25
Aislyn z zadowoleniem przywarła do szerokiej mężowskiej piersi. Radowała się, a jej serce biło tak głośno z przejęcia, iż bała się, że Wulf też go usłyszy. Jednak Norman zdawał się nie czuć zdenerwowania swej połowicy. Przyciskał ją mocno do siebie i syć swe zmysły jej zapachem. W ciąż nie odkrył skąd ten różany zapach jej włosów.
Kiedy tylko dotarli na zamkowi dziedziniec, Wulfgar zsadził Aislyn z Diablo, po czym sam stanął obok swej małżonki. Jednym szybkim ruchem podniósł w ramionach Aislyn i pognał z nią do ich komnaty. Kopniakiem wysadził drzwi i wszedł do środka.
- A teraz, Pani, powiesz mi, dlaczego byłaś z Goweinem - postawił ją i ułożył swe dłonie na ramionach żony.
- Musiałam udać się do wsi. A któż by mnie lepiej ochronił, jak nie jeden z twoich najlepszych rycerzy ? - odparła słodko.
- Nie igraj ze mną, moja słodka. - Zrzucił jej z ramiona opończę i pogładził po policzku, pochylając się ku niej.
- Czy chcesz mi coś powiedzieć, drogi mężu?
- Pragnę cię - wyszeptał między pocałunkami na jej szyi.
- Tym razem też mnie zbijesz? - Wulf zesztywniał.
- Nie. Żałuję mego postępku, ale nie rób ze mnie nigdy więcej głupca.
- Zmusiłeś mnie do tego, drogi mężu.
- Cherie - Wulfgar rozdział swą połowice z sukni i giezła, po czym sam stanął przed swą małżonką jak go stwórca stworzył.
- Miłujesz mnie, Wulfgarze? - Aislyn popatrzyła w szare oczy męża, które skrzyły się dziwnym blaskiem.
- Jakże miałbym cię nie miłować, najdroższa? Jesteś kawałkiem mej duszy, mego serca i mego życia. Kocham cię nad życie, od pierwszej chwili kiedym cię ujrzał. - Oczy niewiasty zrobiły się wielkie z zaskoczenia.
- Od pierwszej chwili? - Zapytała osłupiała, po czym Wulf ułożył swą małżonkę na łożu.
- Tak, kochanie. Urzekła mnie twa uroda - wyznał szczerze,a dłońmi pieścił piersi żony. - Byłem gotów skrócić o głowę Sedrica, za spozieranie na ciebie. Mało brakowało, a bym to zrobił.
- Doprawdy? - Zapytała zachwycona Aislyn. Nie wierzyła, że jej mąż był aż taki zazdrosny.
- Tak, cherie. A, czy ty mnie wciąż miłujesz? - Zapytam z uściskiem w sercu, gdyż lękał się.
- Tak, miłuję cię od dawna. Wulfgarze, nie chciałam, broniłam się, ale me serce stracone na wieki. Oddałam ci je, mimo żeś, Panie, okazał się brutalem - Aislyn spuściła oczy, lekko się rumieniąc.
- Na rany Chrystusa, nie taki miałem zamiar, ale ... - Wulfgar pociągnął swą żonę na swoje nagie i już pobudzone ciało - wyzwalasz we mnie chęć mordu na innych mężczyznach. Chciałem nawet ubić króla.
- Ryszarda?
- Tak i całą jego świtę, która pożerała twe powabne kształty, najdroższa. Miłuję cię z całego serca, ukochana. Lecz miej się na baczności.
- Dlaczegóż to, najdroższy? - Zapytała na wpółprzytomna od mężowskich pieszczot.
- Jesteś tylko moja, należysz do mnie i nie będzie innego mężczyzny prócz mnie. Każdy kto spróbuje tego co moje, zapłaci głową, cherie. - Aislyn zachichotała cichutko na taką deklarację mężnego rycerza.
- Toż to się nie godzi. Nie mogę zabronić innym patrzenia na siebie - rzekła przekornie. Radowała się z zaborczości męża.
- Ale ja mogę - warknął i jednym płynnym ruchem umieścił pod sobą żonę.
Wulfgar ukrócił ich dysputę namiętnym pocałunkiem, a potem przez długie godziny kochał się ze swą małżonką w ich łożu. Wciąż było mu mało Aislyn. Nie mógł się nią nasycić, była tylko jego. A świadomość, że miłowała go tak jak on ją, rozpierała mu pierś dumą i miłością, przed której tak się wzbraniał. Był tylko rycerze i panem na zamku, a o teraz jego serce należało już nie tylko do niego, ale do jego ukochanej.
Patrzył na śpiącą w jego ramionach niewiastę i całował jej włosy oraz gładził nagie ramię. Skórę miała niczym jedwab i biała jak mleko. Trącił kciukiem brodawkę i usłyszał cichutki jęk. Uśmiechnął się pod nosem, bo ten jęk przeszedł mu po kręgosłupie, aż dotarł do jego męskości, która nabrzmiała i czekała aż zatopi ją w rozkosznym i jedwabistym ciele połowicy. Niespiesznie ułożył śpiącą Aislyn na plecach i podziwiał jej krągłe piersi. Zdumiało go, że były teraz jeszcze bardziej pełniejsze i bardziej kuszące.
- Czyś mężu jeszcze się nie zmęczył - wymruczała Aislyn.
- Nie mogę się nasyć twoim rozkosznym ciałem i pełniejszymi piersiami. - Te słowa sprawiły, że niewiasta chciała podzielić się z mężem radosną nowiną.
- Muszę ci wyjawić pewną tajemnicę, tylko nie każ mnie, mężu, za milczenie.
- Czyś chora, kochanie? - Wulfgar z bijącym mocniej sercem pociągnął Aislyn do góry i usadził na swych umięśnionych udach.
- Nie - pokręciła głowa i objęła udami jego biodra - chociaż czasem czuję się, jakbym była.
- Cherie, nie lękaj się, nie uczynię nic w czym mógłbym ci uchybić.
Niewiasta pogłaskała pieszczotliwie bliznę na twarzy Wulfgara, uśmiechnęła się promiennie, aż zaparło mu dech w piersi i wyszeptała, patrząc wprost w jego szare oczy:
- Jestem przy nadziei, ukochany - dla wzmocnienia swych słów, przyłożyła jego dużą dłoń do swego jeszcze płaskiego brzucha.
- Aislyn - Wulf powiedział zduszonym głosem - czyś pewna kochanie? - Tak bardzo chciał mieć syna.
- Tak, męczą mnie mdłości i mam lekko obrzmiałe piersi. Me miesięczne krwawienie ustało.
- Dobry Boże - nabrał powietrza i wrzasnął na cały głos - będę miał syna!
Krzyk pana był słyszalny w całym zamku. Służba radowała się wielce, gdyż kochali swą panią, a i nowy potomek był w drodze.
- Zdaje mi się, żeś bardzo zadowolony, mężu.
- A jakżeby miałoby być inaczej. Kocham cię, mój aniele - mruknął jej w usta, a następnie udowodnił jak bardzo, czcząc jej ciało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro