Umrę razem z tobą
Kira La Fee biegła znów spóźniona na lekcje walki.
~ Zawsze się na nie spóźniasz - zaśmiał się Darius w jej myślach.
~ Nienawidze tych zajęć - warknęła zasapana.
~ Wiem, maleńka, ale ćwiczyłaś to wczoraj. Poradzisz sobie - powiedział i zalał ją ciepłem i pewnością siebie.
~ Tylko ty we mnie wierzysz - zaśmiała się wychodząc na plac treningowy.
~ Bo znam się na ludziach.
- Znów spóźniona... - westchnęła niezadowolona profesor Anna Besse.
- Przepraszam - spuściła skruszona głowę.
- Bierz miecz. Walczysz z Miriamem Sargos. - oznajmiła, a dziewczynę brzuch zakuł ze stresu. Spojrzała na blondyna uśmiechajacego się kpiąco. Mała białowłosa nie była dla niego żadną przeciwniczką. Zakręcił młynka w powietrzu czekając aż stanie na przeciwko.
- Dam ci fory - powiedział lekceważąco. Fiołkowe oczy zabłysły irytacją.
- Zbytek łaski - rzekła chłodno stając w pozycji bojowej. Blondyn zaśmiał się i zmierzył ją uważnym wzrokiem dziewczynę. Czarny skórzany kostium opinał jej ponętne ciało. Chętnie zobaczyłby te ciało pod sobą jednak cnotka nie pozwala do siebie się zbliżyć nikomu. Jeszcze zobaczymy...
Kira zaatakowała podstawowym pchnięciem, a potem całą serią. Niestety chłopak bez problemu odparował wszystkie. Gdy znudziła mu się taka zabawa sam zaczął szarżować. Dziewczyna zaczeła się cofać z trudem blokując uderzenia. Poczuła ból kiedy miecz musnął jej policzek. Szkarłatną wstęgą krew spłnęła po jej policzku.
~ Kira, co się dzieje? - usłyszała głos swego smoka. Martwił się.
~ Nic - odpowiedziała odskakując by uniknać kolejnej rany.
~ Czuje twój ból. Jesteś ranna. Przylecę po ciebie.
~ Nie! To niebezpieczne. Zraniłam się na ćwiczeniach. Mam dobrego przeciwnika - wijaśniła i syknęła, gdy miecz zachaczył o jej udo. Upadła na kolano co od razu wykorzystał Miriam przewracając ją na ziemie i siadając na niej okrakiem. Dziśpierwszy raz walczyła z osobnikiem nie swojej płci i ewidentnie jej się to niepodobało. Serce tłukło jej w piersi jak oszalałe.
~ Jestem taka słaba - wyrwało się w myślach gdy chłopak ją unieruchomił.
~ Kira, masz mnie. Pomogę ci tylko złącz się ze mną umysłem - szepnął ciepło. Dziewczyna ufając mu bezgranicznie zrobiła co kazał. Darius przejął kontrolę nad jej ciałem. Zapłoneła w nim wściekłość, gdy zobaczył co się stało. Była ranna i przyciskana przez jakiegoś skurwysyna do ziemi. Zaczął się wymachiwać rękami więc przeciwnik nachylił się by je dociążyć przez co zyskał większą swobode dla nóg. Kopnął go w przyrodzenie i zwalił z siebie te parszywe cielsko. Złapał miecz i wymierzył w jego odsłoniętą szyje. Dopiero w tym momencie wycofał się i oddał dziewczynie władze nad swoim ciałem.
- Wygrałam - oznajmiła chłodno, ale tak naprawdę skakała z radości w sobie.
~ Zwyciężyłeś! Dziękuje! Pierwszy raz nie przegrałam dzięki tobie! Nawet nie wiedziałam, że możemy tak zrobić.
~ Możemy. Jesteś moim jeźdźcem. Więź między nami jest silniejsza niż sądzisz.
Wtym czasie upokorzony młodzieniec wstał wkurzony. Jak mogło go pokonać takie chuchro. Już on jej pokarze kto tu jest lepszy. Odszedł, a dziewczynę obskoczyły dziewczyny.
- Gratuluje, Kira!
- Brawo!
- Jak ci się to udało?
- to chyba przez adrenaline... - skłamała dziewczyna. Nie lubi jak przypisuje się jej nie jej zasługi.
~ To była też twoja zasługa
~ Nie jestem tak silna jak ty, Dariusie. Jesteś potężnym smokiem, a ja słabą czarodziejką.
~ Wcale nie, Kiro, jesteś moim życiem. Jedynym sensem istnienia.
Dziewczyna zaśmiała się idąc do zamku.
~ Nie mówisz tego na serio
~ To prawda, Kiro, w chwili gdy twoje serce przestanie bić, moje przestanie bić razem z twoim.
Czarodziejka przystanęła. To nie może być prawda?!
Skręciła w stronę lasu. Zaczęła biec. To nie może być prawda. Jest zbyt słaba by odpowiadać za jego życie. Używając magi spłynęła do groty i stanęła oko w oko z wielkim czerwonym smokiem.
- To prawda? Czemu mi nie powiedziałeś?! Nie uważasz, że to ważna informacja?! - krzyczała, a po jej policzkach ciekły łzy. Smok spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami.
~ Kiedy się cię znalazłem byłaś zbyt młoda, by obarczać cię taką wiedzą.... w dodatku to nic nie zmienia.
- Jak to nic?! - krzyknęła. Darius otarł ogonem jej policzki i przybliżył pysk do jej twarzy.
~ Jeśli zginiesz, zginę razem z tobą, jednak nigdy nie pozwolę ci umrzeć. Będę cię bronił. Oddam za ciebie życie. Dopóki żyje, będziesz bezpieczna - na to wyznanie piersią Kiry wstrząsnął szloch. Przytuliła się mocno do czerwonych łusek.
- Kocham cię, Dariusie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro