rozdział 7
/teraźniejszość/
*Narrator*
Nastał spokój, wrogowie rozeszli się w swoje strony bez słowa, oboje nie mieli siły ani chęci aby dalej dyskutować.
Do obu wróciły wspomnienia, te dobre stare czasy. Chwile radości, ale tak samo i smutku. Oboje o tym myśleli nie zdając sobie strawy, że czas dalej mija. Dla nich, tak jakby czasu nie było, wszystko stanęło w miejscu, tylko oni, poruszali się, między rzeczami, które dawno straciły wartość.
Nie skupiając się na rzeczywistości, szkielety przeteleportowały się do Voidu. Każdy schował się w głębi swojej połowy, aby nie patrzeć na drugiego.
*Ink*
Wyciągnąłem szkicownik, wziąłem ołówek w dłoń i zacząłem stawiać pojedyncze kreski na jednej z wielu kartek szkicownika. Nie zastanawiałem się, co dokładnie rysuję, nie interesowało mnie to zbytnio szczerze mówiąc. Moje myśli krążyły zupełnie gdzieś indziej.
Gdzie dokładnie? Otóż w dalekiej przeszłości, wspomnieniach. Pięknych chwilach spędzonych z...
No właśnie... z NIM.
Życie jest nieprzewidywalne. Jeszcze za tamtych czasów, nigdy nie wyobrażałbym sobie, że będziemy największymi wrogami. A teraz? Wrogowie to mało powiedziane. Walczymy cały czas, o wszystko. Chyba... nie da rady inaczej... .
*Error*
Położyłem się na moim hamaku z linek. Na dziś mam wszystkiego dosyć. Jeszcze te głupie wspomnienia, Ugh. Że też musiały ujawnić się TERAZ, po tylu latach kiedy o nich nie pamiętałem.
Chce je wymazać. Nie chcę pamiętać tych dobrych i przyjemnych dla duszy chwil, spędzonych z tym głupim pędzlem.
Zamknąłem oczy, chcąc pogrążyć się w śnie. Jednak nie mogłem się na tym skupić, ponieważ cały czas, przeszkadzała mi jedna upierdliwa myśl, dotycząca tego tęczowego durnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro