Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

-Co robisz?! - krzyknął Włoch czując ręce blondyna zaciskające się na jego nadgarstkach.

-Na razie nic... - Ludwig zamilkł na chwilę - zamknąłem nas tu żeby porozmawiać, ale nie współpracujesz i starasz się uciec dlatego trzymam twoje ręce.

-No to słucham, masz dwie minuty. - odpowiedział oschle szatyn, jego oczy lekko się zaszkliły, natomiast Niemiec puścił jego nadgarstki.

-To nie tak, że nigdy nie czułem do ciebie nic więcej niż przyjaźń... Kiedyś w końcu zrozumiałem, że... Że... Cię kocham... Ale trzymałem to głęboko w sobie i wmawiałem wszystkim, że tak nie jest... Chciałem żeby to uczucie zniknęło... Ale to co ci zrobiłem jest nie wybaczalne... - mówił blondyn patrząc w brązowe oczy Feliciano - zakochałem się we Włochu, który jest bezbronny, który potrafi mnie pocieszyć, który nie raz wywołał uśmiech na mojej twarzy... Który... Był moim przyjacielem... Nie mogłem pozwolić sobie na to żebyś zaczął mnie unikać, bo wyznałem ci to co czuje... A te ostatnie zdarzenia... Po prostu nie dotarło do mnie jak bardzo cię skrzywdziłem, tym co powiedziałem... Myślałem że po prostu się we mnie zauroczyłeś i po pewnym czasie ci się znudzę... Ale nie chciałem cię stracić... Tak wiem mój sposób myślenia jest całkiem inny niż myślenie innych osób, ale to dlatego, że nigdy nie chciałem być z nikim tak blisko jak z tobą...

-Jesteś śmieszny, dałeś się nabrać na naiwnego Włocha, który się wszystkiego boi. - przerwał mu szatyn odwracając wzrok i prychając cicho pod nosem - udawanie wychodzi mi świetnie.

-Tak to prawda, w udawaniu jesteś świetny... - stwierdził Ludwig - prawie dałem się nabrać, że na prawdę jesteś taki oschły, ale udajesz takiego, przeze mnie. Tak na prawdę cały czas jesteś tym samym Włochem, co kiedyś. Za dobrze cię znam...

-N-Nie prawda! Nie jestem bezbronny...! - Feliciano chciał coś jeszcze dodać jednak blondyn mu przerwał.

-Ale wiesz co, tą twoją bezbronność najbardziej w tobie kochałem. Bo miałem świadomość, że muszę cię chronić. Ciebie, nie kogoś innego. - wyższy złapał podbródek szatyna i delikatnie odwrócił jego głowę, aby spojrzeć mu w zaszklone oczy.

-I myślisz, że teraz ci wybaczę?! - krzyknął Włoch, starając się nie rozpłakać, natomiast blondyn powoli zbliżył swoją twarz do twarzy szatyna. Dzieliło ich kilka centymetrów.

-Nie oczekuje tego, że mi wybaczysz... Jeśli chcesz może to być nasza ostatnia rozmowa... Wiem, że zrobiłem bardzo dużo złego, nie chciałem. Na prawdę cię przepraszam, chciałem ci tylko opowiedzieć o tym co czułem i... - urwał na chwile, a po krótkiej chwili ciszy kontynuował - jeszcze jedno, bądź dalej sobą. Charakter, który teraz przybrałeś zdecydowanie ci nie pasuje. 

Niemiec odsunął twarz i zabrał dłoń z brody niższego chłopaka. Westchnął ciężko i zamknął oczy. Po chwili ciszy otworzył je, spojrzał (jego zdaniem) ostatni raz na chłopaka. 

-Przepraszam... I do zobaczenia - Niemcy odwrócił się i zrobił jeden krok.

Drugi krok. Trzeci. Czwarty. Złapał za klamkę, a drugą dłonią przekręcił zamek w drzwiach. Nie chciał wyjść i już nigdy nie rozmawiać z szatynem, ale też nie chciał bardziej go ranić. Jego zdaniem Włoch nie chciał mu wybaczyć, wręcz był tego pewny. Po prostu nie chciał więcej widzieć smutku Włoch, jego zdaniem byłoby lepiej gdyby go zostawił w spokoju. Chciał żeby wrócił ten prawdziwy Włochy. Ten, którego znalazł w skrzynce po pomidorach. Ten, który śmieje się z wszystkiego bez powodu. Ten, który nie lubi rano wstawać, a treningi omija szerokim łukiem. Ten który jako jedyny potrafił wywołać uśmiech na jego twarzy. Ten, którego pokochał. Ponownie westchnął. Mocniej ścisnął dłonią klamkę, ale zanim zdążył ją nacisnąć małe ręce objęły go od tyłu, a ciało Włocha przywarło do jego pleców. Niemiec był zdziwiony, takiego zwrotu akcji się nie spodziewał. Po chwili poczuł coś mokrego na swoich plecach. Włochy zaczął płakać. Niemcy dawno nie widział jak szatyn płakał, miał przynajmniej podejrzenia, że dawny  Włoch wrócił.

-N-Niemcy j-ja... Ja nie chce, żebyś m-mnie zostawiał... J-Ja udawałem twardego... Myślałem... Że... Że... To mi pomoże, ale d-dłużej tak nie mogę... T-To strasznie męczące... - Niemiec sprawnie odwrócił się przodem do szatyna i przytulił go do siebie, zamykając przy tym oczy - j-ja nie mogę... u-uwierzyć, że mnie.... K-Kochałeś... Dlaczego mówiłeś takie rzeczy? To mnie bardzo bolało... 

-Przepraszam... Włochy bardzo cię przepraszam... Myślałem, że ci się znudzę. Nie wiedziałem, że wyjdzie z tego coś takiego. Przepraszam. - blondyn zamknął oczy i mocniej przytulił do siebie płaczącego Feliciano - Ja... Dalej cię kocham...

-Chce iść do pokoju... - stwierdził szatyn nie odsuwając się od Ludwiga - tutaj ktoś może nas znaleźć...

-Zaniosę cię. - zaproponował blondyn - zamkniesz oczy i udasz, że śpisz. Na pewno masz czerwone oczy, jeśli ktoś cię zobaczy w takim stanie, będzie o wszystko pytał.

Włoch tylko cicho wypowiedział słowo "dobrze" i powoli odsunął się od blondyna ocierając dłońmi oczy, aby przestać płakać. Niemcy wziął szatyna na ręce, dając jedną rękę pod jego kolana, a drugą na plecy. Natomiast Włoch odwrócił głowę w stronę klatki piersiowej blondyna. W tym momencie czuł się bardzo dobrze, brakowało mu delikatnego dotyku Niemca. Wyszli z łazienki, a Feliciano zamknął oczy i wtulił głowę w klatkę wyższego. Czuł jak Niemiec wchodzi po schodach na wyższe piętro gdzie znajdowały się pokoje dla gości z wesela.

-WEST! Czemu nie jesteś na sali?! -Niemcy się zatrzymał, a szatyn bał się zrobić jakikolwiek ruch, słyszał, że Prusy był na prawdę okropnie pijany. 

-Cicho bądź, Włochy śpi. - stwierdził Niemiec trochę zirytowanym głosem. 

-Idziesz go zgwałcić jak będzie spał? Sprytny plan, to ja ci nie będę przeszkadzać - zaśmiał się białowłosy i ruszył dalej.

-Wcale nie chce go zgwałcić. - wycedził Ludwig przez zęby, a Włoch lekko się poruszył.

-Ja wiem lepiej! - krzyknął Prusak i po chwili zniknął z pola widzenia blondyna.

-Nie lubię jak jest pijany... Ugh... - szatyn nic nie odpowiedział i znów poczuł, że Ludwig kontynuuje podróż do pokoju, po chwili znów się zatrzymał i spytał cichym głosem- gdzie masz klucz?

-W kieszeni. - odpowiedział Włoch.

Feliciano otworzył oczy i sięgnął ręką do kieszeni. Wyciągnął z niej klucz i wsadził go do zamka, po czym przekręcił otwierając drzwi. Blondyn wszedł do pokoju i zamknął za nimi drzwi. Postawił chłopaka na podłodze i zrobił krok w tył. 

-To może ja sobie pójdę...

______________________

Ludzie, w końcu nie mam blokady, przed wczoraj ledwo skończyłam rozdział, a tu bum następny. Jestem zadowolona.

A co do rozdziału. Jak myślicie co się dalej stanie? Niemcy sobie pójdzie? A może będzie stał pod drzwiami? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro