11.
Wszyscy sa już dobrani w pary, więc idziemy na pole. Stoję obok Dominiki. Mamy trzy minuty, by się schować, bo my sie chowamy. Wchodzę powoli, by nagle zacząć biec. Wbiegam na górke na której rosną dwa krzaki. Jest ona daleko, więc powinni nas znaleźć najpóźniej, a przynajmniej mam taką nadzieje. Kładę się na brzuchu i ogarniam wzrokiem całe pole. Po chwili dobiega do mnie Domi.
-Szybciej sie nie dało-pyta z sarkazmem.
-Em... No sorry, ale to miejsce jest najlepsze. Wolałam się tu zjawić pierwsza, a nie chowac sie za oponami, czy scianami. A poza tym rozejrzyj się. Stąd jest widok na wszystko-mówię, po czym ściągam ją do pozycji siedzącej i pokazuje przez krzaki widoki.
-No rzeczywiście-mówi, po czym kładzie sie tak, jak ja.
-A teraz sie przygotuj, bo zaczynamy-mówię, po czym łapie wygodnie pistolet i sama się przygotowuje.
Nagle słychać głos, który mówi, że zaczynamy. Jestem bardzo ostrożna. Strzelanie do nich i przyznam się, że sprawia mi to radość. Nagle widze Martyne. Chyba mnie zauważyła, bo patrzy na mnie z miną Nie strzelisz do mnie. No sory, gra to gra. Celuje i strzelam. Różowa farba rozpryskuje się na jej klatke piersiową. "Zabijam" jeszcze tak kilka osób. Nagle słyszę za sobą strzał i Dominike w farbie. W mgnieniu oka strzelam do oprawcy, a ten teatralnie pada.
-Kurwa te kulki bolą-mówi Dominika, po czym siada.
-No nw, bo nie dostałam-mówię, po czym sie oglądam.
-Wygrała dużyna zielona-mówi głos z glosnika na drzewie. Dopiero teraz go zauważyłam.
-Wygrałyśmy-krzyczę, po czym wstaje i zaczynam skakać.
-No! Teraz jeszcze został jeszcze jeden raz i może dostaniemy nagrode-mówi Dominika, która również wstaje.
-Gratuluje-mówi Kaiko, który akurat wstaje.
-To cb zabiłam-mówię, po czym ściągam kask i odchodzę.
Droga powrotna jest krótka, ale kiedy wychodzę, od razu kieruję się na najbliższą ławke. Kłade sie na niej, jak na łóżku.
-Weź usiąść, bo nie mam gdzie usiąść-mówi, podchodząca do mnie przyjaciółka.
-Siadan se na trawe-mówię, pokazując Domi trawe na około nas.
-Dobra weź siadaj-mówi, po czym dodaje.-Bo na ciebie usiąde.
-To se siadaj-mówię, bo jestem pewna, że nie usiadzie.
-Jak chcesz-mówi, po czym siada na mnie.-Nie oddychaj, bo spadne-dodaje, a ja zaczyn się śmiać.
-Sorry ale nie umiem-mówię, po czym nagle spadamy z ławki. Obie wybuchamy śmiechem, ale przerywa nam Martyna.
-Emm... Nie przeszkadzam-pyta i jest wkurzona. Nie rozumiem, czy ja jej coś zrobiłam?
-No chyba nie-mówię, dalej sie śmiejąc.
-Kamila możemy porozmawiać-puta, patrząc na mnie.
-Jasne. Tylko wstane-mówię, po czym opierając się o ławke wstaje.-Popilnuj moich rzeczy-rzucam jeszcze do Dominiki, która kładzie sie na ławke, a ta tylko pokazuje mi kciuka, tak zwany Like.
-Czemu do mnie strzeliłaś?! Jestem twoją przyjaciółką-mówi dosyć gło... Dobra krzyczy na mnie.
-Przecież to gra-mówię.-Strzelałam do każdego, ale jak ci nie pasi to nie-dodaje dosyć agresywnie.
-No nie pasi. To miejsce, gdzie oberwałam kulką, strasznie boli-mówi, ale bez łez. Jedyne co widze to wściekłość wymalowaną na jej twarzy.
-To nie trza było się decydować na gre. Mogłas powiedzieć, że nie chcesz. Ale wolałaś grać, a wiadomo, że jak sie oberwie to boli.
-Tsaaa
-Wiesz co? Daj mi spokój. Najlepiej nie odzywaj się-krzyczę i bez słowa odbiegam w strone jakiegoś lasku.
Biegnę przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Nagle wpadam w drzewo.
-Kurwa-przeklinam pod nosem, po czym siadam i opieram sie o drzewo.
Łapie leżący na ziemi patyk i zaczynam sobie bazgrać na ziemi. Kółka, trójkąty, kwadraty, słoneczka... Wszystko co wpadało mi do głowy. Nagle czuje na swoim ramieniu, czyjąś ręke. Napewno nie jest damska, o czym przekonuje się, gdy podnoszę wzrok z ziemi na...
-Adam. Co tu robisz-pytam, patrząc na niego zdziwiona.
-To ja sie moge o to zapytać-mówi, po czym siada obok mnie.
-Wiesz, jak to jest gdy wszystko sie na ciebie uweźmi-pytam, opierając głowe na jego ramieniu.
-Tak-mówi, po czym opiera swoja głowe na mojej.
-Nie chce żebyś uznał mnie za chisteryczke. Ja poprostu chciałam chwile zostać sama-mówię, po czym chłopak wzdycha.
-Mam sobie pójść-pyta, przygotowując się do wstania.
-Zostań-mówię, po czym chłopak zakłada mi swoją ręke za szyje.
-Zostane-szepcze, a ja zaczynam się tylko wpatrywać w drzewa.
Wszystko staje się takie inne. Takie naturalne i takie piękne. Jest cicho, bardzo cicho. Czuję wzrok Adama na sobie. Pewnie myśli, że tego nie widzę, ale on co chwile ukradkiem na mnie patrzy. Tą piękną cisze niszczy szukająca nas nasza grupa. Powoli wstajemy i idziemy w ich kierunku.
-Masz siłe grać-pyta Adam, zatrzymując mnie i patrząc mi w oczy.
-Na paintballa zawsze-mówię, po czym lekko się usmiecham i dołączam do reszty.
Tym razem to my sukamy i strzelamy. Wchodzę powoli i rozglądam się. Nagle zaczynaja się strzały. Myślałam, że jako szukająca szybko zostane postrzelona, ale o dziwo jeszcze jestem czysta. Nagle słyszę głos z głosnika informujący, że na polu zostały tylko dwie osoby, jedna z przeciwnej drużyny i ja. Rozglądam się i magle dostrzegam odwróconą tył blondynke. Celuje i strzelam, a dziewczyna zaskoczona odwraca się. Ze zdziwieniem się we mnie wpatruje.
-Wygrała drużyna zielona-mówi głos z głosnika.
Spokojnie opuszczam pole do paintballa i nagle ląduje w tłumie mojej grupy. Wszyscy mnie podnoszą i zaczynaja podrzucać, krzycząc moje imie. Nie powiem, miłe to jest, ale chciałabym sie już pojawić na ziemi.
-Kamila! Kamila! Kamila-krzyczą wszyscy, dalej mnie podrzucając.
-Puście mnie! Puście mnie-krzyczę, a wszyscy śmiejąc się dają mi zejść, a jak? Odchodząc szybko. Ląduje na tyłku. Trochę boli, ale szybko trzepuje się i staje na równe nogi.
-Gratulujemy zwycięskiej drużynie-mówi, stojący na ławce mężczyzna, po czym słychać wiwaty i oklaski.-Nagrody zostaną przyznane po obiedzie. A teraz przebrać się i na obiad-dodaje, po czym schodzi i odchodzi do jednego z domków z ubiorem.
-Farciara-mówi, przechodząca obok mnie dziewczyna. To ta blondyna co oberwała.
-Może farciara, ale to ta dziewczyna cię zastrzeliła-mówię, a ta tylko patrzy się na mnie krzywym wzrokiem i idzie dalej.
-Niezłe-mówi podchodzący do mnie Adam.
-Dzięki-mówię, po czym ściągam gumke i rozczesuje wlosy ręką.
Bez słowa odchodzę i idę się przebrać. Gdy już jestem w swoich ubraniach, a wszystko oddał idę do ośrodka. Szczerze to zgłodniał i to nawet bardzo. Jako pierwsza zjawiam się na stołówce. Do stolika przysiadają się tylko Dominika, Emili i Kornelia. Kasia i Martyną siadają do jakiejś innej grupy.
-A one to gdzie-pyta zdziwiona zachowaniem dziewczyn Emilia.
-Olej je-mówię, po czym zaczynam jeść.
Dosiadają się jeszcze do nas Adam i Dezydery, więc przy stole staje sie dosyć wesoło. Mimo, że na początku był w kiepskim humorze, ci dwaj idioci mnie rozwalili. Ich kawały i zachowanie przy stole, doprowadzało do smiechu wszystkich. Nawet tych co nie siedzieli z nami przy stoliku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro