Jesteś moja
Rankiem w dziewczynę wstąpiła nowa energie. Ubrała się skórzaną przylegającą sukienkę i radośnie zbiegła na śniadanie. Ojciec popatrzył na nią niezadowolony i skomentował jej entuzjazm cichym chrząknięciem.
- I z czego się tak cieszysz?
- Poprostu cieszę się nadchodzącym dniem, ojcze - uśmiechnęła się majàc nadzieje, że odwzajemni gest. Jednak on tylko się skrzywił i znów patrząc w gazete powiedział.
- Nie masz powodu do radości. W każdy kolejny dzień udowadniasz, że nie jesteś moją córką swoją słabością.
Dziewczynie serce się ścisnęło w piersi.
- Ależ ojcze.... wiesz, że się staram...
- Staram i staram jednak efektów nie widać. Powinnaś być lepsza od tego całego motłochu... jedyną moją nadzieją jest to, że może uda mi się dobrze cię wydać za mąż. - dziewczyna na tę słowa zakrztusiła się mlekiem.
- Za mąż?!
- Tak. Rozważam rodzinę Sargos
- Miriama?
- W rzeczy samej. Jest najlepszym wojownikiem - odparł.
- Ale ja go nie kocham...
Popatrzył na nią twardo.
- To pokochasz. Idź na lekcję bo się spóźnisz.
~ Dariusie... - zachlipała.
~ Wiem, maleńka, ale nie martw się. Będzie dobrze. Obiecuje
Dziewczyna otarła łzy i ruszyła do szkoły. Dziś miała na szczęście lekcje magi więc dzień zapowiadał się w miare spokojnie. O wiele przewyższała rówieśników pod tym względem, ale nie wyrywała się przed szereg. Gdy rzucała wysoko poziomowe zaklęcia czuła na sobie czyjś wzrok. Miriam patrzył na jej sukienke, ale i umiejętności z podziwem. Coraz bardziej jej pragnął. I będzie ją miał jako jej przyszły mąż. Będzie idealną potulną żoną. Piękna i idealna do spełniania erotycznych fantazji, a poza tym na tyle słaba, że nie będzie wstanie mu się przeciwstawić. Może w magii go przewyższała.... ale umiał zastraszać, a złamanie takiej dziewczyny jest prostsze niż złamanie gałązki. Już dziś chciał ją posiąść i tak się stanie.
Zajęcia skończyły się popołudni, ale dziewczyna została cwiczyć dłużej. Stale rozwijała się w tej dziedzinie i potrafiła już walczyć za pomocą ognistych kul i piorunów. Gdy nastał wieczór dziewczyna była wycieńczona. Rzucanie tak potężnych odbiło się na bardzo na niej. Miała problem by się nie chwiać i nie przewrócić idąc do domu.
~ Wszystko w porządku, Kira? Czuje twoje wycieńczenie - powiedział Darius w jej umyśle.
~ Przeciążenie magiczne. Nie jestem w stanie z tobą rozmawiać w ten sposób, ledwo idę. Zmierzam prosto do domu. Nie martw się - wypaliła szybko i zerwała połączenie czując pulsujący ból głowy. Przesadziła dziś, ale po odpowiedniej dawce snu będzie jak nowonarodzona. Toczyła się ledwo po tej długiej drodze, gdy nagle ktoś ją pociągnął w ciemną uliczkę i przycisnął do ściany. Pisnęła cicho i ujrzała niebieskie oczy Miriama.
- Puść mnie - powiedziała próbując się wyrwać, ale nawet gdyby była w pełni sił nie dałaby rady sobie z nim.
- Będziesz moją żoną więc bądź grzeczna i obciągnij mi, a potem cię wezmę - warknął. Całe jej ciało owładnęło przerażenie. Zaczeła mocniej się wyrywać, ale to nic nie dało.
- Tak też może być. Walcz ze mną, kotku, dalej, to mnie kręci - powiedział z nienawiścią i zaczął szarpać jej ubrania. Czuła bezsilność i obrzydzenie. Poza tym była dziewicą i bała się tego co jej zrobi. Przez chwile zebrała wystarczająco energi, by połączyć się ze smokiem, ale zdążyła mu przekazać tylko swój strach i połączenie padło. Darius chciał je podtrzymać, ale przez korzystanie z magi umysł dziewczyny zaczął odpływać. Dziewczyna była naga. W pełni pobudzony chłopak znaczył jej mleczną skórę ciemnymi sińcami. Nagle ciało Miriama znikło, a ona osunęła się na ziemie. Była zbyt słaba, by zrobić cokolwiek. Patrząc spod na wpół przymkniętych powiek widziała tylko chodnik. Do jej uszu dochodził odgłos szarpaniny i dwa męskie włosy.
- Wypieprzaj stąd koleś! Ona jest moja!
- Nigdy jej nieskrzywdzisz. Zaraz ci pokże prawdziwy ból
Słyszała skowyt Miriama. Jego jęki i krzyki. Trwały dobrych pare minut.
- To było nic w porównaniu do tego co zrobiłeś Kirze - warknął obcy. Po chwili ujrzała jego buty przed sobą. Kucnął i odgarnął czule kosmyk z jej czoła. Zadrżała od jego dotyku. Wziął ją na ręcę opiekuńczo przytulając do piersi. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach.
- Wszystko w porządku? - szepnął.
- Tak - wychrypiała z zamkniętymi oczami. Nie mogła ich otwarzyć. Zaraz zaśnie.
- On już cię nieskrzywdzi.
- Dziękuję
- A teraz mała zabiorę cię do domu
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? Ja cię nie znam - powiedziała cicho.
- Znasz mnie - odparł zmysłowo. Kira poczuła gorąc na policzkach.
- Nie chce by ktoś mnie zobaczył
- Spokojnie. Zadbam o to.
Na przemian przysypiała i budziła się w jego ramionach, aż poczuła, że kładzieją na łóżku i przykrywa kołdrą.
- Dziękuję... za wszystko - szepnęła wycieńczona.
- Odpocznij, ale pamiętaj - urwał i musnął jej wargi w przelotnym pocałunku. - jesteś moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro