Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

mieszkanie

ostrzeżenia: spoilery do trzeciego sezonu Friends, po prostu pomińcie ten dialog.

James nie potrafił się wybronić, gdy Edwin zasypał go lawiną pytań, skupiających się wokół: Dlaczego nie zabrałeś mnie do Słowenii? Bez protestów, jedynie z krótkim wahaniem, zgodził się wziąć malarza na następny pogrzeb. Co prawda Valarie chowali pod Waszyngtonem, ale liczył się fakt, że Edwin pozna całą rodzinę Jamesa.

Rodzina Jamesa go rozczarowała. Duża, wielokulturowa, ale mieszcząca się w granicach normy. Nikt nie próbował go złożyć w ofierze, nad czym akurat nie ubolewał (może trochę), ale też nikt nie próbował go zwerbować do sekty. Chyba że uznali, że James go werbuje. Co jeśli James naprawdę go werbuje? Zaśmiał się na tę myśl.

Jedyne zaskoczenie stanowił Marcus Nobilian. Z jakiegoś powodu – nie pamiętał jakiego, ale kojarzył, że to całkiem logiczny powód – wyobrażał go sobie jako pomarszczonego staruszka. Tymczasem wujek Marcus wyglądał bezwiekowo, na oko między dwadzieścia a pięćdziesiąt, i przypominał W. mimo kompletnie innego typu urody. Edwin nie wiedział, czy atrakcyjność to cecha rodzinna, ale nie wątpił w pokrewieństwo Nobilianów.

Właściwie czuł się całkiem swobodnie wśród Złotych Ludzi. Jedynie, gdy Devirowie zniknęli mu z pola widzenia, trochę spanikował. Jadł ciasto czekoladowe, rozmawiał z plastykiem, zerkał na Jamesa, tańczącego z Glorią, generalnie nic się nie działo. Nagle stanęła przed nim gastronomiczka i już chciał kłamać, że on tylko pilnuje tego talerza, gdy bez wstępu zaczęła zachwalać słodzony daktylami wypiek. Kiedy pierwszy szok minął, zauważył, że Jamesa nie ma. Poszedłby go szukać, ale trochę bał się, że przypadkiem znajdzie miejsce kultu. Dlatego został z nauczycielami, a kilka minut później James wrócił w towarzystwie rodziców i nie wyglądali już, jakby mieli się nawzajem pozabijać. Jeszcze nie wiedział, co to dla niego oznacza, więc przyjął rodzinne pojednanie z ulgą.

Pokłócili się dzień po śmierci Nejca. Wszyscy próbowali wrócić do zwykłego życia, więc James i Edwin sprzedawali frytki podczas obiadu, a Kaeden i Xanthia mieli zaraz lecieć do Waszyngtonu. Jak przystało na dobrych rodziców, najpierw przyszli się pożegnać.

Po wejściu do zatłoczonej stołówki Kaden stanął na jednym z krzeseł, przyciągając uwagę części uczniów, i rozejrzał się, żeby namierzyć syna. Zbyt zajęty nakładaniem frytek James tego nie zauważył. Edwin tylko nalewał keczup, więc zauważył i zdusił śmiech, widząc ojca swojego chłopaka w pozycji surykatki.

Państwo Devir sprawnie przepchnęli się przez tłum, zlekceważyli kolejkę i stanęli po drugiej stronie stołu, który pełnił funkcję stoiska. Kaeden bezceremonialnie wrzucił sobie frytkę do ust.

– Trzydzieści centów – poinformował James.

Rozbawiony Kaeden uniósł brwi.

– Pięćdziesiąt procent od sprzedaży, bo kupiłeś je za moje pieniądze.

– Kupiłem je za pieniądze, które zarobiłem z Edwinem. Trzydzieści centów.

– Stworzyliśmy potwora – Kaeden zwrócił się do Xanthii.

– Ty stworzyłeś – poprawiła męża.

By przypomnieć, że wciąż tu stoi, James powiedział:

– Czekam.

– Może jakaś zniżka po znajomości? Jakby nie patrzeć, jestem twoim ojcem.

– Ojca nie można być pewnym – rzucił Edwin.

– Robiłem testy. – Nie miał ochoty tłumaczyć dlaczego, bo w całą historię był zamieszany ich wybitnie utalentowany teleporter, któremu James zabił rybki, więc wyszłoby niezręcznie.

Morderca rybek postanowił udawać, że obchodzą go jakieś ideały i powiedział:

– Co nie zmienia faktu, że nepotyzm jest niemoralny.

Kaeden zmrużył oczy.

– W takim razie, Edwin, mam dla ciebie prezent, bo nie jesteś moim synem i nie próbujesz mnie oskubać. – Rzucił malarzowi klucze z doczepioną karteczką. Na karteczce wcześniej zapisał adres Mieszkania. – Wszystkiego najlepszego z okazji powrotu do szkoły i nie martw się rachunkami. – Zwrócił się do Jamesa: – Przytulasz się na do widzenia czy udajesz lodowiec?

– Przytul Edwina.

Kaeden zacisnął szczękę w taki sam sposób, w jaki robił to jego syn.

– Dam ci ojcowską radę, James. Ogarnij się, bo nawet nie zauważysz, kiedy będziesz płakał na moim pogrzebie.

– Nie płakałbym na twoim pogrzebie...

Kaeden tylko uśmiechnął się ponuro, a zanim odszedł, rzucił:

– Ja na twoim tak.

W ciężkiej ciszy James włożył ręce do kieszeni i wyciągnął na wierzch kciuki.

– Chciałem powiedzieć, że nie płaczę przy ludziach.

W odpowiedzi Xanthia ominęła stół i bez ostrzeżenia zamknęła syna w uścisku. To samo zrobiła z Edwinem, ale zamiast pożegnania, wyszeptała malarzowi do ucha:

– Nie pozwól mu się zadręczyć.

◊◊◊

Ollie siedział w przytulnej herbaciarni z byłą dziewczyną na kolanach, ręką na udzie przyjaciela i z zakochaną w nim od lat przyjaciółką po drugiej stronie stolika. Co prawda Edwin nie mógł zobaczyć tej ręki przez szybę, stojąc po drugiej stronie ulicy, ale mógł się założyć, że Ollie położył ją na nodze chłopaka, z którym sypiał, jeszcze zanim Edwina z nim zerwał.

Wbijał palące spojrzenie w bok głowy byłego, jednocześnie niczego nie bojąc się tak jak konfrontacji. Nie tyle przerażała go wizja ponownej rozmowy z Olliem, choć czuł żółć w gardle na samą myśl o niej, ile reakcja Jamesa, który próbował otworzyć drzwi na klatkę schodową.

Nagle była dziewczyna Olliego podniosła głowę z jego ramienia i złapała spojrzenie Edwina. Powiedziała coś, wskazała podbródkiem na malarza. Ollie odwrócił się w stronę okna i uderzenie serca później spuścił wzrok.

Tego dnia Edwin zrozumiał, że role uległy zmianie. Już nie był tym, który się boi, ale tym, który wzbudza strach.

Odwrócił się do Wymonda i schowanej w połach jego kurki Glorii. Czekali, aż James wróci ze zwiadu. Postanowili wreszcie sprawdzić adres, który Kaeden dał Edwinowi razem z kluczami, ale numer klatki mógł być jednocześnie trójką, dziewiątką i ósemką, więc sprawdzali wszystkie. Problem w tym, że przy trójce narobili za dużo hałasu na schodach, więc tym razem wszedł tylko James.

Obserwowanie pary wywoływało w Edwinie pewien dyskomfort, który automatycznie przekuł w rozbawienie i ledwo hamował uśmiech. Dwa dni wcześniej Gloria wpadła do pokoju malarza, gdy James jeszcze siedział na lekcjach, powtarzając:

– Edwin, Edwin, Edwin.

– Gloria, Glor–

– Pamiętasz, jak oglądaliśmy powtórki trzeciego sezonu Przyjaciół i był ten odcinek z trzeciego sezonu...

– Trzeci jeszcze się nie skończył.

– Ale są już powtórki... Czyli oglądaliśmy bez ciebie. W każdym razie był ten odcinek, gdzie Ross mówi Rachel, że chce, żeby się przebrała za księżniczkę Leię...

– A później widzi swoją matkę w stroju Lei zamiast Rachel.

– Zrobiliśmy to wczoraj.

– Wyobrażaliście sobie swoje matki podczas seksu?

– Coraz bardziej przypominasz mi Chandlera.

– Ty Monicę. Dlaczego mi o tym mówisz, a nie Jamesowie?

– Przez to parcie na dziecko seks źle mu się kojarzy.

– Ok, ale Wymond jest moim kumplem i nie wiem, czy powinienem...

– A ja twoją przyjaciółką. Nie udawaj moralności, Edwin.

Tak więc Gloria opowiedziała mu wszystko ze szczegółami i czuł, że wie zbyt dużo o Wymondzie, i miał nadzieję, że Wymond nie wie, że on wie. Niemniej zaufanie Glorii mu schlebiało.

James wyszedł przed blok z małym uśmiechem na ustach.

– Klucz pasuje.

Podekscytowani weszli na obskurną klatkę schodową. James zaprowadził ich na trzecie piętro pod drzwi bez numerka, które może przez paranoję, może odruchowo zamknął na klucz. Poczekali, aż otworzy, a wtedy uderzył w nich zapach stęchlizny. Wnętrze zajmowały zniszczone meble z lat siedemdziesiątych i kartonowe pudełka, ale najbardziej rzucał się w oczy wielki napis na ścianie BĘDĘ OJCEM. Kiedy Edwin podszedł bliżej, zauważył pod spodem datę: 3.05.1978 i inicjały: K.D., jednak owy napis nie był jedynym. Białą ścianę pokrywały wspomnienia i wyznania z różnych lat, należące do różnych osób. Najczęściej powtarzały się inicjały: K.D., N.M., X.S. – które prawdopodobnie później przeszło w: X.D.– oraz Y.V. i D.D., przy czym Y.V. było najmniej, a na końcu zastąpiło je Y.M., stąd wniosek, że panna Y. wyszła za Nejca.

James Devir dotknął opuszkami palców brudnej ściany i odwrócił się do najbliższego kartonu. Zawartość stanowiły puszki, butelki, uschnięte kwiaty i wykonane polaroidem zdjęcie. Na fotografii rozpoznał swoich rodziców w dziwnych fryzurach, pulchnego Nejca z żoną i teleportera, któremu zamordował rybki. Edwin zerknął mu przez ramię i zapytał:

– Ten gruby to Nejc?

– Edwin! – krzyknęła na niego Gloria z drugiego końca pokoju.

Mimo to James potwierdził. Dopiero teraz mógł naprawdę zobaczyć różnicę między Nejcem sprzed miesiąca a tym, którego pamiętał z dzieciństwa. Wolał nie komentować zmiany.

Kartony różniły się zawartością, ale pokazywały, że Nejc jeszcze długo po opuszczeniu Gold Mount przez całą piątkę, przychodził tu zamykać wspomnienia. W pudełku najbliżej wejścia znaleźli rzeczy jego żony i zmarłego syna. Gdy tylko zorientowali się, co zawiera, zamknęli je i odstawili pod ścianę.

Gloria znalazła miotłę oraz ścierki, więc sprzątali w płaszczach i kurtkach przy otwartym oknie, dopóki słońce nie zniknęło za dachami otaczających blok budynków. Malarz wyciągnął spod szafki marker i napisał na ścianie to, co chciał, żeby widniało na nagrobku Nejca. James, tak żeby Edwin nie widział, odpalił świeczki pirokinezą. Usiedli na zakurzonej kanapie i skuleni w wychłodzonym mieszkaniu obserwowali tańczące płomienie. Później James wziął Edwina za rękę, poprowadził na środek pokoju i objął. Tańczyli bez muzyki pod sennymi spojrzeniami Wymonda i Glorii. Głowa Edwina na ramieniu Jamesa, ramiona Jamesa owinięte wokół kruchego ciała Edwina.

Zanim malarz zamknął oczy, przeszło mu przez myśl, że to jedno z tych wspomnień, które chce zachować w pamięci na zawsze.

mówimy: pa, pa nejcowi i olliemu. (kiedyś szybciej go wprowadzę, ale póki co jestem w trakcie poprawiania drugiego rozdziału). minęło zdecydowanie zbyt dużo czasu od ostatniej publikacji, więc błagając o przebaczenie, powiem, że mam ponad 1,4k słów następnego rozdziału (z czego połowa miała być w tym, ale zmieniłam zdanie) i 800 kolejnego. nie licząc tych dwóch, do końca zostało jakieś *wchodzi w konwersację z samą sobą na messengerze* ⅚ + prolog. w wakacje panikowałam, że skończę to przed 2021, ale patrzę na datę i wiem, że nie mam o co się martwić.

15.11.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro