Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


Jak wyglądało życie Violet Verne aż do dnia dzisiejszego?

Violet w wieku trzech lat straciła swoich rodziców, zabitych przez Lorda Voldemorta, który obecnie panuje w Wielkiej Brytanii.

Po śmierci rodziców trafiła pod "opiekę" babci, która już na dzień dobry zadawała jej prace przewyższające możliwości dziecka i karała ją niemal za wszystko.

Violet nigdy nie opuściła ponurego dworu jej babci, ani nie rozmawiała z nikim innym.

Oczywiście widziała w swoim życiu kilka osób, jak chociażby komisje egzaminacyjne które sprawdzały jej poziom nauki, gdyż uczyła się w domu, a nie w Hogwarcie.

Jej babka najchętniej zakazałaby jej się uczyć, lecz komisja wtedy wysłałaby dziewczynkę do Hogwartu, a babcia straciłaby służącą.

Tak więc jej życie przypominało bajkę o Kopciuszku i jak wiemy ta bajka powinna dobrze się skończyć.

-Służba!!-Ten krzyk jak zwykle obudził Violet, która spała w małym pokoiku przy kuchni, na starym materacu, przykryta dziurawym kocem.

Jak zwykle jej babcia budziła ją krzycząc z salonu i dając jej około 10 minut na nakrycie w jadalni i podanie śniadania. W trakcie śniadania dziewczyna mogła napić się wody i zjeść kromkę wczorajszego chleba.

Violet szybko wstała, ubrała strój pokojówki, przeczesała włosy starym grzebieniem i biegiem ruszyła do kuchni, nie chcąc oberwać laską babci.

W kuchni przygotowała śniadanie jak dla królowej i po położeniu ostatniego dania na tacy, ruszyła do jadalni.

Czekała 5 minut na przyjście swojej babci, lecz ta nie nadchodziła. Było to bardzo dziwne, gdyż Eleonora Verne nigdy się nie spóźniała i wręcz przychodziła za szybko.

Violet niechętnie ruszyła w stronę salonu i po wejściu stanęła w miejscu, patrząc na swoje buty i czekając na pozwolenia na odezwanie się.

Po kilku minutach niepewnie podniosła wzrok i spojrzała na Eleonorę Verne, która leżała na dywanie, a z jej ust leciała krew.

-Pani?!-Zawołała przerażona dziewczyna, podbiegając do babci i lekko ją szturchając, lecz ta nie ruszyła się.

-Mgiełko!-Zawołała przerażona Violet.

Po chwili w pokoju pojawiła się skrzatka, ubrana w białą poszewkę na poduszkę, na której twarzy widniało przerażenie.

-Panienka nie może wzywać Mgiełki, Pani zakazała i Mgiełka będzie musiała powiedzieć-Płakała skrzatka, bijąc się żelazkiem.

W tym domu była skrzatka, co pewnie zdziwi niektórych. Mgiełka zajmowała się sprzątaniem domu, co musiała robić ręcznie i co zajmowała jej większość dnia, przez co ponury dwór zawsze lśnił.

-Mgiełko-Wyszeptała Violet, wskazując na swoją babcie.

Skrzatka krzyknęła, po czym chwyciła swoją Panią za ramię i deportowała się z nią.

*I co ja mam teraz robić?-Myślała przerażona Violet, nadal stojąc w salonie. Zwykle babcia na dzień dobry zarzucała ją obowiązkami.

Violet postanowiła robić to co dzień wcześniej i ruszyła do kuchni, aby zjeść śniadanie i później zabrać się za ręczne pranie.

Po kilku godzinach dziewczyna uporała się z ostatnią garsonką babci i gdy powiesiła ją w suszarni, usłyszała dzwonek do drzwi.

Dziewczyna biegiem ruszyła w ich kierunku, po czym tuż przed nimi zatrzymała się, unormowała oddech i otworzyła je.

Zapewne zapytacie dlaczego nigdy nie uciekła, skoro drzwi zawsze były otwarte?

Być może bała się nieznanego świata, lub gniewu babci, lecz powód zna tylko ona.

Za drzwiami stał wysoki brunet z lekką nadwagą, ubrany w garnitur i podobnie ubrany goblin.

-My do właścicielki domu-Powiedział mężczyzna, patrząc na Violet z pogardą.

-Pani została zabrana do szpitala-Odpowiedziała posłusznie Violet.

-Ona również? myślałem że tylko pani Eleonora trafiła do Świętego Munga-Odpowiedział zdziwiony mężczyzna.

 -Mówię właśnie o pani Eleonorze-Odpowiedziała zdziwiona Violet.

-Chodzi nam o właścicielkę domu, pannę Violet Verne-Odpowiedział mężczyzna, patrząc na nią, jak na najgłupszą istotę na świecie.

-To ja jestem Violet Verne, ale właścicielką jest Pani Eleonora Verne-Odpowiedziała zdziwiona dziewczyna, zapraszając mężczyzn do salonu i proponując aby usiedli, a sama stała blisko drzwi.

-Pani jest Violet Verne?-Zapytał zdziwiony mężczyzna, patrząc na strój Violet, a jego towarzysz nadal milczał.

Violet wyłącznie skinęła głową.

-Pozwoli pani, abyśmy to sprawdzili?-Zapytał goblin i podał jej formularz i pióro.

Violet dokładnie przeczytała formularz, po czym podpisała go, a on zaświecił się na niebiesko.

-Miło panią w końcu poznać, Pani Verne-Powiedział goblin, a mężczyzna uśmiechnął się sztucznie do niej.

-Jesteśmy tutaj, aby poinformować panią o śmierci babki, oraz przekazać informację o spadku-Powiedział mężczyzna, udając że mu przykro z powodu śmierci Eleonory Verne.

-Czy życzy sobie pani, abyśmy przeszli do części spadkowej?-Zapytał goblin, na co Violet skinęła głową i niepewnie usiadła na krześle obok drzwi.

-Otrzymuje pani cały majątek swej babki, gdyż nie zostawiła ona testamentu. Czyli do pani majątku zostanie dodane 700 galeonów i 8 knutów oraz prawie 3000 funtów-Powiedział goblin.

-A co z domem i resztą majątku?-Zapytała zdziwiona dziewczyna. Jej babka od zawsze żyła w luksusie i nie żałowała na nic pieniędzy.

-Dom należy przecież do pani, a pani babka za pani zgodą korzystała z pani krypty-Powiedział zdziwiony mężczyzna, na co goblin zaczął szukać czegoś w teczce.

-Ja mam kryptę?! Dom jest mój?!-Krzyknęła zdziwiona Violet.

Po godzinie Violet wyjaśniła całą sprawę z goblinem i dziwnym mężczyzną.

Jej babka od śmierci rodziców Violet, okradała ją i ukrywała ją przed światem, aby nikt nie powiedział jej prawdy. Dom został zakupiony również za pieniądze Violet.

-Podła jędza!-Krzyknęła dziewczyna, po czym zalała się łzami.

-Czy bank Gringotta może jeszcze w czymś pani pomóc?-Zapytał goblin, gdy adwokat Eleonory już poszedł, zostawiając samego goblina.

-Chcę sprzedać ten dom i zacząć życie od nowa-Powiedziała dziewczyna, na co goblin podsunął jej kolejne formularze.

Violet po  kilkunastu minutach była już spakowana, choć nikt równie bogaty nie zabierałby tych rozwalających się rzeczy, zabrała swoją różdżkę z pokoju babci i udała się z goblinem w stronę czarnej limuzyny, nie zerkając nawet na dom, w którym spędziła okropne dzieciństwo.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro