9
Aislyn drżała od pieszczotliwych pocałunków męża, którymi znaczył jej usta i duszę. A kiedy dłonie Wulfgara błądzili po okrytym w aksamit ciele żony, był on coraz bardziej niecierpliwy. Pragnął zerwać odzienie ze swej połowicy i legnąć z nią jak najszybciej w łożu. Był cudownie upojony jej zapachem, jej smakiem i dotykiem, od którego nabrzmiała mu męskość, prosząca o uwolnienie z okowy. Niewiasta ośmielona zachowaniem małżonka, powiodła opuszką palca po bliźnie, którą muskała, po czym jej dłonie zjechały coraz niżej, poczynając sobie coraz zuchwalej. Żar pożądania przetaczał się przez małżonków, a ich oddechy mieszały się ze sobą, kiedy Wuflgar rozwiązał wstążki od sukni swej pani i zsunął ją z jej ramion. Materiał opadał z cichym szelestem, aż dziewka zadrżała.
- Nie lękaj się, Pani, będę delikatny. - Spojrzał w roziskrzone zielone oczy oblubienicy.
- Boję się jedynie bólu - spuściła głowę, gdyż twarz oblała się rumieńcem.
- Widziałaś mnie, cherie, a ja ciebie - Wulfgar wymruczał i zaczął rozwiązywać tasiemki od cienkiego giezła małżonki. - Nie ma miejsca na wstyd między nami. Od teraz jesteśmy ze sobą związani na dobre i złe. Pragnę cię, najdroższa.
- Panie...
Niewiasta nie miała sposobności na wypowiedzenie ani słowa więcej, gdyż usta jej męża przywarły do jej w namiętnym pocałunku. Kiedy oblubienica stanęła przed swym małżonkiem naga, a jej długie kasztanowe pukle spłynęły jej aż do pasa. Została poderwał do góry i ułożona na posłaniu. Włosy rozsypały się wokół ślicznej twarzy Aislyn, która patrzyła rozszerzonymi oczami na poczynania swego męża. Wulfgar szybko pozbył się odzienia i stanął przed obliczem swej małżonki jak go Pan Bóg stworzył.
- Nie brzydzisz się mnie, cherie? Moje blizny nie napawają cię wstrętem?
- Dobry Boże, jakże mogliście, Panie, tak pomyśleć. Nie jesteś mi wstrętny, mężu. - Na dowód tego, Aislyn wyciągnęła rękę do rycerza.
- Aislyn - Wulfgar wypowiedział imię niewiasty miękkim głosem, a słowo zabrzmiało niczym słodka pieszczota.
Mężczyzna wyciągnął swoje muskularne i pokryte bliznami ciało obok swej oblubienicy. Miał zamiar skosztować jasnej i aksamitnej skóry Aislyn. Dotknął palcami ciemnych i jakże jedwabistych kosmyków niewiasty, po czym przesunął dłoń na nagie ramie i zjechał na mleczne piersi z różowymi sutkami. Niewiasta wstrzymała oddech na poczynania męża, ale jednocześnie pragnęła jeszcze więcej pieszczoty. Spojrzała zawstydzona w szare oczy męża i dostrzegła w nich pożądanie oraz zachwyt.
- Jesteś piękna - wychrypiał Wulfgar.
- Ty także, Panie - odpowiedziała nieśmiało.
- Jesteś, Milady, dla mnie zbyt łaskawa. Na dworze króla nie brakuje urodziwych mężczyzn, jednak ja się do nich nie zaliczam - odparł z goryczą, gdyż wiedział, że ze swoimi ostrymi rysami twarzy oraz blizną i potężną sylwetką budził raczej strach niż pożądanie. Jeżeli nie żałował grosza to i chętna dziewka się znalazła, ale to Sedric miał powodzenia u niewiast. A on chciał żony, która nie będzie się go bała i nie będzie uciekała, kiedy stanie przed nią nagi. I takiej, która będzie chętnie dzielić z nim łoże.
- Wulfgarze, mimo iż poślubiłam cię wbrew mej woli, nie mogę kłamać. Żadna twa blizna - przejechał delikatnie palcem po zaróżowionej szramie na policzku - nie jest szkaradna ani odpychająca. A ty, Panie, nie jesteś niemiły dla oka. - Spłonęła rumieńcem iście szkarłatnym na swoje zuchwałe słowa.
- Zatem, trafił mi się iście prawdziwy skarb. - Norman zaśmiał się uradowany swym wyborem.
- A jakiż to, mój mężu, jeśli można wiedzieć?
- Och, Aislyn - mruknął Wulf- ty nim jesteś.
Więcej nie padło żadne słowo. W komnacie panował już lekki półmrok, kiedy usta Wulfgara pieściły piersi żony, a jego dłonie badały jej kobiecość. Aislyn nie wiedział, co też ma czynić, więc nie broniła się, tylko poddawała się uczuciu, które zawładnęło nią bez reszty. Nie sądziła, że zbliżenie mężczyzny i kobiety będzie tak przebiegało. Była oczarowana delikatnością męża, a kiedy Norman umościł się miedzy udami swej małżonki, dostrzegł jej zamglone spojrzenie.
- Wejdę w ciebie powoli, najdroższa. Nie chcę cię wziąć niczym pies sukę.
- Wulfgarze - jęk wydobył się z ust dziewki, kiedy słodkie oraz niespełnione pragnienie pulsowało w jej ciele.
- Cherie - wychrypiał Wulfgar i pocałował swą oblubienicę.
Rosły rycerz powoli zaczął wsuwać się w słodkie oraz miękkie wnętrze niewiasty. A kiedy jedwab utulił jego nabrzmiałą męskość, poczuł dreszcze na ciele. Trzymał swą chuć na uwięzi, gdyż nie chciał być brutalem. Ale kiedy okazało się, że jego kwiatuszek był nietknięty, oszalała z namiętności. Wbił się płynnym ruchem do końca, na co dziewka krzyknęła z bólu, kiedy przedarł się przez jej dziewictwo. Wulfgar dał czas swej pani, po czym zaczął rytmicznie poruszać swymi biodrami, słysząc ciche westchnienia, kiedy brał ją raz za razem. Ogień przeszył jego ciało i poczuł jakby uderzył w niego piorun. Wlał swe nasienie w słodkie ciało połowicy, po czym zroszony potem opadł obok niej na posłanie.
- Aisly - przemówił drżącym głosem - przepraszam, najdroższa. Bardzo bolało?
- Trochę - przyznała cicho, gdyż była zawstydzona.
- Następnym razem zakosztujesz przyjemności, moja słodka. Za pierwszym razem niewiasta ma tylko ból.
- Czy... czy to znaczy, że będzie inaczej? Nie będzie boleć?- Zapytała, kiedy Wulfgar okrywał ich skórami.
- Nie będzie, to ci mogę przyobiecać. Będzie ino rozkosz.
Po tych słowach oboje wtuleni w siebie, zapadli w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro