Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Per Roszpunka

-nie mogę uwierzyć!-pisnęłam rozglądając się po peronie a moje włosy ciągnęły się za mną gdziekolwiek bym nie poszła. Usłyszałam huk i się odwróciłam. Spojrzałam w tamtą stronę gdzie obok leżącego na ziemi bruneta stała rudowłosa dziewczyna i siedzący na kiju chłopak który się śmiał. Ubrany w błękitna bluzę i dżinsy. Sama zanim tu dotarłam poznałam wszelkie rodzaje ubrań ludzi tu mieszkających.
-co to jest?-zapytał brunet i podniusł moje włosy. Podeszłam do niego.
-przepraszam za nie.-podalam mu rękę-jestem Roszpunka a to moje włosy.
-twoje włosy? Kobieto ile ty je zapuszczałaś?-zapytał wstając.
-no...całe 11 lat...-powiedziałam trzymając pasmo włosów w dłoniach. Nic ci nie jest?-zapytałam troskliwie chłopaka.
-nie spokojnie. Już straciłem nogę w bitwie ze smokami. Nic mnie nie zabije. Jestem Czkawka Haddock.
-siemka. Jestem Merida. A to Jack- wskazała na chłopaka siedzącego na kiju.
-Jak Frost-podleciał do mnie i wyczarował nad głową śnieg, zaśmiałam się łapiąc płatki śniegu na dłonie i usłyszeliśmy gwizd pociągu.
-musimy wsiadać-powiedzialam podnosząc walizkę. Wsiedliśmy do jednego z przedziałów. Patrzyłam w okno na zmieniające się widoki.
-czy ktoś wie co wogole tam będziemy robić?
-no czarować co nie? W końcu szkoła magi-powiedziałam i upiekłam włosy tak by nie targały się po ziemi. Zadowolona z siebie siadłam po turecku i oglądałam dalej widoki.

Per Królewna Śnieżka
-Okay. To jest śpiąca królewna Aurora a ja jestem Bella. A to Kopciuszek.
-A ja Ariel. Wiesz syrenka i te sprawy. A ty?
-jestem Śnieżka-powiedzialam patrząc na nie uśmiechnięta. Mam przyjaciół krasnoludki.
-ja myszy-powiedział Kopciuszek. Szyją mi sukienki...
-ja zostaję przy książkach. Uwielbiam książki. Zawsze mają ciekawe historie do odpowiedzenia.-powiedziała Bella i usiadła prosto.
-nie moge się doczekać!-Ariel położyła ręce na szybie i z ekscytacją wpatrywała się w mijane przez nas lasy.

Per Aladyn
-Więc co?-Zapytał siedzący na przeciwko mnie-Julek.-Masz magiczny dywan a zamiast sowy masz...małpę?
-Abu.-powiedzialem próbując mu wytłumaczyć że Abu jest niegroźny i nie wiem czemu aż tak dziwię go że mam magiczną lampę.
-a ten dywan lata tak? A dżin dalej siedzi w twojej lampie?
-nie. Dżin jest teraz na statku ze swoją żoną i dziećmi...
-jesteś dziwny Aladynie. Mogę do ciebie mówić Ali?
-możesz. A ty skąd jesteś?
-z krolestwa Korony. No...tam się wychowałem.
-to fajnie.

Per Pocahontaz
Jasmina Mulan i ja siedziały smycz w jednym przedziale.
-ale wiesz. Nie spotkałam jeszcze księcia który mógłby władać moim królestwem.
-ja jestem wojowniczka i nie mam własnego królestwa. Ale za mój kraj oddam życie. A ty Pocahontaz?-spojrzałam na mnie.
-mieszkam w lesie. W rezerwacie dla Indian. Mamy tam wspaniałe życie. Zero wielkich maszyn zatruwających powietrze ani ludzi którzy karczują lasy.
-to musi być życie. I wszyscy się cieszą że tam mieszkacie?
-kiedy moja koleżanka pojechała do miasta ale szybko wróciła i powiedziała że więcej nie wyjedzie.-pokiwaly głowami że zrozumieniem...

Następne rozdziały będą z 1 perspektywy. Tutaj pokazuje tylko kto do jakiej grupy należy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro