Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 3 - Dzieciństwo

/X lat przed pierwszym zniszczeniem/

*Narrator*

- Error spójrz! - Ink podbiegł do swojego przyjaciela trzymając rysunek w ręku.

- C-co to...? - spytał Error poprawiając swoje okularki, przyglądając się kartce.

- To my! - wskazał postacie na rysunku - to ty - pokazał czarną postać - a to ja - pokazał białą postać.

Error delikatnie się uśmiechnął.

- Proszę - biały szkielet podał czarnemu szkieletowi kartkę z rysunkiem - To dla ciebie

Error leciutko się zarumienił.

- Dla....mnie...? - delikatnie wziął rysunek - ... D-dzięki.... - delikatnie się uśmiechnął.

Ink dalikatnie zachichotał.

Error czując, że też powinien dać coś swojemu przyjacielowi, wyjął z kieszeni małą laleczke.

- I-ink.... - wspomniany szkielet spojrzał na niego - T-to.... dla ciebie - Ruru dał Kikiemu małą laleczke przypominającą--

- Wow! Dzięki! Teraz zawsze będę o tobie myśleć! - biały szkielecik uśmiechnął się serdecznie z delikatnym rumieńcem.

*Error*

Naprawdę miło z jego strony, że dał mi ten rysunek, bardzo mi się podoba!

Wzamian dałem mu kukiełke którą... sam uszyłem. On ma podobizne mnie, a ja mam podobizne jego.

Schowałem rysunek do kieszeni. W tej samem kieszeni trzymałem laleczkę przypominającą Inka.

- Masz ochote coś porobić?

- T-Ta... - powiedzialem lekko się przy tym zacinając. Nie wiem dlaczego się tak zacinam. Ale cóż, taki już mój urok.

Wstaliśmy. Ink wyjął z kieszeni ogromy ołówek.

- Stój tam gdzie stoisz - powiedział. Chciał już zacząć rysować, ale złapałem go delikatnie w linki.

- M-Mam in-nny po-pomysł - powiedziałem, po czym do niego podszedłem i zabrałem mu ołówek. Zdjąłem jego szalik i zawiązałem mu nim oczy(""), by nic nie widział.

Zobaczymy jak sobie poradzi z tym, co chcę teraz zrobić.

Chwyciłem ołówek i wziąłem się do roboty.

*Ink*

Byłem delikatnie zdezorientowany. Nie wiedziałem, co Error ma zamiar zrobić.

Jedyne co słyszałem, to ołówek jeżdżący po powierzchni na której staliśmy.

Po chwili ten dziwięk ucichł.

- Z-zdejmij sz-szalik - jego głos był troche cichy, dlatego wiedzialem, że jest kawałek dalej od miejsca, w którym stoję.

Delikatnie zsunąłem szalik z oczów("") i zawinąłem go wokół szyji.

Rozejrzałem się i zobaczyłem, że na podłodze są różne linie. Nie wiedzialem, o co tak dokładnie chodzi. Spojrzałem na Errora.

- N-no cho-chodź - powiedział spokojnie.

Chciałem iść prosto przed siebie, przez co nadepnąłem na linię. Error zawarczał, a ja cofnąłem się o krok. Przestał.

Powoli szedłem w jego stronę omijając linie, byłem uważny jak nigdy do tąd. I udało się! Byłem już przy Rurusiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro