na całą tą scenkę. Jego brat był cały biały na twarzy, pod nim na podłodze leżał Włochy i był unieruchomiony. Na twarzy Gilberta pojawił się tak zwany lenny face - przeszkodziłem wam? Bo wiecie ja mogę przyjść za kilka godzin.

-Nie - Niemcy pościł nadgarstki Włocha, wstał, po czym podał dłoń swojemu towarzyszowi i podniósł go z podłogi.

-Co robicie? - spytał Prusy opierając się o futryne i zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.

-Obiad - odpowiedział z entuzjazmem Włochy.

-Jak wam pomogę, to też dostanę? - Gilbert zadał pytanie z chytrym uśmiechem.

-Może... - Niemcy był trochę zdenerwowany i zawstydzony.

Ludwig z jednej strony był zadowolony z odwiedzin brata, a z drugiej był na niego zły. Blondyn od dawna podkochuje się w niewinnym Włochu, chciał cały czas spdzędzać sam na sam ze swoim ukochanym. Jednak prawie pocałował Feliciano co nie było zbyt dobrym posunięciem, ponieważ brunet mógłby stracić do niego zaufanie, zerwać kontakty, znienawidzić go i mogliby już nigdy się nie spotkać. Tak przynajmniej myślał Ludwig, więc w myślach dziękował bratu że jednak mu przerwał.

Niemcy był tak pogrążony w swoich myślach, że nie zauważył co robi jego brat. W tym czasie Gilbert wziął miotłę i posprzątał mąkę, która była wysypana na podłodze. Gdy tylko to zrobił, stwierdził że się nudzi i zaczął udawać że miotła, to najbliższa mu osoba. Prusy nie zwracając uwagi na osoby, które były w kuchni zaczął mówić do miotły miłe słówka na przykład „Austrio kocham Cię" albo „Wyglądasz dzisiaj cudownie". Prościej mówiąc, kilka dni wcześniej poinformował swojego chłopaka o tym że jedzie do swojego brata w odwiedziny i strasznie zatęskniło mu się za Austrią.

Po około godzinie obiad był gotowy. Niemcy trochę zaniepokoiło zachowanie Włoch, odkąd przyszedł Gilbert, strasznie ucichł i mało mówił a do tego nie usmiechał się zbyt często i widać było że cały czas był zamyślony. Przez myśli Ludwiga przeszło że może Włoch boi się Prus i dlatego tak się zachowuje. Postanowił że porozmawia z nim o tym jak tylko Prusy pójdzie spać. W tym momencie blondyn uświadomił sobie, że ma tylko dwa łóżka i nawet nie były dwuosobowe. Musiał wybrać, albo śpi z bratem, albo z Włochami. Oczywiste było, że Niemcy chciał spać z Włochami, z bratem nie miał zamiaru. Jednak obawiał się że gdy będzie spać może powiedzieć lub zrobić coś głupiego.

Przez cały czas, który poświęcili na obiad nikt się nie odzywał. Niemcy był pogrążony w swoich myślach, Włochy ze smakiem zajadał się makaronem, natomiast Prusy przed oczami miał obraz swojego chłopaka. Była to cisza, ale nie taka jak jedna z tych niezręcznych. Nikt nie chciał rozmawiać i tak było najlepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro