Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jesteś moja


Rankiem w dziewczynę wstąpiła nowa energie. Ubrała się skórzaną przylegającą sukienkę i radośnie zbiegła na śniadanie. Ojciec popatrzył na nią niezadowolony i skomentował jej entuzjazm cichym chrząknięciem.
- I z czego się tak cieszysz?
- Poprostu cieszę się nadchodzącym dniem, ojcze - uśmiechnęła się majàc nadzieje, że odwzajemni gest. Jednak on tylko się skrzywił i znów patrząc w gazete powiedział.
- Nie masz powodu do radości. W każdy kolejny dzień udowadniasz, że nie jesteś moją córką swoją słabością.
Dziewczynie serce się ścisnęło w piersi.
- Ależ ojcze.... wiesz, że się staram...
- Staram i staram jednak efektów nie widać. Powinnaś być lepsza od tego całego motłochu... jedyną moją nadzieją jest to, że może uda mi się dobrze cię wydać za mąż. - dziewczyna na tę słowa zakrztusiła się mlekiem.
- Za mąż?!
- Tak. Rozważam rodzinę Sargos
- Miriama?
- W rzeczy samej. Jest najlepszym wojownikiem  - odparł.
- Ale ja go nie kocham...
Popatrzył na nią twardo.
- To pokochasz. Idź na lekcję bo się spóźnisz.
~ Dariusie... - zachlipała.
~ Wiem, maleńka, ale nie martw się. Będzie dobrze. Obiecuje
Dziewczyna otarła łzy i ruszyła do szkoły. Dziś miała na szczęście lekcje magi więc dzień zapowiadał się w miare spokojnie. O wiele przewyższała rówieśników pod tym względem, ale nie wyrywała się przed szereg. Gdy rzucała wysoko poziomowe zaklęcia czuła na sobie czyjś wzrok. Miriam patrzył na jej sukienke, ale i umiejętności z podziwem. Coraz bardziej jej pragnął. I będzie ją miał jako jej przyszły mąż. Będzie idealną potulną żoną. Piękna i idealna do spełniania erotycznych fantazji, a poza tym na tyle słaba, że nie będzie wstanie mu się przeciwstawić. Może w magii go przewyższała.... ale umiał zastraszać, a złamanie takiej dziewczyny jest prostsze niż złamanie gałązki. Już dziś chciał ją posiąść i tak się stanie.
Zajęcia skończyły się popołudni, ale dziewczyna została cwiczyć dłużej. Stale rozwijała się w tej dziedzinie i potrafiła już walczyć za pomocą ognistych kul i piorunów. Gdy nastał wieczór dziewczyna była wycieńczona. Rzucanie tak potężnych odbiło się na bardzo na niej. Miała problem by się nie chwiać i nie przewrócić idąc do domu.
~ Wszystko w porządku, Kira? Czuje twoje wycieńczenie - powiedział Darius w jej umyśle.
~ Przeciążenie magiczne. Nie jestem w stanie z tobą rozmawiać w ten sposób, ledwo idę. Zmierzam prosto do domu. Nie martw się - wypaliła szybko i zerwała połączenie czując pulsujący ból głowy. Przesadziła dziś, ale po odpowiedniej dawce snu będzie jak nowonarodzona. Toczyła się ledwo po tej długiej drodze, gdy nagle ktoś ją pociągnął w ciemną uliczkę i przycisnął do ściany. Pisnęła cicho i ujrzała niebieskie oczy Miriama.
- Puść mnie - powiedziała próbując się wyrwać, ale nawet gdyby była w pełni sił nie dałaby rady sobie z nim.
- Będziesz moją żoną więc bądź grzeczna i obciągnij mi, a potem cię wezmę - warknął. Całe jej ciało owładnęło przerażenie. Zaczeła mocniej się wyrywać, ale to nic nie dało.
- Tak też może być. Walcz ze mną, kotku, dalej, to mnie kręci - powiedział z nienawiścią i zaczął szarpać jej ubrania. Czuła bezsilność i obrzydzenie. Poza tym była dziewicą i bała się tego co jej zrobi. Przez chwile zebrała wystarczająco energi, by połączyć się ze smokiem, ale zdążyła mu przekazać tylko swój strach i połączenie padło. Darius chciał je podtrzymać, ale przez korzystanie z magi umysł dziewczyny zaczął odpływać. Dziewczyna była naga. W pełni pobudzony chłopak znaczył jej mleczną skórę ciemnymi sińcami. Nagle ciało Miriama znikło, a ona osunęła się na ziemie. Była zbyt słaba, by zrobić cokolwiek. Patrząc spod na wpół przymkniętych powiek widziała tylko chodnik. Do jej uszu dochodził odgłos szarpaniny i dwa męskie włosy.
- Wypieprzaj stąd koleś! Ona jest moja!
- Nigdy jej nieskrzywdzisz. Zaraz ci pokże prawdziwy ból
Słyszała skowyt Miriama. Jego jęki i krzyki. Trwały dobrych pare minut.
- To było nic w porównaniu do tego co zrobiłeś Kirze - warknął obcy. Po chwili ujrzała jego buty przed sobą. Kucnął i odgarnął czule kosmyk z jej czoła. Zadrżała od jego dotyku. Wziął ją na ręcę opiekuńczo przytulając do piersi. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach.
- Wszystko w porządku? - szepnął.
- Tak - wychrypiała z zamkniętymi oczami. Nie mogła ich otwarzyć. Zaraz zaśnie.
- On już cię nieskrzywdzi.
- Dziękuję
- A teraz mała zabiorę cię do domu
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? Ja cię nie znam - powiedziała cicho.
- Znasz mnie - odparł zmysłowo. Kira poczuła gorąc na policzkach.
- Nie chce by ktoś mnie zobaczył
- Spokojnie. Zadbam o to.
Na przemian przysypiała i budziła się w jego ramionach, aż poczuła, że kładzieją na łóżku i przykrywa kołdrą.
- Dziękuję... za wszystko - szepnęła wycieńczona.
- Odpocznij, ale pamiętaj - urwał i musnął jej wargi w przelotnym pocałunku. - jesteś moja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro