Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 4 - Kłótnia

/X lat kiedyś później/

*Ink*

- Oddaj mi to! - Krzyczałem na Errora, który trzymał mój szkicownik wysoko w górze.

- Śnij karzełku. - uśmiechnął się szyderczo i otworzył portal do Outertale. Wystawił przez niego ręke ze szkicownikiem tak, że znajdowały się one nad przepaścią.

- Error. Nie zrobisz tego. - powiedziałem powoli się denerwując. Czułem, jak ciśmienie we mnie wzrasta.

- A o co zakład.?~ - jego uśmiech się powiększył. Wiedziałem, że się przed tym nie cofnie.

Już miałem coś mówić, jednak Error nawet nie pozwolił otworzyć mi ust, ponieważ zrzucił mój szkicownik na dno klifu i zamknął portal.

Nie wytrzymałem, normalnie wyszedłem z siebie i stanąłem obok. Zrobiłem się cały czerwony ze złości.

- DLACZEGO TAKI JESTEŚ?! - Wykrzyczałem na cały Void.

*Error*

Spojrzałem na tego knypka, który zaczął się na mnie wydzierać.

- CO JA CI TAKIEGO ZROBIŁEM, ŻE TERAZ MI UPRZYKRZASZ ŻYCIE?!  - darł się w niebo głosy. Aż uszy mnie rozbolały.

- Pf, nie twoja sprawa. - rzuciłem od niechcenia.  Nie mam zamiaru mu się tłumaczyć, po prosu.

- JESTEŚ OKROPNY! - Krzyknął tak głośno, że chyba było go słychać w sześciu AU.

Poczułem uraze. Oczywiście, nie chciałem jej ukazywać, a emocje wzięły góre i równieź podniosłem głos.

- I KTO TO MÓWI! - zacząłem na niego warczeć.

- JA NIC CI NIE ZROBIŁEM! STARAŁEM SIĘ BYĆ DLA CIEBIE DOBRY! - miał już łzy w oczach.

- JA NIE ZNIKAŁEM BEZ SŁOWA I NIE NIE POJAWIAŁEM SIĘ PRZEZ PARENAŚCIE GODZIN!

*Narrator*

Kłótnia szkieletów trwała naprawdę długo. 

Ink był bliski płaczu, nie wierzył, że Error mógłby mówić o nim AŻ TAKIE słowa! Rozumiał, że Ruru był i jest porywczy, ale nie że aż tak!
Wogóle nie znał go od tej strony.

Error wydawał się być nie wzruszony tą rozmową. Jednak gdzieś w głębi, bolała go dusza. Jego oczy były delikatnie zaszklone, jednak ten nie płakał, nawet nie był bliski owego płaczu.

- NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyknęli razem w tym samym czasie.

Po chwili oboje zamilkli. Nie wiedzieli, co się właśnie stało.

Po policzkach Inka zaczęły płynąć łzy.

Error stał w miejscu i tylko na niego patrzył.

....Czy tak już będzie zawsze...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro