1
Per Roszpunka
-nie mogę uwierzyć!-pisnęłam rozglądając się po peronie a moje włosy ciągnęły się za mną gdziekolwiek bym nie poszła. Usłyszałam huk i się odwróciłam. Spojrzałam w tamtą stronę gdzie obok leżącego na ziemi bruneta stała rudowłosa dziewczyna i siedzący na kiju chłopak który się śmiał. Ubrany w błękitna bluzę i dżinsy. Sama zanim tu dotarłam poznałam wszelkie rodzaje ubrań ludzi tu mieszkających.
-co to jest?-zapytał brunet i podniusł moje włosy. Podeszłam do niego.
-przepraszam za nie.-podalam mu rękę-jestem Roszpunka a to moje włosy.
-twoje włosy? Kobieto ile ty je zapuszczałaś?-zapytał wstając.
-no...całe 11 lat...-powiedziałam trzymając pasmo włosów w dłoniach. Nic ci nie jest?-zapytałam troskliwie chłopaka.
-nie spokojnie. Już straciłem nogę w bitwie ze smokami. Nic mnie nie zabije. Jestem Czkawka Haddock.
-siemka. Jestem Merida. A to Jack- wskazała na chłopaka siedzącego na kiju.
-Jak Frost-podleciał do mnie i wyczarował nad głową śnieg, zaśmiałam się łapiąc płatki śniegu na dłonie i usłyszeliśmy gwizd pociągu.
-musimy wsiadać-powiedzialam podnosząc walizkę. Wsiedliśmy do jednego z przedziałów. Patrzyłam w okno na zmieniające się widoki.
-czy ktoś wie co wogole tam będziemy robić?
-no czarować co nie? W końcu szkoła magi-powiedziałam i upiekłam włosy tak by nie targały się po ziemi. Zadowolona z siebie siadłam po turecku i oglądałam dalej widoki.
Per Królewna Śnieżka
-Okay. To jest śpiąca królewna Aurora a ja jestem Bella. A to Kopciuszek.
-A ja Ariel. Wiesz syrenka i te sprawy. A ty?
-jestem Śnieżka-powiedzialam patrząc na nie uśmiechnięta. Mam przyjaciół krasnoludki.
-ja myszy-powiedział Kopciuszek. Szyją mi sukienki...
-ja zostaję przy książkach. Uwielbiam książki. Zawsze mają ciekawe historie do odpowiedzenia.-powiedziała Bella i usiadła prosto.
-nie moge się doczekać!-Ariel położyła ręce na szybie i z ekscytacją wpatrywała się w mijane przez nas lasy.
Per Aladyn
-Więc co?-Zapytał siedzący na przeciwko mnie-Julek.-Masz magiczny dywan a zamiast sowy masz...małpę?
-Abu.-powiedzialem próbując mu wytłumaczyć że Abu jest niegroźny i nie wiem czemu aż tak dziwię go że mam magiczną lampę.
-a ten dywan lata tak? A dżin dalej siedzi w twojej lampie?
-nie. Dżin jest teraz na statku ze swoją żoną i dziećmi...
-jesteś dziwny Aladynie. Mogę do ciebie mówić Ali?
-możesz. A ty skąd jesteś?
-z krolestwa Korony. No...tam się wychowałem.
-to fajnie.
Per Pocahontaz
Jasmina Mulan i ja siedziały smycz w jednym przedziale.
-ale wiesz. Nie spotkałam jeszcze księcia który mógłby władać moim królestwem.
-ja jestem wojowniczka i nie mam własnego królestwa. Ale za mój kraj oddam życie. A ty Pocahontaz?-spojrzałam na mnie.
-mieszkam w lesie. W rezerwacie dla Indian. Mamy tam wspaniałe życie. Zero wielkich maszyn zatruwających powietrze ani ludzi którzy karczują lasy.
-to musi być życie. I wszyscy się cieszą że tam mieszkacie?
-kiedy moja koleżanka pojechała do miasta ale szybko wróciła i powiedziała że więcej nie wyjedzie.-pokiwaly głowami że zrozumieniem...
Następne rozdziały będą z 1 perspektywy. Tutaj pokazuje tylko kto do jakiej grupy należy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro