Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXX


- Na pewno dasz sobie radę, tak? - pytałem, poprawiając chłopakowi krawat zawiązany dość niechlujnie przy kołnierzyku śnieżnobiałej koszuli. 

Pierwszy raz widziałem Sebastiana ubranego w tak odświętny sposób, jednak był ku temu specjalny powód. Mianowicie dziś, pierwszego listopada, nadszedł czas pisania egzaminów. Testy na które mój opiekun tak bardzo przygotowywał się przez cały ten czas, właśnie dziś miały się odbyć, stając się faktem dokonanym. 

- Poradzę, poradzę. Innego wyjścia nie mam. - wymruczał chłopak, dokańczając jedzenie grzanki. Kątem oka zerkał jednak na otwarty zeszyt, tak, jakby dodatkowa nauka godzinę przez egzaminami mogła mu pomóc. 

- No ja mam nadzieję. - poklepałem go po policzku z delikatnym uśmiechem. - Zadzwoń jak już będziesz po, dobrze? 

Poprosiłem, jednocześnie pilnując zegarka. Czułem się tak, jakbym brał te egzaminy do siebie znacznie bardziej niż sam człowiek je dziś piszący. Sebastian wydawał się spokojny, mimo, że rano nieco trzęsły mu się ręce. To była chyba jedyna oznaka tego, jak bardzo się stresuje. 

- Zadzwonię, zadzwonię. - powiedział, wstając i odkładając talerz do zlewu. - I błagam cię, nie poprawiaj mi już tego krawata, jest dobrze. 

- Ach, racja. - uśmiechnąłem się lekko, z dostrzegalnym jednak zatroskaniem, uświadamiając sobie, że krawat jaki poprawiałem jest już w stanie jak najbardziej poprawnym. 

- Nie uważasz, że to ja się powinienem bardziej stresować? - zapytał czarnowłosy, nie kryjąc rozbawienia wywołanego moim przesadnym przejęciem. 

- Nie mogę się nieco pomartwić o twoje wyniki w nauce? - naburmuszyłem się lekko, zajmując miejsce, na jakim jeszcze chwilę temu siedział czarnowłosy. 

- Jasne, że możesz. - Sebastian klęknął przede mną, po czym przytulił mnie, jakby rozganiając w ten sposób wszystkie moje obecne troski. - Napiszę to szybko i zadzwonię do ciebie od razu po. 

Przez chwilkę po prostu siedziałem nieruchomo, jakby wciąż lekko zdziwiony jego gestem. Krótki moment wystarczył mi jednak, abym i ja go objął, wtulając się w chłopaka pachnącego jakimiś w miarę znośnymi perfumami. Choć raz ubrał się i pachnie jak człowiek. 

- Nie śpiesz się, głupku. Masz tam siedzieć do końca, zawsze można coś poprawić. - syknąłem, oplatając rękami jego szyję tak, jakbym już nigdy nie miał go puścić, mimo iż wiedziałem, że już za chwilę wypuszczę go z objęć. - Będę trzymał za ciebie mocno kciuki. 

***

Po jakiś trzech godzinach faktycznie dostałem telefon, w którym wypytałem Sebastiana jak tylko mogłem o przebieg testów, jak i wiedzę, którą mógł wykorzystać podczas nich. Jak się okazało, testy nie były tak trudne, jak przypuszczał. Twierdził, że poradził sobie dobrze, dzięki czemu spokojnie przetrwałem czas aż do końca lekcji. Potem z jeszcze większym spokojem działałem w pracy, gdzie miałem swoją zmianę. 

Jako, że przyszedłem na tą drugą, udało mi się zostać aż do zamknięcia restauracji. W związku z tym pod koniec, gdy były luzy, postanowiłem zagadać z Grellem, który poprosił mnie o pewną przysługę w związku z nieznośną klientelą. 

- Pieprzone bombelki. - syczał, gdy po wyplątaniu gumy z włosów pomagałem mu je rozczesać. 

Jeden ze wspomnianych ''bombelków'' odwiedzających restaurację, w przypływie nudy i frustracji przylepił gumę do długich włosów mężczyzny, co, jak wie każda osoba z długimi włosami i gumą w nich, nie było przyjemne w skutkach. 

- Taki urok twojej pracy. - mruknąłem, lekko rozbawiony przez naburmuszenie czerwonowłosego. - Swoją drogą jak ci się tam układa z Madame Red? 

Zapytałem o coś, co nieco bardziej mnie ciekawiło. Musiałem przyznać, że śledziłem sytuację, rozeznając się w niej. 

- Bardzo dobrze. - stwierdził, od razu się rozchmurzając. Miłość chyba potrafi uleczyć nawet żal i smutek po gumie wplątanej we włosy. 

- A coś więcej? - zapytałem, przejeżdżając mu szczotką po skołtunionych włosach nieco zbyt szybko, przez co ten znowu syknął zbolało. 

- No jest idealnie. Angelina jest taka cudowna, miła i opiekuńcza. - powiedział z nieco rozmarzonym uśmiechem. 

Po chwili dołączyła do nas jednak ta ''cudowna, miła i opiekuńcza'' kobieta i w tym momencie czar prysł. 

- Daj, Ciel. Ja się nim zajmę. - powiedziała, biorąc ode mnie szczotkę. - Jak zawsze nie uważasz. - stwierdziła, patrząc na kołtun na głowie ukochanego. 

- Nie moja wina. - mężczyzna skrzyżował ręce na piersi. 

- Jak nie twoja, jak twoja. - kobieta zdzieliła go lekko szczotką po łbie, po czym uśmiechnęła się cwanie. - No przykro mi, nie do odratowania. Chodź, zetniemy. 

Zarządziła, następnie łapiąc go za rękę i ściągając ze stołka, aby potem pociągnąć w stronę pokoju dla personelu. Musiałem przyznać, że na jak dość drobną kobietę, to miała serio sporo siły. 

- Ale je nie chcę. - biadolił Grell, łapiąc się framugi, co jednak nie uchroniło go przed zaciągnięciem do pokoju. 

Dopiero gdy drzwi się zamknęły, pozwoliłem sobie cicho parsknąć, jednocześnie przypominając sobie o małym rysunku, jaki wciąż trzymałem w notatniku. Otworzyłem zeszyt, po czym uważnie prześledziłem kółeczka z literkami i kreski, jakie je ze sobą łączyły. 

W poczuciu dziwnego rodzaju weny wziąłem długopis, następnie na kartce rysując kółeczka z literką C i S, symbolizujące rzecz jasna mnie i Sebastiana. Następnie przyłożyłem długopis do kartki, zastanawiając się jaką linię od nich poprowadzić. Prostą? Chyba nie. Na skos? Co by w ogóle miała znaczyć linia na skos? 

W pewnym momencie zmrużyłem oczy i uświadomiłem sobie pewną rzecz. Coś szczególnego, co wcześniej jakimś cudem nie zwróciło mojej uwagi. Czy Sebastian miał w ogóle kogoś na oku? 

***

Wieczorem wraz z Sebastianem jechałem autem do domu. Czarnowłosy wspaniałomyślnie zaoferował, że odwiezie mnie z pracy, za co byłem mu wdzięczny. Choć przyznam, że czułbym się nieco obrażony, gdyby po całym dniu szkoły i roboty olał mnie, pozwalając wracać do mieszkania po zmroku. Zwyroli w Londynie nie brakuje. 

- Sebastian? - zagadnąłem w pewnym momencie, zerkając na chłopaka. 

Był on już ubrany w normalne, w codzienne ubrania, ale przynajmniej wciąż pachniał ładnie. 

- Tak? - spojrzał na mnie kątem oka, korzystając z nieco bardziej spokojnego odcinka trasy. 

- Masz kogoś na oku? - zapytałem, postanawiając zrealizować swój pytankowy plan z restauracji. Musiałem wybadać grunt. 

- Hm? W sensie, że ktoś mi się podoba? Lub czy mam drugą połówkę? - zapytał, a gdy w odpowiedzi dostał moje skinienie głową, kontynuował. - Nie mam. 

- A planujesz mieć? - pytałem dalej. 

- Nie, póki co nie planuję. - mruknął, wracając wzrokiem do drogi, gdy wjechaliśmy na skrzyżowanie. Kątem oka jednak cały czas obserwował moją osobę. - Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy.

- Tak bez powodu. - powiedziałem, opierając łokieć o drzwi auta, a następnie opierając policzek na dłoni. 

Skierowałem wzrok ku widokowi za oknem, podziwiając ulice oświetlone łagodnym blaskiem latarni. Dzięki temu bez problemu mogłem udawać, że nie dostrzegam wzroku Sebastiana, który wprost mówił mi, że nie jest to wiarygodna odpowiedź. 

- Po prostu... - zacząłem po dłuższej chwili, gdy mimo czasu wciąż czułem, jak chłopak patrzy na mnie wyczekująco. - Nie chcę, żeby jakaś jędza mi się panoszyła po życiu. Albo jędz. Nieważne, póki co się powinieneś skupić na mnie. 

- Brzmisz jak typowy zazdrośnik, Ciel. - powiedział chłopak, nie kryjąc rozbawienia. 

- Nie jestem zazdrosny. Po prostu dbam o swoje interesy. - fuknąłem, bardziej przylepiając się do szyby. - Nie mógłbyś wystarczająco mi pomagać, gdybyś miał drugą połówkę. 

- W czym na przykład bym ci nie pomagał? 

 -W lekcjach, elektronice, nauce wykonywania obowiązków domowych, życiu codziennym... - mruknąłem, uświadamiając sobie, że biorąc pod uwagę cały wkład wiedzy jaką dał mi Sebastian, był on naprawdę ważnym elementem w moim życiu. Gdyby nie on, moja wiedza zatrzymałaby się na poziomie odpinania guzików od marynarki. 

- No cóż, trochę tego jest. - stwierdził z delikatnym uśmiechem. - I tak bardzo bałeś się, że nie będę miał czasu na to wszystko, że zapytałeś mnie o moje życie uczuciowe? 

- Mhm. - mruknąłem, lekko się garbiąc. Cholera, nie przemyślałem tego. 

- Zazdroooośnik. - zachichotał Sebastian. 

- Zamknij się idioto, już nigdy w życiu cię o nic nie zapytam jak taki jesteś. - odwróciłem się do niego zirytowany i lekko pacnąłem go w tył głowy, co chłopakowi nie przeszkodziło w dalszej uciesze. 

Po chwili jednak nieco spoważniał. Najwyraźniej główne rozbawienie już minęło, mimo, że na jego ustach wciąż widniał delikatny uśmiech. Czarnowłosy wydawał się w tym momencie niezwykle rozluźniony, emanował od niego spokój i nieznany mi dotąd rodzaj zadowolenia. Miałem wrażenie, że cieszyła go niezwykle moja nieporadność w niektórych kwestiach. 

- No cóż, Ciel. Przyznaj, że byłbyś zazdrosny. Może wtedy pogadamy, hm? - zaproponował, przez co przez dłuższą chwilę milczałem, ponownie wlepiając wzrok w szybę samochodu, który zaczął powoli zwalniać. Zapewne czerwone światło lub pasy. 

- No byłbym. - mruknąłem cicho po dłuższej chwili. 

Oj fakt, byłbym. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do tego, że uwaga Sebastiana skupia się w całości na mnie. Ciężko byłoby mi się przyzwyczaić, gdyby nagle spędzał ze mną mniej czasu, zamiast tego obdarowując nim inną osobę. Lubiłem wiedzieć, że jedynie ja mam ten przywilej posiadania go tak blisko siebie o każdej porze dnia i nocy. 

- Tak myślałem. - stwierdził, a gdy auto całkowicie się zatrzymało, poczułem, jak ten obejmuje mnie ramieniem, nieco przyciągając do siebie. - W takim razie umówmy się, że do twojej osiemnastki nikogo sobie nie znajdę. 

- Do mojej dwudziestki, tak szybko się ode mnie nie uwolnisz. - mruknąłem pod nosem, dając się miziać po włosach, co obecnie czynił Sebastian. 

- Niech będzie, do twojej dwudziestki pozostaję w stanie wolnym. - zgodził się, wciąż mając na twarzy delikatny, wydawać by się mogło niezmienny, uśmiech. Puścił mnie, następnie wystawiając dłoń w moim kierunku. - Zgoda? 

- Zgoda. - uścisnąłem jego dłoń, jakoś przełykając gorzki smak kompromitacji, jakiej przed chwilą doświadczyłem. 

Chyba było warto dla spokoju, jaki odczułem, wiedząc, że póki co moja pozycja w jego życiu jest ''bezpieczna''. Poczułem się po prostu pewniej, wiedząc, że Sebastian nie złamie obietnicy. Nie był już demonem, który miał nigdy nie kłamać i bez protestów wykonywać rozkazy, ale stanowił człowieka, dla którego obietnica była rzeczą świętą. Mimo to wciąż nie miałem pojęcia jaką kreską połączyć dwie nowe kropki w moim notatniku. 


Witam moje jelonki. W tej notce chciałam was przeprosić za to, że nie było rozdziału w środę. Zyskałam jednodniowe opóźnienie (choć biorąc pod uwagę to, że jest druga w nocy, to dwudniowe) spowodowane moją niemocą. Nie czułam się absolutnie na siłach chociażby usiąść do komputera, mimo, że poświęcenie pięciu minut na napisanie końcowej notki nie wydaje się arcy trudnym zadaniem. Mam przy tym nadzieję, że mimo wszystko ujdzie mi to na sucho i zrozumiecie. Ale biorąc pod uwagę to, że super czytelnicy z was, to na pewno zrozumiecie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro