Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31: Tam gdzie się zaczęło, tam się skończy

,,Nikt nie urodził się złym człowiekiem, tak samo jak nikt nie rodzi się samotny. Stajemy się tacy przez wybory, których dokonujemy, i okoliczności, w jakich przychodzi nam żyć. '' -  Victoria Aveyard ,,Szklany Miecz''

Norny nie były głupie, czego Łowcy pewnie nie wzięli pod uwagę. Siedziały jak to one, przy ognisku. Co jakiś czas któraś wrzucała jakieś nieznane nikomu zioła o czasami nienaturalnej barwie. Dziś ten jeden raz postanowiły wspomóc jednego z czasowników - Darena lub Lokiego.

- Będą niedługo. - powiedziała Norna widząca teraźniejszość.

- Przecież wiemy pomaszczona żabo! - krzyknęła oburzona Norna widząca przeszłość. - Ale Loki już też tu jest.

- Wiem co robić, siostry. - wtrąciła Norna przepowiadająca przyszłość. - Dajcie kulę. Przeżyć może tylko jeden z nich.

Przepowiadająca przyszłość wrzuciła dwie, złote nici do ogniska.

- Ten którego nić zostanie odrzucona dziś poniesie klęskę.

Płomienie przybierały najróżniejsze kolory. Ogień raz rósł, a raz malał. Iskry sypały się wręcz cały czas, od czasu do czasu przypadając liście, ale nie tworząc zagrożenia. W końcu, po kilku minutach za obręb ogniska została odrzucona jedna z nici.

***

Nie było czasu aby się zastanawiać, co należy robić. Gdy postanowiono o losie Łowców, Loki wykorzystał moment i bez zastanawiania się, wskoczył na grzbiet Slajpnira i wybiegł z dziedzińca. Nie zastanawiał się nad niczym. Mógłby się po prawdzie usprawiedliwić, że działa instynktownie. Żelazny Las był, jest i będzie jego domem na zawsze, nawet jeśli zamieszka gdzie indziej. Do domu zawsze można wrócić i przyjmą cię wtedy z otwartymi ramionami. Teraz rozumiał to i także to, że dziś będzie musiał o niego walczyć.

Wiedział o tym i nie wahając się ani trochę wbiegł do ciemnego boru na grzbiecie srebrnobiałego, ośmionogiego wierzchowca. Czuł wybierającą w nim siłę i moc, te samą, którą czuł jeszcze jakiś czas temu na szubienicy.

- Jestem głupi. - powiedział do siebie, mocniej ściskając w pięści srebrzystą grzywę konia.- Wybieram się jak z motyką na słońce. To szaleństwo!

***

Daren i trzej, ocalali Łowcy biegli ile sił w łapach. Zwierzęta i wszystko inne co żyje schodziło im z drogi. Negatywna energia bijąca od nich wręcz niszczyła rośliny i jałowiła ziemię, niszcząc wszystkie miejsca, na których postąpiła łapa jednego z nich.

- Los nam najwyraźniej sprzyja, przyjaciele. - oznajmił czarny wilk. - Już niedługo będziemy władać Dziewięcioma Światami!

Wilki zawyły do księżyca, który przysłoniły gęste korony drzew. Wycie rozniosło się po lesie, odbijając się echem i wracając do nich. Łowcy przybrali ludzkie postacie i weszli do kryjówki Norn, mocą niszcząc Czarną Bramę. Było jednak pusto. Ognisko gasło, obok leżała złota nić oraz kryształowa kula a w niej upragniona przez Łowców aura dzikiej magii. Wszyscy czterej podeszli bliżej, a dowódca wziął kulę w ręce. Zamknął oczy wyczuwając potężną moc.

- Nie! - krzyknął ktoś za nimi.

422 SŁOWA

Jak myślicie czyja nic wypadła z ogniska? Lokiego czy Darena?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro