Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Aislyn z zadowoleniem przywarła do szerokiej mężowskiej piersi. Radowała się, a jej serce biło tak głośno z przejęcia, iż bała się, że Wulf też go usłyszy. Jednak Norman zdawał się nie czuć zdenerwowania swej połowicy. Przyciskał ją mocno do siebie i syć swe zmysły jej zapachem. W ciąż nie odkrył skąd ten różany zapach jej włosów. 

Kiedy tylko dotarli na zamkowi dziedziniec, Wulfgar zsadził Aislyn z Diablo, po czym sam stanął obok swej małżonki. Jednym szybkim ruchem podniósł w ramionach Aislyn i pognał z nią do ich komnaty. Kopniakiem wysadził  drzwi i wszedł do środka.

- A teraz, Pani, powiesz mi, dlaczego byłaś z Goweinem - postawił ją i ułożył swe dłonie na ramionach żony.

- Musiałam udać się do wsi. A któż by mnie lepiej ochronił, jak nie jeden z twoich najlepszych rycerzy ? - odparła słodko.

- Nie igraj ze mną, moja słodka. - Zrzucił jej z ramiona opończę i pogładził po policzku, pochylając się ku niej.

- Czy chcesz mi coś powiedzieć, drogi mężu?

- Pragnę cię - wyszeptał między pocałunkami na jej szyi.

- Tym razem też mnie zbijesz? - Wulf zesztywniał.

- Nie. Żałuję mego postępku, ale nie rób ze mnie nigdy więcej głupca.

- Zmusiłeś mnie do tego, drogi mężu.

- Cherie - Wulfgar rozdział swą połowice z sukni i giezła, po czym sam stanął przed swą małżonką jak go stwórca stworzył.

- Miłujesz mnie, Wulfgarze? - Aislyn popatrzyła w szare oczy męża, które skrzyły się dziwnym blaskiem.

- Jakże miałbym cię nie miłować, najdroższa? Jesteś kawałkiem mej duszy, mego serca i mego życia. Kocham cię nad życie, od pierwszej chwili kiedym cię ujrzał. - Oczy niewiasty zrobiły się wielkie z zaskoczenia.

- Od pierwszej chwili? - Zapytała osłupiała, po czym Wulf ułożył swą małżonkę na łożu.

- Tak, kochanie. Urzekła mnie twa uroda - wyznał szczerze,a dłońmi pieścił piersi żony. - Byłem gotów skrócić o głowę Sedrica, za spozieranie na ciebie. Mało brakowało, a bym to zrobił.

- Doprawdy? - Zapytała zachwycona Aislyn. Nie wierzyła, że jej mąż był aż taki zazdrosny.

- Tak, cherie. A, czy ty mnie wciąż miłujesz? - Zapytam z uściskiem w sercu, gdyż lękał się.

- Tak, miłuję cię od dawna. Wulfgarze, nie chciałam, broniłam się, ale me serce stracone na wieki. Oddałam ci je, mimo żeś, Panie, okazał się brutalem - Aislyn spuściła oczy, lekko się rumieniąc.

- Na rany Chrystusa, nie taki miałem zamiar, ale ... - Wulfgar pociągnął swą żonę na swoje nagie i już pobudzone ciało - wyzwalasz we mnie chęć mordu na innych mężczyznach. Chciałem nawet ubić króla.

- Ryszarda? 

- Tak i całą jego świtę, która pożerała twe powabne kształty, najdroższa. Miłuję cię z całego serca, ukochana. Lecz miej się na baczności.

 - Dlaczegóż to, najdroższy? - Zapytała na wpółprzytomna od mężowskich pieszczot.

- Jesteś tylko moja, należysz do mnie i nie będzie innego mężczyzny prócz mnie. Każdy kto spróbuje tego co moje, zapłaci głową, cherie. - Aislyn zachichotała cichutko na taką deklarację mężnego rycerza.

- Toż to się nie godzi. Nie mogę zabronić innym patrzenia na siebie - rzekła przekornie. Radowała się z zaborczości męża.

- Ale ja mogę - warknął i jednym płynnym ruchem umieścił pod sobą żonę.

Wulfgar ukrócił ich dysputę namiętnym pocałunkiem, a potem przez długie godziny kochał się ze swą małżonką w ich łożu. Wciąż było mu mało Aislyn. Nie mógł się nią nasycić, była tylko jego. A świadomość, że miłowała go tak jak on ją, rozpierała mu pierś dumą i miłością, przed której tak się wzbraniał. Był tylko rycerze i panem na zamku, a o teraz jego serce należało już nie tylko do niego, ale do jego ukochanej. 

Patrzył na śpiącą w jego ramionach niewiastę i całował jej włosy oraz gładził nagie ramię. Skórę miała niczym jedwab i biała jak mleko. Trącił kciukiem brodawkę i usłyszał cichutki jęk. Uśmiechnął się pod nosem, bo ten jęk przeszedł mu po kręgosłupie, aż dotarł do jego męskości, która nabrzmiała i czekała aż zatopi ją w rozkosznym i jedwabistym ciele połowicy. Niespiesznie ułożył śpiącą Aislyn na plecach i podziwiał jej krągłe piersi. Zdumiało go, że były teraz jeszcze bardziej pełniejsze i bardziej kuszące.

- Czyś mężu jeszcze  się nie zmęczył - wymruczała Aislyn.

- Nie mogę się nasyć twoim rozkosznym ciałem i pełniejszymi piersiami. - Te słowa sprawiły, że niewiasta chciała podzielić się z mężem radosną nowiną.

- Muszę ci wyjawić pewną tajemnicę, tylko nie każ mnie, mężu, za milczenie. 

- Czyś chora, kochanie? - Wulfgar z bijącym mocniej sercem pociągnął Aislyn do góry i usadził na swych umięśnionych udach. 

- Nie - pokręciła głowa i objęła udami jego biodra - chociaż czasem czuję się, jakbym była.

- Cherie, nie lękaj się, nie uczynię nic w czym mógłbym ci uchybić. 

Niewiasta pogłaskała pieszczotliwie bliznę na twarzy Wulfgara, uśmiechnęła się promiennie, aż zaparło mu dech w piersi i wyszeptała, patrząc wprost w jego szare oczy:

- Jestem przy nadziei, ukochany - dla wzmocnienia swych słów, przyłożyła jego dużą dłoń do swego jeszcze płaskiego brzucha.

- Aislyn - Wulf powiedział zduszonym głosem - czyś pewna kochanie? - Tak bardzo chciał mieć syna.

- Tak, męczą mnie mdłości i mam lekko obrzmiałe piersi. Me miesięczne krwawienie ustało.

- Dobry Boże - nabrał powietrza i wrzasnął na cały głos - będę miał syna!

Krzyk pana był słyszalny w całym zamku. Służba radowała się wielce, gdyż kochali swą panią, a i nowy potomek był w drodze.

- Zdaje mi się, żeś bardzo zadowolony, mężu.

- A jakżeby miałoby być inaczej. Kocham cię, mój aniele - mruknął jej w usta, a następnie udowodnił jak bardzo, czcząc jej ciało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro