Ciasto czekoladowe vs Darius
Darius był wściekły i zrozpaczony. Była ranna i nie mógł jej znaleźć.
- O nie, maleńka, tak nie będzie - warknął i zebrał całą swoją mentalną moc.
~ Kira, wrócisz do mnie - włożył w to zdanie subtelny mentalny rozkaz. Dziewczyna była przerażona gdy go poczuła. Żeby poczuć się silniejszą, złapała dłońmi gałąź zwisającą nad głową.
~ Nie wrócę. Nie mogę. Dariusie, żyj własnym życiem. Możesz się nim cieszyć z Lawendą.
~ Nie wygrasz w tej potyczce, maleńka - Ostrzegł tonem całkowicie pozbawionym emocji.
~ A dlaczego to ma być potyczka? Musisz zaakceptować moją decyzję. Nie muszę być z tobą
~ Wrócisz do mnie, Kiro - w poleceniu kryła się żelazna siła. Tym razem zastosował mocniejszy nacisk.
Przycisnęła ręce do głowy.
~ Przestań! Nie możesz mnie zmuszać.
~ Oczywiście, że mogę
Słowa jeszcze rozlegały się echem w jego głowie, kiedy pojął, że to prawda. Mógł z łatwoscią ją do siebie sprowadzić, nagiąć jej wolę do swojej.
Czy zawsze taki był? Musiał zmuszać do czegoś jedyną osobę, na której mu zależało. Westchnął i zaczął iść ledwo wyczuwalnym mentalnym śladem.
~ Maleńka, tak bardzo nie chcesz mnie widzieć? - Kirze serce zmiękło słysząc ten czuły szept. Miałaby jakieś szanse, gdyby był zły... zmuszał ją... ale nie kiedy był taki słodki i kochany.
~ Dariusie, widziałam ciebie i Lawende... bardziej do siebie pasujecie - szepnęła z bólem. Usłyszała szelest i trzaskanie gałęzi z prawej. To on. Wiedziała. Po chwili z pomiedzy drzew wyszedł mężczyzna o czerwono krwistych włosach i płonących zielonych oczach. Białowłosa cała zesztywniała i spuściła wzrok. Darius podszedł, ujął jej podbrudek i podniósł by spojrzała mu w oczy.
- Kiro, skarbie, kocham cię i tamta dziewczyna mnie nie interesuję. Ani troche. Jesteś ty i tylko. Pragnę tylko ciebie w swoim życiu. Rozumiesz?
Dziewczyna z trudem kiwnęła głową.
- Dobrze. A teraz, mała, pokaż to - popchnął ją lekko by oparła się o drzewo i delikatnie pogłaskał jej brzuch. Rana była paskudna. Gdyby nie zaklęcie to już by nie żyła. Zaklął gdy zdał sobie z tego sprawę. Darius wyciągnął nóż i naciął sobie środek dłoni aż popłyneła krew.
- Co robisz! - wystraszyła się
- Spokojnie, Kiro, mówiłem ci, że smokołaki słyną z uzdrawiania - szepnął i położył zakrwawioną dłoń na jej ranie. Poczuła tam dziwne ciepło. Po chwili odsunął rękę od jej już zdrowego brzucha.
- To niesamowite - sapnęła.
Facet uśmiechnął się uroczo i zgarnął ją swe ramiona.
- Martwiłem się o ciebie
- Wiem. Przepraszam... następnym razem najpierw z tobą porozmawiam - powiedziała cicho, a ten ją pocałował w czubek głowy.
- Najważniejsze, że nic ci nie jest. A teraz chodźmy.
Spletli razem dłonie i ruszyli.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Pomyślałem, że może poszlibysmy na tańce - zaproponował a serce dziewczyny fikneło koziołka.
- Zapraszasz mnie na randkę?
- Tak, w końcu jestem twoim narzeczonym
- ale wiesz... mam zasady. Nie całuje się na pierwszej randce - zażartowała. Darius zaśmiał się i przyciągnął ją bliżej.
- Nie oprzesz mi się - powiedział zmysłowo.
Kira spojrzała na niego z powątpieniem choć na jej twarzy błąkał się złośliwy uśmiech.
- Oparłam się ciastku z podwójną czekoladą więc czemu nie tobie?
- Zapewniam cię że moje pocałunki są lepsze od jakiegoś ciastka - szepnął jej do ucha lekko przygryzając jego płatek.
- Zobaczymy - mruknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro