Rozdział 15: Wycieczka
,, Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn''- Romain Rolland
Loki szybko przywykł do warunków panujących w pałacu. Zwiedził wszystkie korytarze i poznał już chyba każdego strażnika oraz sługę. Wszyscy dziwili się ile ten chłopak miał w sobie energii. Mimo, że miał jej dużo, nie przyłączał się do treningów z przyjaciółmi.
Brunet jednak szybko się nudził, więc głównie przesiadywał w swojej komnacie lub chodził bezcelowe po zamku, nie wiedząc czy pójść do Thora czy Friggi z zażaleniem, że wieje u niego nudą. Nie lubił walki, dlatego sale treningową omijał szerokim łukiem.
💚
Pewnego dnia przechodząc obok sali biesiadnej, na której najczęściej widywał, także nudzących się Łowców, usłyszał z ust jednego z nich coś ciekawego, a za razem niepokojącego.
- Myślicie, że chłopak coś podejrzewa? - zapytał jeden z Łowców.
Drugi palnął go w głowę.
- Durniu! - krzyknął. - Nic nie podejrzewa. Daren wróci pewnego dnia i Odyn będzie mógł nam naskoczyć.
- Cicho, bo jeszcze ktoś usłyszy. Albo strażnicy albo Thor i jego banda albo ten cały syn Laufey'a. - warknął trzeci. - Lepiej, żeby o niczym nikt nie wiedział kretynie.
Odruchowo wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Zielonooki natychmiast się wycofał. Odchodząc usłyszał tylko: ,,Ktoś tam jest!". Spanikował i pierwsze co przyszło mu do głowy, była ucieczka. Mężczyźni najpewniej pobiegli za nim. Pościg trwał by w nieskończoność, gdyby w ostatniej chwili Loki nie wpadłby na Thora i jego przyjaciół.
- Właśnie ciebie szukaliśmy. - rzucił syn Odyna. - Co powiesz na małą wycieczkę?
- Już myślałem, że nigdy nie spytasz. - odparł zdyszany brunet.
Sif jak zwykle posłała mu podejrzliwe spojrzenie, a Loki tradycyjnie uśmiechnął się niewinnie. Pamiętał, że gdy Daren podszedł go podstępem i zostawił na pewną śmierć, Sif tam była. Obawiał się, że mogłaby zadawać zbędne pytania. Nie chciał jej przykładowo wyjawiać, że jest synem króla Lodowych Olbrzymów, których Asgardczycy tak nienawidzą.
💚
Osiodłali konie i pojechali. Loki wolał jeździć bez siodła, co towarzysze Thora uznali za dziwne. Sam blondyn jednak patrzył na to ze zdziwieniem.
- Jak ty możesz jeździć bez siodła. Tak się nie da. - zagadać do bruneta Fandral.
- Najwyraźniej się da. Wychowałem się w lesie, więc przywykłem. - odparł zielonooki.
Zatrzymali się przy jeziorze, ledwie kilka metrów od Żelaznego Lasu. Przywiązali konie do drzewa, aby nie uciekły.
- Kto ostatni w wodzie ten śpi w lesie!- zawołał Fandrall, ruszając w stronę wody.
Thor miał trudniej. Musiał zdjąć z siebie zbroję, ale zrobił to sprawniej niż zazwyczaj. Do wody nie wbiegł tylko Loki. On wołał zostać na brzegu.
- No choć będzie fajnie! - zawołał Thor, ruchem ręki zachęcając go do przyłączenia się.
- Nie, dzięki! - zawołał brunet. - Popilnuje koni!
- Tylko na chwilę! Konie przecież same nie uciekną!
Loki krótką chwilę się zastanawiał, po czym w końcu wstał i dołączył do nich. Nie obchodziło go, że będzie miał mokre ubrania, przywykł. Thor, chłopacy i Sif jednak nie.
💚
Kiedy woda zrobiła się zimna, wszyscy wyszli z niej. Siedzieli na trawie puki słońce nie zaczęło zachodzić. Wtedy dopiero Thor i jego towarzysze zaczęli siodłać konie. Loki jednak od kilku minut uporczywie wpatrywał się w głębię Lasu, który jeszcze do niedawna był jego domem. Miał wrażenie, że widzi tam kogoś, ale ciemność zbyt wiele przysłaniała.
- Loki choć! - usłyszał głos Thora.
Już wstał i odwrócił się, gdy nagle kątem oka dostrzegł ruch. Zwrócił wzrok na to. Z Żelaznego Lasu konno wybiegał jakiś jeździec. Nie było to daleko, więc Loki od razu go rozpoznał.
- Daren.
537 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro