↪ 𝐙𝐀𝐃𝐀𝐍𝐈𝐄 2
Pamiętam to jak dziś.
Moment, kiedy chodziłem po parku, szukając inspiracji do namalowania kolejnego obrazu. Od kilku dni starałem się utrwalić coś na płótnie, ale nie potrafiłem się do tego zabrać. Nie miałem pomysłu na temat mojej pracy, dlatego postanowiłem poszukać motywacji w pobliskim parku.
Chodziłem alejkami i ścieżkami, a zdarzyło mi się również odrobinę podeptać trawnik. W końcu udało mi się kogoś dostrzec, więc przystanąłem i przyjrzałem się jej twarzy.
Skupiona na zrobieniu zdjęcia wcześniej ustawionej piramidzie butelek wody dziewczyna o burzy złotych loków przyciągnęła moją uwagę. Włosy sięgały jej mniej więcej do ramion, a buzia pełna piegów idealnie się z nimi komponowała. Miała grubszą posturę ciała, ale wąska talia przyprawia mnie o dreszcze, w końcu krwistoczerwone ubrania fantastycznie podkreślały jej zalety. Nie była zbyt wysoka, ale robiąc fotografie, promieniała uśmiechem. Zielone oczy i bardzo odważny makijaż, w którym ciemna szminka grała pierwsze skrzypce.
Stwierdziłem, że warto uwiecznić ją za odwagę i radość z wykonywania swojej pasji, dlatego podzieliłem obszar rysowniczy na cztery równe prostokąty. Zacząłem szkicować, ale szybko zorientowałem się, że moje ruchy muszą być bardzo nieprecyzyjne. Chciałem tylko nadać kształt jej twarzy, bo z tego, co zdążyłem wywnioskować, zaraz kończyła swój pobyt na sesji. Narysowałem szybki zarys i zdążyłem w miarę uszczegółowić twarz oraz sylwetkę. Na koniec przyjrzałem się jeszcze raz kobiecie i spróbowałem zapamiętać jej charakterystykę, by w domu łatwiej mi było dobrać odpowiednie barwy.
Ruszyłem dalej, chcąc jeszcze dziś skończyć wstępny szkic i mieć możliwość obróbki go w domu. Nie szkicowałem w notatniku ołówkiem. O wiele bardziej wolałem nowocześniejszą formę, czyli tablet i rysik. Takie rozwiązanie było o wiele wygodniejsze i umożliwiało więcej rodzai przyborów do rysowania bądź malowania.
Skierowałem się do zabudowanej części parku, gdzie stała sporych rozmiarów kawiarnia i restauracja. Usiadłem na jednej z ławek i obserwowałem ludzi, którzy zgubieni w bieganiu za dziećmi i uciszaniu ich lub rozmawianiu przez telefon, nie mieli w sobie nic interesującego.
Wkrótce zauważyłem kogoś, kto ubrany w kostium królika robił sobie zdjęcie z jakąś dziewczynką. Wodziłem za nim wzrokiem, dlatego gdy ściągnął głowę zwierzęcia, okazało się, że był to mężczyzna. Niski chłopak o pogrubionej przez kostium posturze. Błękitne kosmyki włosów z delikatnie czarnym odrostem, opalona cera, liczne krostki na czole, krzaczaste brwi, bardzo czerwone poliki i czarne oczy. Wszystko wyglądało dosyć chaotycznie, ale pobudziło to moją wyobraźnię.
Odpaliłem ekran tabletu i przystąpiłem do szybkiego szkicu. Podobnie, jak w przypadku kobiety, musiałem trochę pospieszyć ruchy. Jeśli założy kostium, to byłby koniec mojej weny. Zdążyłem nawet dodać kolorowy obrys!
Wkrótce zaczęło się ściemniać, a ja wciąż miałem wolne dwa prostokąty. Światła w parku zostały włączone, a na niebie pojawiło się kilka ledwo widocznych gwiazd. Westchnąłem ciężko i skupiłem się na słowach piosenki w słuchawkach. Obserwowałem niebo i zapatrzony w nie niemiłosiernie bardzo, upadłem.
Okazało się, że wpadłem na dziewczynę, którą widywałem wieczorami w parku, gdy wychodziła na małe jogging. Skręcaliśmy w tym samym czasie i przez moją nieuwagę zderzyliśmy się głowami. Odskoczyłem od niej i jakby wybudzony z transu, złapałem się za czoło, rozmasowując je.
— Boże! Przepraszam, nie chciałam!
Spojrzałem na nią i zastygłem w miejscu, podziwiając urodę brunetki. Poczułem ciepło na policzkach, dlatego schowałem kawałek policzka w bluzę i milczałem. Była piękna... Jasnobrązowa karnacja, czarne włosy spięte w wysokiego kucyka, brązowe oczy i lekko zaróżowiony no, pewnie od wysiłku. W rękach trzymała białe słuchawki, a na sobie miała różowe legginsy i krótką koszulkę w żółtym kolorze z fragmentami szarego.
— Nic się nie stało... — mruknąłem by uspokoić dziewczynę, która nadal była w szoku. Patrzyła mi prosto w oczy, a ja nie miałem odwagi tego odwzajemnić. Strasznie się krępowałem. Chciałem ją uwiecznić, jednak nie byłem na tyle pewny siebie, żeby to zaproponować.
— Widziałam, że rysujesz, prawda? — zapytała, a ja natychmiast pokiwałem głową, nie potrafiąc się odezwać. Uśmiechnęła się, jednocześnie ukazując swój aparat na zębach. Promieniała ekscytacją, a ja nawet nie zauważyłem, że wystawiła do mnie pomocną dłoń. — Pomyślałam, że może chciałbyś spędzić trochę czasu razem i mnie namalować? To doskonała wymówka, co?
— T-Tak! Jasne, czemu nie... — wykrztusiłem od razu, na co ta wyszczerzyła się jeszcze bardziej. Teraz przypominała jakąś postać z horroru, ale była to kwestia półmroku i niedoświetlenia lamp. — A kiedy byś chciała?
— Teraz.
Następny rozdział: Zadanie 3 ➜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro