Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXIV


Kilka dłużących się dni musiało minąć, aby Sebastianowi udało się wydobrzeć. Całe szczęście czarnowłosy pozbierał się bez mojej większej ingerencji w to, co cieszyło mnie niezmiernie. I mój smutek ustąpił, gdy brunet zaczął w końcu zachowywać się jak dawniej. Fakt faktem, że nieco więcej grywał wieczorami, ale było to nic w porównaniu z jego wcześniejszym stanem. Najwyraźniej ten dołek emocjonalny był nieodłącznym elementem porażki, jakiej doznał. 

- Co tam masz? - zagadnął mój opiekun, zachodząc mnie od tyłu, podczas gdy siedziałem przy stole.

Popijając herbatę zajmowałem się lekcjami, uważnie śledząc tekst polecenia, jakie podczas dyktowania nauczyciela zacząłem przepisywać do zeszytu. Dzisiaj na lekcji wychowawczej poruszaliśmy dość szczególny, dręczący mnie już wcześniej temat. W sumie był to temat dość odpowiedni i dla mnie, i dla mojego towarzysza w ostatnim czasie. 

- Muszę napisać kim chciałbym być w przyszłości. - mruknąłem, instynktownie wręcz upijając łyk herbaty z nowej filiżanki. Wraz z tym przyjemny, mający wiele nut smak rozlał się po moim podniebieniu. Do teraz utrzymywałem, że nie ma nic lepszego od filiżanki dobrej jakościowo herbaty. 

- No i kim chciałbyś być? - zapytał czarnowłosy, dostrzegając przy tym pustą kartkę, na jakiej miałem w planach zapisać nazwę mojego przyszłego zawodu. 

- Nie mam pojęcia. - przyznałem, wzdychając ciężko. 

Cały czas mówiłem sobie, że mam jeszcze sporo czasu i mam się nie martwić, jednak jak się okazuje, już teraz musiałem skonfrontować się z moimi nieistniejącymi perspektywami na przyszłość. Ale po co planować, skoro na dziewięćdziesiąt procent jeszcze mi się odmieni? Alois był dla mnie najlepszym dowodem na to, że zmienność decyzji względem przyszłej kariery leży w naturze nastolatka.

- Pomóc? - zapytał chłopak, na co w odpowiedzi skinąłem głową. Wtedy właśnie mój towarzysz zasiadł obok mnie, robiąc sobie przerwę w przygotowywaniu obiadu. - Masz już jakieś pomysły? Jakiekolwiek?

- Nie posiadam takowych. 

- W takim razie najrozsądniej będzie na początku dojść do tego, co lubisz i jakie masz predyspozycje. 

- Lubię się bawić. - stwierdziłem praktycznie od razu. 

- Bawić? - dopytał Sebastian, chcąc najpewniej upewnić się, co miałem na myśli. 

- Mhm. Na przykład klockami lego, genialne są. Puzzle też lubię. - mruknąłem w zastanowieniu. 

Chyba zamiłowanie do takich rzeczy pojawiło się u mnie z uwagi na firmę, jaką miałem dostać w spadku, gdy trwałem jeszcze w XIX wieku. Nie fascynował mnie aż tak sam proces zabawy, co tworzenie zabawek samo w sobie. Uwielbiałem je oglądać, zastanawiać się nad nimi i testować. 

W ciągu ostatnich kilku lat tyle czasu spędziłem na robieniu tych rzeczy, że miałem w nich już pewną wprawę. Uważnie doglądałem każdego produktu, jaki trafiał na rynek, posiadając metkę firmy Funtom. Z czułością wręcz dbałem o każdy szczegół, czerpiąc po tym wiele informacji z reakcji, jakie dana rzecz wywołała na rynku. Fascynujące było zbieranie takowych danych. 

- Puzzle i klocki lego, tak? W takim razie wychodzi na to, że jesteś ścisłowcem. - stwierdził po chwili Sebastian, tym samym nie pozwalając uciec mi myślami zbyt daleko w przeszłość. - Może warto zastanowić się nad karierą informatyka? Albo nauczyciela, na przykład matematyki. Zależy z jakich przedmiotów idzie ci dobrze. 

- Raczej nie mam na tyle cierpliwości, aby zostać nauczycielem. - stwierdziłem od razu po tym, jak chłopak wysunął tą opcję. - I bądźmy realistami, Sebastianie. Dopiero co poznałem coś takiego jak komputer, a już pakować miałbym się w bycie informatykiem? Raczej w moim szczególnym przypadku nie jest to dobry pomysł. 

- W takim razie... No nie wiem... Może lekarz? Jeśli lubisz zwierzęta, to ewentualnie weterynarz. - wysunął po chwili kolejną propozycję. 

- Mam uczulenie na sierść, więc weterynarz odpada. Jeśli o lekarza chodzi, to bardzo dużo nauki. Nie chciałbym kiedyś ślęczeć nad książkami tak samo, jak ty do niedawna. Miałbym trochę wrażenie marnowania czasu i życia. Nawet w zawodzie wszystkie informacje mi się nie przydadzą. - oparłem głowę o blat stołu, aby z dołu móc zerkać na chłopaka. - Poza tym grzebanie ludziom w bebechach jest obrzydliwe. 

- W takim razie nie mam pojęcia co ci doradzić. Naprawdę nigdy nie miałeś marzeń odnośnie tego, co chciałbyś robić? Chociażby jako małe dziecko. Dzieci zazwyczaj mają sporo wizji na ten temat. 

Hmm, czy miałem? Jakieś na pewno. Były to jednak jedynie dziecinne mrzonki, niż faktyczne plany. Szczególnie, że przygotowywany byłem na przejęcie po rodzicach firmy, co skutecznie poskromiło moje wszelakie fantazje. Co najwyżej mocno sympatyzowałem się z myślą o założeniu własnego sklepu zabawkarskiego. Nie jednego z tych Fantomu, o nie. Swojego małego, własnego sklepiku gdzieś na rogu ruchliwej ulicy. W XIX wieku jednak raczej zbyt bałbym się podjąć tak radykalny krok, a co za tym idzie siedziałem cicho. 

- Nie, raczej nie. - stwierdziłem po chwili. - A ty? Ty na pewno miałeś sporo planów. 

- Coś tam miałem. - stwierdził, a gdy dłuższy moment się nie odzywał, spojrzałem na niego z niemą prośbą zdradzenia czegoś więcej. - No cóż, były to typowo dziecięce marzenia, takie jak strażak, policjant, czy aktor. Raz nawet po obejrzeniu ,,Zrywa się wiatr'' miałem ochotę zostać konstruktorem samolotów, mimo, że żadnym nigdy nie leciałem. Wszystkie moje zajawki przeminęły wraz z wiekiem. 

- Teraz jednak będziesz musiał coś wybrać. Mówiłem ci, że teraz będziesz mógł robić co tylko chcesz, pamiętasz? Więc czym chciałbyś się zająć? 

Na moje słowa chłopak zamyślił się, jakby pogrążając w swoich niespełnionych marzeniach. Wydawało mi się, że błądzi między nieruszanymi do dawna planami. Wierzyłem w to, że tak naprawdę miał rzecz, jaka od zawsze go kusiła, tylko zapomniał o niej w natłoku nauki do zawodu prawnika. Biorąc pod uwagę jak rozmarzoną wydawał się dla mnie osobą, na pewno miał coś, co było dla niego na tyle ważne, aby poświęcił temu życie zawodowe. Albo coś, co wydawało mu się magiczne i cudowne do tego stopnia, że gotów był się temu oddać. 

- Nie wiem. Mam pustkę w głowie. - stwierdził, mając więc w głowie to samo, co ja. - W sumie zawsze chciałem podświadomie pracować w domu. I o niewyznaczonych porach. 

- Marzyła ci się kariera bezrobotnego? - zapytałem, przez co zostałem pacnięty w tył głowy. 

- Jasne, że nie, głupku. - przewrócił oczami, podczas gdy ja masowałem tył swoich włosów po jego haniebnym czynie. - Po prostu miło byłoby, gdybym mógł pracować wtedy, gdy mam do tego chęci. I fajnie byłoby się wysypiać. 

- No ewidentnie kariera bezrobotnego. - mruknąłem pod nosem, po chwili dopijając z filiżanki chłodnawą już herbatę. - Wiesz, skoro masz takie marzenie, to lepiej już teraz zacząć je realizować, bo raczej niezbyt wiele prac spełnia takie kryteria. Choć ja widziałbym cię w roli pisarza. 

- Pisarza? - zerknął na mnie zaciekawiony. 

- Mhm. - potwierdziłem mruknięciem. - Cały dzień siedzisz w domu na tyłku, wystarczy tylko, że trochę popiszesz i już. A jakbyś pisał erotyki... Ty wiesz, jak to się dobrze sprzedaje? Przysięgam, cały rynek wydawniczy byłby twój!

- No nie wiem, czy to taki dobry pomysł. - zaśmiał się cicho czarnowłosy. 

- Ja, mój drogi, mam same dobre pomysły. - uśmiechnąłem się nonszalancko. - Przemyśl to.

- Przemyślę i podzielę się po czasie przemyśleniami. - obiecał. - Póki co jednak zajmujemy się tobą. Załatwmy szybko to zadanie domowe i miejmy spokój. 

- Czyli mam wpisać cokolwiek? 

- Jasne, że nie. Dalej myślimy, do czego byś się nadawał. 

- Do niczego się nie nadaję. - udałem smutek, ocierając spod oka niewidzialną łezkę. 

- Ajj, nie dramatyzuj mi tu tylko myśl. - chłopak popacał mnie po głowie, samemu się zastanawiając. 

Westchnąłem cicho i ponownie spojrzałem w pustą kartkę, naprawdę nie wiedząc, co mógłby na niej zapisać. Byłem zbyt młody i zbyt mało obyty w tym świecie, aby decydować obecnie o czymś takim. Fakt faktem, że zadanie na lekcję do szkoły nie zdefiniuje mojej przyszłości i potem na spokojnie będę mógł pójść w całkiem innym kierunku, jednak wolałem podejść do sprawy na poważnie. 

Zaledwie cztery lata dzieliły mnie od Sebastiana, który już teraz musiał przejmować się swoją karierą zawodową. Wiedziałem, że czas ten zleci mi niezwykle szybko, tak, jak pozostałe szesnaście lat mojego życia. Cóż zrobić? Co począć w takiej sytuacji? A może faktycznie wybrać drogę na skróty i wpisać cokolwiek? Albo wpisać to, że chciałbym zostać grabarzem. Gdy byłem dzieckiem, fascynowała mnie praca Undertakera, więc nie byłoby to takie najgorsze. Albo wybrać pracę nauczyciela, bo wtedy mógłbym znęcać się nad dziećmi, wstawiając im jedynki. 

- No cóż, Ciel, ty myśl, ja zaraz wracam. - zakomunikował chłopak, podnosząc się z krzesła, a następnie udając do kuchni. 

Już po chwili wyczułem, czym było to spowodowane. W powietrzu unosił się delikatny, aczkolwiek dobrze wyczuwalny zapach spalenizny, sygnalizujący, że nasz obiad nie ma się za dobrze. 

Korzystając jednak z chwilowego braku obecności Sebastiana przy mnie, pozwoliłem sobie przez moment zawiesić myśli na czymś innym, delikatnie bujając się przy tym na lekko skrzypiącym, drewnianym krześle. Robiąc to, nie mogłem powstrzymać się od przygryzienia końcówki długopisu, jaki w mojej dłoni czekał na to, aby zapisać nim mój przyszły zawód. Swój wzrok utkwiłem w ścianie i na chwilę odleciałem myślami w zupełnie inne, bardziej kuszące rzeczy. W tym momencie wydawało mi się, że totalnie każda myśl jest lepsza od zastanawiania się nad moją przyszłą pracą. Co za tym idzie porzuciłem skupianie się na niej, koncentrując się na ogromie innych spraw, jakie w ostatnim czasie dręczyły moje myśli. 

Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy do moich uszu doszły dźwięki sygnalizujące mi, że Sebastian poradził sobie z kuchennymi niedogodnościami i za chwilę powinien do mnie wrócić. Co za tym idzie przysunąłem się do stolika, koniec długopisu przykładając do kartki. I przysiągłbym, że gdyby to było możliwe, w tym momencie nad moją głową zapaliłaby się żółta żarówka sygnalizująca pomysł. 

- No, zrobione. - stwierdziłem zadowolony, po napisaniu na kartce ''bezrobotny''.

Jakby nie patrzeć, na chwilę obecną to było najbliżej moich życiowych planów. 


Witam moje jelonki! Jak tam wasze żyćko? Mi się póki co odechciewa wszystkiego, a szczególnie robienia zdjęcia do legitymacji. Serio, kto to wymyślił? Po co? Dlaczego? I dlaczego nie mam więcej zdjęć jak miałam dziesięć lat i wychodziłam na zdjęciach znośnie? Wszystkie osoby niefotogeniczne zapewne znają ból patrzenia na swoje fotki do dokumentów. Przynajmniej plus taki, że pośmiać się można. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro