Już przy tobie
Dziewczyna nawet po 12 godzinach snu czuła smak jego ust. To musiał być jej przeznaczony. Nie bała się go, ani zmiany, którą wprowadzi do jej życia. Czuła jedynie rozczarowanie gdy obudziła się, a go nie było. Była wyleczona i gdyby nie podarte skrawki sukni pomyślałaby, że to był sen. Szybko opowiedziała, o wszystkim swojemu smokowi. Była nim deczko zawiedziona choć nie chciała.
~ Czemu nic nie zrobiłeś wtedy?
~ Zrobiłem co w mojej mocy. Sprowadziłem do ciebie twojego przeznaczonego. - powiedział ciepło Darius. Od razu się ożywiła.
~ Znasz go?! Gdzie jest? Jak się nazywa?!
~ Nie wiem, maleńka, wysłałem informacje w noc czując jego obecność.
~ Czemu mnie zostawił?
~ Kira, jesteś jego sercem i duszą. Nie porzuci cię. Nigdy.
Dziewczyna czuła, że ma rację, ale nie mogła zagłuszyć uczucia straty. Gdy trzymał ją w ramionach czuła się spełniona. To było jej miejsce, a teraz... czuła się jakby jej część odeszła razem z nim. To było takie głupie. Zbiegła po schodach i już miała wyjśc z domu, gdy usłyszała głos ojca.
- Kiro.
- Tak, ojcze?
- Widziałaś wczoraj Miriama Sargosa?
Zesztywniała.
- Na zajęciach.
- Ktoś go napadł wieczorem. Najwięksi uzdrowiciele mają problem, by go poskładać.
- To straszne - szepnęła.
- Dowiem się kto mu to zrobił. Będzie lepszym mężem
Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Byłam szczęśliwa, że będę z przeznaczonym, ale.... ktoś brutalnie napadł na chłopaka i on stwierdził, że będzie dobrym mężem. Mógłby być agresywny i niebezpieczny.... w ogóle nie pomyślał, że mógłby ją skrzywdzić. W tym momencie zdała sobie sprawe z tego, że ojciec jej nie kocha. Kompletnie go nieinteresuje. Ból ścisnął jej serce. Poczuła się strasznie samotna. Wtem poczuła w okół siebie silne męskie ramiona. Zadrżała i obróciła się. Nikogo nie było. Ale wiedziała. To był on. Musiał być gdzieś blisko. Niesłuchając ojca wybiegła z domu. Rozglądała się uważnie. Zauważyła niewielki ruch w rogu posesji graniczącej z lasem. Biegła jak szalona, a jej serce wyrywało się do niego. Mijała drzewa idąc jego śladem, aż wbiegła na polane. Rozejrzała się ponownie. Nie widziała żadnego ruchu, żadnej nadłamanej gałązki, żadnego odcisku stopy. Nic.
~ Jezu, zgubiłam go! - powiedziała smokowi załamana.
~ Niezgubiłaś...
Wtedy poczuła na szyi gorący oddech. Nogi od razu jej zmiękły, więc mężczyzna objął ją i przycisnął do piersi. Po czym szepnął jej do ucha.
- Jestem przy tobie, maleńka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro