1
- Pani, szybciej. Inaczej spotka nas los twych rodziców - sługa jej ojca, ponaglał niewiastę. - Nie ujdziemy z życiem.
Aislyn wraz z wiernym sługą uciekała wąskim, ciemnym i wilgotnym korytarzem, który był znany tylko nielicznym osobom na zamku. Modliła się w duchu, żeby wydostać się poza mury. Prędzej sczeźnie niźli zostanie żoną Alarica. Ten pies, przybył na ucztę wydaną z okazji jej dwudziestych urodziny. I śmiał oświadczyć, że on, Lady Aislyn zostanie jego żoną, albo wszyscy zginą. Pan na Keswick odmówił i został zaatakowany przez zbrojnych jej kuzyna. Wyrżnięto wszystkich, a jej samej ledwo udało się ujść z życiem. Rana na nodze broczyła i coraz bardziej na nią utykała, jednak nie poddawał się i szła dalej.
- Dewon, pamiętasz dokąd prowadzą te korytarze?
- Tak, Pani - sługa ruszył przodem, a za nim w ciemności podążała niewiasta.
Kiedy byli już u wyjścia, sługa zatrzymał się i nasłuchiwał. Panując cisza, dała im nadzieję. Oboje pchnęli mocno drzwi i chłodny powiew zimowego wiatru wdarł się do środka. Aislyn ostrożnie przeszła pod murem i skryła się wśród wielkich głazów. Tuż za nią skrył się sługa.
- Lady, musimy stąd uciekać.
- Wiem, ale muszę opatrzyć ranę.
Dziewka oderwała pas giezła i przewiązała ranę na udzie. Zacisnęła usta, żeby nie krzyknąć i podniosła się z wielkim trudem. Wiedziała, że niedługo nadejdą mrozy, a oni zbiegli w tym co mieli na sobie. Jednak dziewka wolała śmierć niż życie u boki Alarica. Mordercy jej rodziny.
Upewniwszy się, że są bezpieczni, ruszyli brzegiem rzeki pod osłona nocy. Musieli zdobyć konie, inaczej zostaną wytropieni niczym z łowna zwierzyna, a do jutrzni nie zostało dużo czas. Przedzierali się przez zarośla, kiedy tuż za nimi rozległ się tętent koni. Dziewka zadrżała, zakasała spódnice i rzuciła się do ucieczki wraz z Dewonem. Jednak nie uszli daleko, kiedy kilku zbrojnych otoczyło ich kołem.
Dowódca straży Alarica zeskoczył z konia i ruszył ku niewieście, natomiast inny przyłożył miecz do szyi Dewona. Obleśny uśmiech napastnika zdradzał jego zamiary. Aislyn sięgnęła do sztyletu schowanego w fałdach sukni. Będzie walczyć do ostatniego tchnienia.
- Teraz się zabawimy, suko.
- Poślę cię do diabła - wysyczała.
- Spróbuj, Pani, może ci się poszczęści - zarechotał i w dwóch krokach dopadł niewiastę.Zanim dziewka zdążyła wyciągnąć ostrzę, rzucił ją na ziemie i przygniótł śmierdzącym cielskiem.
- Puszczaj, ty kupo łajna! - Krzyk rozniósł się po lesie.
Grupa zbrojnych przemierzając las, usłyszała kobiecy krzyk. Wulfgar spiął swego wierzchowca i ruszył galopem wśród drzew, a za nim jego drużyna. Wyciągnął miecz z pochwy, kiedy powietrze ponownie przeciął dziki krzyk Dostrzegł kilku konnych przed sobą i jak się zdało nieźle się zabawiali.
Napastnik szarpnął za materie, aż ta pękła z trzaskiem, ukazując biel piersi. Dziewka uwolniła jedną rękę i rozorała paznokciami twarz złoczyńcy.
- Ty dziwko! - Wrzasnął i uniósł ponownie rękę, żeby pokazać tej sekutnicy, gdzie jej miejsce. Została uderzona z całej siły, aż poczuła krew w ustach. W głowie jej szumiało, jednak z całych sił próbowała się uwolnić.
Wulfgar dostrzegł niewiastę leżącą na zmarzniętej ziemi. Wbił ostrogi w boki konia i natarł na przeciwnika. Jednym płynnych ruchem przeszył ostrzem wroga. Reszta jego ludzi zajęła się pozostałą trójką. Zeskoczył z Diablo i pochylił się nad niewiastą, która leżała nieprzytomna, a jej naga pierś lśniła w świetle księżyca.
*******************************************
Mamy następną damę i rycerza ze średniowiecza. Jednak historia będzie wolno pisana. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro