Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX

Zamek od środka, podobnie jak i od zewnątrz był bardzo staroświecki. Nie wiem czego się spodziewałam po widzianej wcześniej okolicy. Mimo to uważałam, że jest to przyjemne i klimatyczne miejsce zachęcające do odwiedzin.
Strażnik przeprowadził nas przez korytarz oświetlony tradycyjnymi świecami i zaprowadził do sali tronowej. Od spotkania z Królem Vincentem dzieliły nas ogromne stalowe drzwi z zauważalną rdzą przy zamku. Strażnik złapał za klamkę i pociągnął do siebie, bez naciskania jej. W pewnym momencie oślepił mnie blask lśniącej podłogi i kolumn umiejscowionych przy tronie przybranym różnorodnymi połyskującymi ozdobami. Siedział na nim starszy człowiek z idealnie przystrzyżonym siwym zarostem i równie białymi gęstymi włosami, na których spoczywała mieniąca się złotem i drogocennymi kamieniami korona.
Mężczyzna wstał, dumnie się wyprostował, następnie szybkim i sprawnym krokiem zaczął iść w naszą stronę z ciepłym uśmiechem. Nim zdążył do nas podejść jego uśmiech zmienił się w minę wyrażającą nadzieję. Po chwili to wrażenie minęło, jednak cały czas wydawał się zakłopotany i zagubiony.
Barry i ja lekko się ukłoniliśmy.

- Proszę, nie kłaniajcie mi się. - od razu uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, powoli nabierające odcień jasnego turkusu - Absolem wspominał, że przyjdziecie. Pani musi być tą słynną Alicją Kingsleigh, prawda?

Ze względu na jego wysoki wzrost musiałam unieść głowę jeszcze wyżej. Widziałam jak przygląda mi się z coraz większym zainteresowaniem, jednak próbowałam nie dać po sobie poznać, że to dostrzegłam.
Mimo starszego wieku jego postawa była bardzo młodzieńcza. Był wyprostowany, dumnie unosił głowę, a jego dłonie były smukłe i bardzo zadbane. Jedynie zmarszczki na twarzy oraz zarost zdradzały jego wiek.

- Mamy poważny problem, potrzebujemy pomocy - powiedziałam nie zwracając uwagi na zadane pytanie - Nie mamy czasu do stracenia.

Król zmarszczył brwi i potrząsnął twierdząco głową. Spoglądał raz na mnie, raz na Barry'ego.

- Tak, oczywiście. - Król wskazał dłonią wyjście i zaczął powoli podążać w tamtą stronę - Zapraszam za mną.

Idąc za królem, minęliśmy służbę znoszącą naczynia oraz gotowe potrawy do jadalni. Wyglądało na to, że dopiero podawano śniadanie. Przez moment poczułam się źle z faktem, że nachodzimy go tak wcześnie, jednak zaraz zdałam sobie sprawę, że sytuacja związana z Antydią nie może czekać i trzeba działać. 
Dotarliśmy do salonu. Na bordowej pikowanej kanapie siedziała dwójka dzieci. Mieli podobne jasnobrązowe włosy, dlatego pierwsze co pomyślałam to to, że są rodzeństwem. Wyglądali niemalże identycznie, jedyne co ich różniło to kolor oczu, który w przypadku chłopca był w kolorze brązowym, a dziewczynki - niebieskim.

- Gabriel, Flora... - szepnął do nich król, na co od razu zareagowali uroczymi uśmiechami - Dlaczego jeszcze nie jesteście na śniadaniu? Jestem pewien, że rodzice na was czekają.

- A ciebie dlaczego jeszcze tam nie ma, dziadku? - Flora zeskoczyła z kanapy i podbiegła do nas, by przyjrzeć się Barry'emu i mi z bliska

Barry uśmiechnął się do dziewczynki, jednak ta wyciągnęła do niego język. Mężczyzna burknął coś pod nosem, natomiast ja próbowałam powstrzymać się od śmiechu.

- No już, sio! - Król machnął ręką w kierunku drzwi, a dzieci wybiegły ze śmiechem z pomieszczenia. Przez kilka sekund było jeszcze słychać stłumiony stukot ich stóp o wykładzinę na korytarzu oraz głośny chichot. - Te dwa małe potwory to moje wnuki, popisują się widząc nowych gości. Proszę się nie przejmować.

Usiedliśmy na kanapie i nie tracąc czasu opowiedziałam o wszystkich minionych wydarzeniach ostatnich dni.

- Absolem powiedział, że porwano Cheshire'a. - dodał na końcu Barry - W momencie porwania przeobraził się w postać Alicji. Na razie mają to czego chcieli, jednak nie wiemy co będzie, gdy dowiedzą się, że Alicja nadal jest na wolności.

- Mówicie, że była to kobieta, tak? - zapytał król ignorując wszystko wokół

- Tak, demon przypominał kobietę - dodałam szybko

Król wstał. Przez chwilę głęboko nad czymś myślał. Trwało to tak długo, że w pewnym momencie zaczęłam się denerwować.

- Co się dzieje? - Barry nabrał odwagi, by zapytać, ja tylko przyglądałam się nerwowym ruchom króla

- Trudno mi o tym mówić, ale wiele lat temu, krótko po mojej koronacji doszło do pewnego wydarzenia, z którym nie łatwo było mi sobie poradzić. - zaczął po chwili i przełknął głośno ślinę - To miało związek z opisanym przez ciebie demonem. Wszystko co powiedziałaś, zgadza się z tym... Co się wtedy wydarzyło...

Barry nerwowo poruszył się na kanapie obok mnie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, jednak tak samo szybko odwróciliśmy wzrok. Widok jego strachu nie był czymś czego aktualnie potrzebowałam. Tak samo on nie potrzebował mojego.

- Proszę, poczekajcie na mnie chwilę. Zaraz wrócę.

Vincent wyszedł z pomieszczenia. Razem z Barrym siedzieliśmy w ciszy, wstrząśnięci faktem, że demon pojawił się już wcześniej. Nie mogłam zebrać myśli, dlatego skupiłam wzrok na czubkach moich butów. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Szybko się odwróciłam i zauważyłam w rękach Króla Vincenta zwinięty pożółkły pergamin.

- Czy to...?

- Tak, to wyrocznia.

- Ale... Przecież wyrocznia jest w Antydii. W zamku Białej Królowej. - powiedziałam otwierając szeroko oczy.

Vincent rzucił pergamin na podłogę. Wyrocznia rozwinęła się po całej długości pomieszczenia. Władca przykucnął kilka kroków dalej, by wskazać palcem jeden z obrazków.

- Spójrzcie tutaj.

Barry'emu nie trzeba było powtarzać dwa razy. Pognał do pergaminu i spojrzał razem ze mną we wskazane miejsce. Rozpoznawałam tę scenę. Widziałam ją w wyroczni w Antydii. Scena przedstawiała kobietę z długimi kręconymi włosami trzymającą w górze jakieś pudełko. Jej dłoń skierowana była w stronę ciemnej znikającej mgły.

- Znam to ujęcie! - krzyknęłam podniecona - Widziałam je w naszej wyroczni!

- W Antydii? - dopytał Barry 

- Tak. - odpowiedziałam bez namysłu i zwróciłam się do króla - Ostatnio zastanawiałam się kim jest ta kobieta, jednak nie otrzymałam żadnych konkretnych wskazówek.

Król przeszedł się po pomieszczeniu wpatrując się w pergamin leżący na podłodze.

- Myślę, że jestem w stanie rozwiać wszystkie twoje wątpliwości. Znałem ją osobiście.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro